James Blish „Kwestia sumienia” - recenzja
Dodane: 04-05-2021 16:52 ()
Klasyczna (a zatem na swój sposób „leciwa”) fantastyka ma to do siebie, że może sprawiać wrażenie archaicznej i staromodnie rozpisanej. Ta okoliczność na ogół przejawia się długimi partiami opisowymi i rozlazłymi dialogami. Stąd część współczesnych czytelników może odebrać te ich cechy jako istotny mankament. Dotyczy to zwłaszcza młodszych wiekiem odbiorców, wychowanych na powieściach z wartko rozpisaną fabułą i częstymi zwrotami akcji. Dla nich lektura „Kwestii sumienia” Jamesa Blisha okazać się może nie do przetrawienia. Czy zatem współczesnego czytelnika mogą zainteresować religijno-filozoficzne dywagacje i rozmyślania głównego bohatera? Czy warto zapoznać się z niniejszą propozycją wydawniczą?
Główny bohater w osobie ojca Ramona Ruiza-Sacheza, jezuita i zarazem biolog, to prawdopodobnie alter ego samego pisarza, prywatnie także parającego się biologią (do tego w ramach działalności skądinąd znanego koncernu Pfizer; porzucił on jednak to zajęcie w chwili, gdy jego kariera literacka zaczęła się rozwijać). Wraz ze skromną ekspedycją przybywa on na planetę Lithia oddaloną o ok. 50 lat świetlnych od macierzystego globu ludzkości. Ową planetę zamieszkuje gatunek specyficznych, gadoidalnych istot, które nie znają przemocy, egzystują w pokoju i w zgodzie z naturą. Ich życie toczy się wokół Drzewa Wiadomości.
Lithyjczycy nie znali pojęcia Boga. Owszem postępowali w sposób prawy, myśli mieli czyste, ale to dlatego, że takie właśnie myśli i postępowanie uważali za sensowne i najbardziej efektywne. Mamy zatem w tym przypadku do czynienia z motywem spotkania dwóch światów: Ziemian i mieszkańców wspomnianej planety. Klasyczne zderzenie cywilizacji, która wierzy w Boga oraz zastałych tubylców wyznających odmienne schematy logiczne niż teizm. Ziemianie niczym konkwistadorzy nie chcą zrozumieć lokalnych praw, wśród których chlubnym wyjątkiem jest właśnie Ramon. W sferze ich zainteresowań znajduje się tylko i wyłącznie, czy dana planeta może zostać wykorzystana jako port tranzytowy, zdewastowana, zamieniona w składowisko bomb atomowych tudzież po prostu nawrócona na katolicyzm.
Powieść podzielono na dwie zasadnicze części. Pierwszą z nich czyta się z dużą przyjemnością. Trafiamy bowiem na tzw. starą szkołę fantastyki, gdzie na nowo odkrytą planetę przybywa ekspedycja i poprzez jej badania oraz bezpośrednią interakcję z mieszkańcami dowiadujemy się o jej egzystencji, a także zasadach rządzących na ich planecie. Ów nurt narracji czyta się dobrze do tego stopnia, że nawet wywody filozoficzne, dla pewnej grupy potencjalnych odbiorców kompletnie niestrawne, nie stanowią istotnego problemu. Ciekawość czytelnika jest stosownie podsycana i równocześnie ukierunkowywana na poznawanie i zrozumienie. Co ciekawe, czytając dłuższy fragment tego typu wywodów, miałem wrażenie, że czytam o planecie Wolkan ze świata Star Treka. Wszak wszystko na tej planecie opierało się na twardej logice analogicznie jak na Lithi. Niekoniecznie musi być to efektem przypadku, jako że autor niniejszego utworu ma w swoim dorobku pierwszą powieść osadzoną w uniwersum właśnie Start Treka. Co więcej, jej tytuł brzmi „Spock must die!” (1970). Nie dość na tym, bo „popełnił” on także składający się z dwunastu tomów cykl opowiadań na podstawie scenariuszy oryginalnej serii serialu „Star Trek” (1967-1975).
W drugiej części książki akcja zostaje przeniesiona na Ziemię, gdzie mieszkańcy żyją w ciągłym strachu przed groźbą wojny atomowej. Zamieszkują podziemne metropolie zaistniałe w wyniku budowy masowych schronów przeciwatomowych. Niestety tę część powieści znamionuje swoista ospałość narracji i monotonność. Przejawia się to filozoficznymi wywodami o Bogu i moralności. Wprost przyznać trzeba, że może to znużyć niejednego czytelnika.
Czy warto sięgnąć po ten tytuł? Jestem zdania, że tak. Czytelnicy mający dość „szybkiej” literatury powinni przeczytać tę książkę bez większych obaw na „starcie”. Leniwie snuta akcja daje czas na przemyślenia i osobiste spostrzeżenia. Tym bardziej że problematyka poruszona w książce pozostaje nadal aktualna. Co się może stać kiedy człowiek trafi czy raczej zderzy się ze światem utopijnym, czy raczej idealnym. Jak sobie poradzi z tym doświadczeniem?
Swoją drogą za niniejszą powieść jej autor otrzymał w roku 1959 prestiżową nagrodę Hugo. Tym bardziej cieszy, że decydenci Domu Wydawniczego REBIS zdecydowali się uwzględnić ją w ramach linii wydawniczej Wehikuł Czasu i tym samym przypomnieć nam ów utwór (za pierwsze polskie wydanie z roku 1992 r. odpowiadało wydawnictwo CIA-BOOKS-SVARO).
Tytuł: „Kwestia sumienia”
- Autor: James Blish
- Tytuł oryginału: „A Case of Conscience”
- Tłumaczenie z języka angielskiego: Radosław Kot
- Ilustracja na okładce: Igor Morski
- Wydawca wersji oryginalnej: Ballentine Books
- Wydawca: Dom Wydawniczy Rebis
- Data publikacji wersji oryginalnej: 1958
- Data publikacji wersji polskiej: 9 marca 2021
- Wydanie II
- Oprawa: twarda
- Format: 14 x 22 cm
- Druk: czarno-biały
- Papier: offset
- Liczba stron: 256
- Cena: 44,90 zł
Dziękujemy Wydawnictwu Rebis za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
comments powered by Disqus