„Szybcy i wściekli 9” - recenzja druga

Autor: Miłosz Koziński Redaktor: Motyl

Dodane: 04-07-2021 15:50 ()


Jasna cholera, moje oczekiwania wobec tego filmu były praktycznie żadne, a i tak się zawiodłem. I nie, nie jest to clickbait – stwierdzeniem tym nie staram się sztucznie namieszać i przyciągnąć do czytania niniejszej recenzji. Ten film naprawdę jest tak słaby. Ale po kolei.
 
Gdzieś, lecz nie wiadomo gdzie, Dom oraz Letty wychowują Brajanka 2.0, gdy nagle w ciążącej im prozie życia pojawiają się starzy znajomi namawiający na udział w kolejnej niebezpiecznej misji. Mająca dość codzienności Letty rusza do boju, a Dom jako odpowiedzialny ojciec pozostaje w domu, by zaopiekować się synem – jest to piękny obraz inspirującej kobiecej siły, a zarazem odważne uwiecznienie mężczyzny, który nie boi się złamać stereotypów płci, pozostając w domu i opiekując się dziećmi. Przynajmniej dopóki Dom nie uświadamia sobie, że w sprawę zamieszany może być jego młodszy brat, który - jak się okazuje - jest superszpiegiem i hiper tajnym agentem od lat współpracującym z amerykańskim rządem. Sam nie wiem, która z tych informacji jest bardziej szokująca – to, że Dom ma brata, dowiadujemy się, bagatela, 20 lat po premierze części pierwszej czy to, że Jakob Toretto hasa po świecie jako dyskontowa wersja Jamesa Bonda? Jeśli to, co napisałem, przywodzi wam na myśl skojarzenia z brazylijską telenowelą, to jest ono jak najbardziej słuszne – biorąc pod uwagę silny nacisk na rodzinne wartości, zagmatwanie wątków, nagle pojawiających się znikąd braci oraz przywracanie do życia martwych od lat bohaterów, to ciężko oprzeć się wrażeniu, że dziewiąta odsłona serii już nie tyle zbliża się niebezpiecznie do oper mydlanych, ile wręcz staje się jedną z nich.

Dziewiąta odsłona oferuje nam i łzawo-rzewne wątki z młodości bohaterów ukazane na licznych retrospekcjach i jakże typową dla rzeczonych oper aktorstwo – albo zupełnie drewniane i wręcz ziejące emocjonalną pustką, albo wręcz odwrotnie – eksplodujące tyleż nadmierną, ileż sztuczną aktorską ekspresją. Choć niektórzy z obsady mają na swoim koncie w miarę przyzwoite role, to w przypadku recenzowanego filmu wyraźnie daje się dostrzec, że przyszli na plan, żeby odbębnić swoje, zgarnąć gażę i wrócić do domu – najlepiej możliwie szybko. Ja wiem, że od takich „tuzów” aktorstwa jak Vin Diesel czy John Cena ciężko oczekiwać nie wiadomo czego, ale jednak obsadzenie w głównych rolach zobowiązuje i panowie mogli się postarać zdecydowanie bardziej. Przyczepić nie można się jedynie do genialnej jak zawsze Charlize Theron, której niestety w historii przypadł zdecydowanie zbyt epizodyczny udział. Także trzeba to powiedzieć wprost – Szybcy i wściekli 9 to po prostu telenowela. Tylko dodatkowo napakowaną absurdalną akcją...


 
No właśnie, akcja. To przecież dla niej, a nie dla dramatu i aktorskich popisów chadzamy do kina na filmy takie jak właśnie ten. Tutaj również zacznijmy od obsady, a w zasadzie jej drugiej połowy – pozbawionej duszy, ale za to opatrzonej wielkimi, mechanicznymi sercami. Ta również niedomaga. Jedną z charakterystycznych cech serii zawsze było to, że niezależnie od poziomu aktorstwa widz mógł przynajmniej popodziwiać niesamowite, luksusowe i egzotyczne maszyny biorące udział w podnoszących poziom adrenaliny kaskaderskich popisach. No nie tym razem. Z bólem serca muszę przyznać, że w najnowszej odsłonie takich wozów po prostu brakuje – z nielicznymi wyjątkami wyglądają, nijako, szaro buro i pospolicie. No to może choćby budżet poszedł na spektakularne sceny akcji i te maszyny, które do filmu trafiły, zapędzono do udziału w pościgach wręcz wgniatających w fotel? Również nie. Ta marka nigdy nie siliła się na realizm, ale to, co wyprawia się tutaj, przechodzi ludzkie pojęcie. Szybcy i wściekli 9 nie tyle naginają prawa fizyki i logiki, ile wręcz chwytają je niczym Bane Batmana i łamią na kolanie. Sceny akcji w najnowszej odsłonie to istny gwałt na zdrowym rozsądku i logice w wykonaniu bandy recydywistów – prawa fizyki nie istnieją, a w zasadzie działają tak, jak w danej chwili wymaga tego scenariusz. I pomimo całego tego taniego i momentami dziecinnego wręcz efekciarstwa w porównaniu do poprzednich odsłon akcja w najnowszej części tej „rodzinnej sagi” wydaje się apatyczna, ślamazarna, niezbyt oryginalna, mało efektowna i, co najważniejsze, przerażająco wręcz głupia. Oczywiście jeśli uda się ją wam śledzić, oglądając film, bo całość zmontowano w sposób, który, delikatnie mówiąc, daleki jest od ideału co w szczególności widać w trakcie wszelkich potyczek między ludźmi, które pocięto tak koszmarnie, i w których kamera zachowuje się, jakby celowo chciała uniknąć ukazywania nam bohaterów i ich „wyczynów”. Prawdopodobnie by ukryć fakt, że mocno już posunięta w latach obsada rusza się zdecydowanie niemrawo.

Szybcy i wściekli 9 to już nie jest film. To 100% autoparodia, która albo wywoła wśród odbiorców liczne i soczyste salwy śmiechu (szkoda tylko, że w chwilach najprawdopodobniej zupełnie przez scenarzystę i reżysera niezamierzonych) albo lekkie wstrząśnienie mózgu spowodowane ilością facepalmów, które trzeźwo myślący widz zaserwuje sobie w czasie seansu. Prawdopodobna jest również wizyta u dentysty związana z ubytkiem szkliwa spowodowanym zgrzytaniem zębami za każdym razem, gdy logika, prawa fizyki i zdrowy rozsądek zostaną zbrukane. Filmu tego nie można brać na poważnie i nawet nastawiając się na nieskrępowaną, głupkowatą rozrywkę można się srogo zawieść. Nie polecam, choć na kolejną część wybiorę się na pewno po to, by sprawdzić, czy można „bardziej”...

 Ocena: 3/10

Tytuł: Szybcy i wściekli 9

Reżyseria: Justin Lin

Scenariusz: Chris Morgan

Obsada:

  • Vin Diesel
  • Charlize Theron
  • John Cena
  • Michelle Rodriguez
  • Jordana Brewster
  • Tyrese Gibson
  • Ludacris
  • Sung Kang
  • Kurt Russell
  • Nathalie Emmanuel
  • Helen Mirren
  • Anna Sawai
  • Michael Rooker

Muzyka: Brian Tyler

Zdjęcia: Stephen F. Windon

Montaż: Greg D'Auria, Dylan Highsmith, Kelly Matsumoto

Scenografia: Lucy Eyre, Brana Rosenfeld

Kostiumy: Sanja Milković Hays

Czas trwania: 145 minut

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.


comments powered by Disqus