„Tysiąc słodkich kłamstw” - recenzja
Dodane: 25-08-2021 21:20 ()
Manga o otaku z erotycznym zacięciem, a do tego z ciekawie zapowiadającą się fabułą – czego chcieć więcej? Dla komiksu rozrywkowego czytanego po trudnym tygodniu pracy niczego. Nie oznacza to jednak, że taki tytuł nie może jeszcze dodatkowo zaskoczyć. I właśnie „Tysiąc słodkich kłamstw” Hiro Eguchi czytelnika może zadziwić. Po pierwsze tym, że autorką mangi jest kobieta, co przy bardzo odważnych scenach (niekiedy wręcz pornograficznych) może nieco zaskakiwać. Po drugie może nie tyle zaskoczyć, a wzbudzić dodatkową ciekawość, gdy przeczytamy krótki – zmieszczony na okładce pod obwolutą – wstęp, w którym autorka pisze o tym, jaką frajdę miała z wymyślaniem coraz to nowych miejsc, w których nasza para może ze sobą współżyć. Zapowiada się nieźle? To czytajcie dalej.
Zajawka mangi już wystarczy, aby wzbudzić w nas ciekawość. Otóż bowiem pewna otaku Akane Kinua ma zostać przeniesiona do innego oddziału firmy, w której pracuje i by tego uniknąć, pokusi się o małe kłamstewko. To jednak szybko staje się jej piwem, które musi wypić, gdyż obraca się ono przeciwko niej. Jej szef Tsuneyasu Kuroki szybko kłamstwo odkrywa i postanawia ubezwłasnowolnić dziewczynę, zmuszając ją nawet do seksu, szantażując zdradzeniem jej sekretu. Brzmi mało poprawnie politycznie prawda? Uwierzcie mi, że jako całość jest całkiem w porządku i nie kłuje tak w oczy, jeśli ktoś nie jest przewrażliwiony na punkcie poprawności i nie jest typem czytelnika, któremu wszystko przeszkadza i rani jego uczucia. Całość zapowiadała się więc naprawdę interesująco, a jak jest ostatecznie już po lekturze?
Przyznam szczerze, że ocenić tytuł jednoznacznie jest dość trudno. Z jednej strony ma on bowiem naprawdę dużo zalet, natomiast z drugiej nie jest pozbawiony pewnych wad. Jedno i drugie przybliżę za chwilę. Przede wszystkim sama atmosfera mangi i główny wątek jest bardzo poprawny. Kłamstwo – jak powszechnie wiadomo – ma krótkie nogi, co szybko przeradza się w szereg zabawnych sytuacji i coraz bardziej zagmatwanej sytuacji między Akane a Kuroki. Pisząc półżartem, „Tysiąc słodkich kłamstw” to taka „Dziewczyna do wynajęcia” w wersji puszczanej po godzinie 23. Druga sprawa to rzeczona atmosfera, która jest może i specyficzna, ale jest przy tym bardzo wyrazista. Dlaczego specyficzna? Ano dlatego, że pornografia miesza się tu z romansem czy komedią. Sceny brutalnego i pokazanego wprost seksu przefiltrowane są przez kobiecą dłoń autorki, przez co mangę tę można opisać, jako „romantic-porno” jakby to dziwnie nie brzmiało. Tego typu rozwiązanie niesie konsekwencji i zagrożenia, gdyż trochę trudno określić grupę docelową. Kobiety lubiące romansidła mogą się odbić od scen seksu, a ci szukający mocniejszych wyzwań mogą nieco rozczarować się momentami lżejszymi. A ja? Bawiłem się dobrze i doskonale się w tej specyfice odnalazłem. Może dlatego, że Eguchi ma w zanadrzu kilka niespodzianek, a finał historii niejednego z czytelników zapewne zaskoczy. Na plus na pewno można zaliczyć też to, że autorka chciała nadać głębi postaciom, zaprezentowała ich wiarygodne motywacje, pokazała ciekawe postacie drugoplanowe, a fabuła nie jest tylko dodatkiem do łóżkowych igraszek. Te zresztą ogląda się z przyjemnością z uwagi na pozytywną w odbiorze kreskę, jaką Eguchi operuje. Seks jest dosadny (aczkolwiek bez ukazania szczegółów), a reszta kadrów przepełniona damskim stylem, co widać na przykładzie „pięknego” głównego bohatera. To tylko część z zalet, natomiast jestem przekonany, że nie wymieniłem wszystkich, gdyż każdy z was doda coś więcej od siebie.
Co do wad to tak jak wspomniałem, może pojawić się problem z określeniem grupy docelowej, ale druga sprawa to fakt, że niekiedy ma się wrażenie, że scenariusz można było bardziej dopracować, że część rozwiązań była prezentowana całkiem spontanicznie. Daje się też odczuć, że jest to zbiór krótszych form, złączonych w jeden album. Nawet to zakończenie, o którym pisałem chwilę wcześniej, z jednej strony bardzo pozytywnie zaskakuje, a z drugiej jest nieco naciągane i mało – w kontekście prezentowanych w mandze zdarzeń – wiarygodne. Fabularnie nie jest to tytuł przesadnie skomplikowany, ale z drugiej strony jest to manga rozrywkowa, która przede wszystkim ma bawić i w tej roli się sprawdza. Taki mocniejszy erotyk z ciekawą fabułą komiks, który pewnie wielu z was przypadnie do gustu. Otaku i geekowie będą zadowoleni podwójnie, gdyż sporo tu mrugnięć okiem skierowanych w ich kierunku.
Reasumując – choć manga ta nie jest ani pornografią, ani erotyką, ani romansem sensu stricto to jest niezłym miszmaszem każdego z tych gatunków doprawionym dawką humoru. Ta specyficzna mieszanina wypada bardzo w porządku, przez co dostajemy w nasze ręce pełną specyfiki mangę, z interesującymi postaciami, dialogami, które nie rażą swoją sztucznością i scenami seksu, które powinny zadowolić miłośników tego typu wrażeń. Cóż, powtórzę wcześniejsze porównanie jeszcze raz. Jeśli jesteście gotowi na jednotomówkę w klimacie „Dziewczyny do wynajęcia” dla dorosłych, to sięgnijcie po tę mangę. Nie powinniście nawet przez chwilę poczuć się rozczarowanymi. Bawiłem się nieźle, czego wam również życzę.
Tytuł: Tysiąc słodkich kłamstw
- Scenariusz: Hiro Eguchi
- Rysunki: Hiro Eguchi
- Wydawnictwo: Waneko
- Data publikacji: 28.06.2021 r.
- Druk: czarno-biały
- Oprawa: miękka, obwoluta
- Format: 114x162 mm
- Stron: 184
- ISBN: 978-83-8096-964-3
- Cena: 22,99 zł
Dziękujemy wydawnictwu Waneko za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
comments powered by Disqus