„Czarna Orchidea” - recenzja
Dodane: 29-04-2021 21:30 ()
Ponoć nie ma nic szlachetniejszego od śmierci w walce na rzecz sprawiedliwości. Tak przynajmniej twierdzi Batman. Być może dla kogoś, kto niemal całe swoje życie podporządkował krucjacie przeciw złu, tak właśnie jest, ale czy Czarna Orchidea – tytułowa bohaterka komiksu Neila Gaimana (scenariusz) i Dave’a McKeana (rysunki) – podziela ten pogląd? Czy to nie ta walka i okrutna śmierć z rozkazu Lexa Luthora sprawiły, że znalazła się w punkcie, w którym musiała spotkać Mrocznego Rycerza i wysłuchać tych patetycznych słów? Pozbawiona tożsamości, przeszłości, pomocy, z garstką wspomnień, z cząstką wiedzy na temat tego, kim była lub może być, musi zmierzyć się z otaczającym ją światem, stojąc na granicy życia i śmierci, piękna i brzydoty, sacrum i profanum. Gdzież w owej rzeczywistości znajduje się miejsce, w którym zjawiskowa istota o fioletowej skórze(?) mogłaby zapuścić korzenie? Jaki jest sens jej egzystencji i czym ona jest? Człowiekiem? Rośliną? Boginią? Nieudanym eksperymentem? Marzeniem? Zemstą? Przyszłością? Snem?
Komiks Gaimana i McKeana to opowieść drogi o jednostce próbującej zdobyć odpowiedzi na dręczące ją pytania. I tak jak przystało na tę konwencję, protagonistka będzie je zdobywała lub starała się to zrobić, spotykając na szlaku przeznaczenia kolejne nietuzinkowe postacie prezentujące różne spojrzenie na świat. Gaiman umieszcza akcję „Czarnej Orchidei” w sercu uniwersum DC. Otacza swoją bohaterkę znanymi twarzami i miejscami, lecz czyni to w miarę subtelnie, a przynajmniej zazwyczaj mu się to udaje. Nie zawsze jednak wychodzi ze swoich pomysłów obronną ręką. Z jednej strony potrafi popaść w banał, zapraszając nas do Arkham Asylum i wprowadzając Batmana na scenę, a z drugiej strony, pisze znakomity dialog/monolog zamkniętej w piwnicach szpitala Poison Ivy. Przyziemny, surowy, brutalny, miejscami wstrząsający, tak szalenie ludzki, spychający ten typowy znany nam mainstreamowy kolorowy obłęd w otchłań cierpienia.
Jednak Gaiman częściej błądzi, niż odnajduje właściwą ścieżkę w zakamarkach mrocznego uniwersum. Ciągle szuka tego pierwiastka, który spiąłby opowieść, nadał jej większego znaczenia, lecz ostatecznie ponosi klęskę. Nie dotyka sedna, wpada we własne sidła, rozdrabnia historię, podąża w zbyt wielu kierunkach naraz. Za często daje się ponosić fantazji niczym Carl Thorne, jeden z bohaterów komiksu. Nie dba o rozwój postaci. Zbudowane na bazie samotności, zagubienia, żalu i złości są zwyczajnie nudne. A ich decyzje i czyny bezsensowne lub naiwne (prym w tym wiedzie wspomniany już Thorne) i prowadzą jedynie do niezbyt udanego finału. I o ile zgadzam się z brytyjskim scenarzystą, co do boskiej roli piękna i dobra w świecie, o tyle sposób, w jaki podzielił się swoimi ideami, pozostawia wiele do życzenia.
Harmonijne prace Dave’a McKeana zachwycają wysublimowaniem i dopracowaniem. Romantyzmem i oniryzmem (spotkanie Batmana z Czarną Orchideą). Mocne barwy potęgują odbiór poszczególnych plansz, które działają na czytelnika z jeszcze większą intensywnością (bagna Luizjany, brazylijska Amazonia). Lecz McKean równie często wprowadza na karty ponurość, brutalność i posępność zazwyczaj kojarzoną tu z ludzką naturą, wydrenowaną z wyższych wartości, dążącą do bezrefleksyjnego zniszczenia wszystkiego, co piękne i inne. Plansze przeważnie podzielone są na 6/8 pionowych kadrów, ale od czasu do czasu zaburza zupełnie ten układ, aby zobrazować wydarzenia wykraczające poza zwykłą człowieczą rutynę i percepcję. Uwielbia zagęszczać atmosferę, operować detalem i przybliżeniami, korzystać z kolażu. W jego pracach toczy się życie, to życie, z którego wyzbył swój scenariusz tak okrutnie Gaiman.
Powstała o schyłku lat 80. poprzedniego stulecia, „Czarna Orchidea” to doskonały przykład estetyki, która zawładnęła w owym czasie komiksowym medium. Dzieło będące świadectwem tamtej (brązowej) ery ciągle sprawia piorunujące wizualne wrażenie. McKean wyciągnął z tego scenariusza pełnego fabularnej nijakości i pretensjonalności, tyle ile mógł. I za to Gaiman powinien mu być dozgonnie wdzięczny.
Tytuł: Czarna Orchidea
- Scenariusz: Neil Gaiman
- Rysunki: Dave McKean
- Przekład: Paulina Braiter
- Wydawnictwo: Egmont
- Data publikacji: 24.03.2021 r.
- Oprawa: twarda
- Objętość: 176 stron
- Druk: kolor
- Papier: kreda
- Format: 170x260
- ISBN: 978-83-281-6037-8
- Cena: 69,99 zl
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.
Galeria
comments powered by Disqus