„DMZ. Strefa zdemilitaryzowana” tom 5 - recenzja

Autor: Miłosz Koziński Redaktor: Motyl

Dodane: 22-08-2021 23:30 ()


No i stało się, wreszcie doczekaliśmy się finału tej fascynującej, wciągającej i pod wieloma względami proroczej serii. Czy warto było czekać? Jaki finał przygotowali dla nas twórcy? Co czeka targane nieustannymi konfliktami miasto Nowy Jork?
 
Powiem szczerze, że po lekturze czwartego tomu serii, który dosłownie zrzucił mi na głowę fabularną bombę, długo zastanawiałem się, w jaki sposób Brian Wood zamknie swoją historię. Wysunąłem wiele przypuszczeń, ale tego, co zaserwował nam scenarzysta, naprawdę się nie spodziewałem. I ogromna szkoda, że o zakończeniu powiedzieć mogę tak niewiele, ale zdradzenie zbyt wielu informacji zupełnie zniszczyłoby przyjemność z lektury i samodzielne odkrycie finału. Ograniczę się do stwierdzenia, że pomimo tego, że nie jest to konkluzja naszpikowana intrygami i zwrotami akcji, to jest zwieńczenie nad wyraz satysfakcjonujące.
 
Po sześciu latach przebywania w tytułowej strefie DMZ Matty Roth wreszcie mierzy się z konsekwencjami wszystkich podjętych przez siebie w tym czasie działań. Nie tylko zresztą on – wątki praktycznie każdej z ważnych dla historii postaci zostają stosownie zamknięte, dzięki czemu recenzowany komiks pozostawia uczucie satysfakcji zamiast wrażenia fabularnego niedosytu. Być może nie każdemu przedstawione tu zamknięcia poszczególnych wątków przypadną do gustu, ale w moim odczuciu DMZ zawsze było serią zbyt niejednoznaczną i zbyt pełna odcieni moralnej szarości, by zafundować któremukolwiek z protagonistów definitywny happy-end. Mnie jednak osobiście takie, a nie inne zakończenie po prostu spodobało się i gdy odkładałem na półkę ostatni z tomów, poukładawszy sobie wreszcie  wszystkie elementy tej polityczno-społecznej układanki składającej się na fabułę DMZ, czułem, że żegnam się z historią, która nie tylko mnie zaskoczyła, ale również sprawiła mi autentyczną czytelniczą satysfakcję, zarówno na poziomie fabuły, jak i bohaterów. Każdy z elementów składowych tej opowieści został przedstawiony z odpowiednim wyczuciem i kunsztem, a narracja toczy się w doskonale dopasowanym do historii tempie, dzięki czemu czas spędzony na lekturze mija wyjątkowo przyjemnie pomimo inherentnie nieprzyjemnej tematyki, jaką poruszają autorzy.
 
Finałowy album doczekał się również stosownej do okazji oprawy. Konkludując polityczno-militarystyczno-społeczną sagę Wooda Riccardo Burchielli zdecydowanie zaprezentował to, co miał najlepszego w swoim warsztacie i opatrzył finał ilustracjami na wysokim poziomie pięknie podkreślającymi fabularny zamysł scenarzysty. Ponownie zafundował nam pełne ekspresji i dynamicznej mowy ciała szkice bohaterów oraz budzące niepokój, a zarazem w turpistyczny sposób urzekające krajobrazy zrujnowanego miasta. Po raz kolejny udowodnił, że potrafi przekuć w coś pięknego nawet wizje z gruntu przerażające i odpychające. Wszystko to oczywiście skąpane w świetnie dobranej kolorystyce, która kapitalnie podkreśla nastrój i atmosferę danego kadru czy planszy.
 
Tak, po serię DMZ zdecydowanie warto sięgnąć. Prezentuje ona coś, co na łamach komiksów przedstawiane jest relatywnie rzadko i robi to w sposób, który angażuje czytelnika już od pierwszych stron i nie pozwala oderwać się aż do samego końca. To barwna i wielowymiarowa opowieść o podzielonym i związanym bratobójczą walką społeczeństwie, w którym mimo wszystko znajduje się miejsce na nadzieje na lepsze jutro. A tom piąty to godne ukoronowanie i zwieńczenie pracy autorów, którzy zechcieli podzielić się z nami ta wyjątkową wizją.
 

Tytuł: DMZ tom 5

  • Scenariusz: Brian Wood
  • Rysunki: Riccardo Burchielli
  • Przekład: Tomasz Kłoszewski
  • Wydawca: Egmont
  • Data publikacji: 11.08.2021 r. 
  • Oprawa: twarda
  • Papier: kreda
  • Druk: kolor
  • Objętość: 304 stron
  • Format: 170x260
  • ISBN: 978-83-281-6005-7
  • Cena: 99,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.


comments powered by Disqus