Adam Przechrzta „Sługa krwi” - recenzja przedpremierowa
Dodane: 24-04-2021 12:41 ()
Cykl „Materia prima” Adama Przechrzty zgromadził przez lata grono fanów. Przyznam bez bicia, że choć twórczość tego autora cenię bardzo wysoko i przygody Olafa Rudnickiego przeczytałem z zainteresowaniem i ogromną chęcią, to nie porwały mnie aż tak jak opowieści o Razumowskim. Teraz wchodzę pod stół i odszczekuję powyższe słowa, ponieważ „Sługa krwi”, czyli pierwszy tom cyklu „Materia secunda” jest niesamowity!
Nie trudno się domyślić – Olaf Rudnicki powraca. Wiedzie sobie spokojne życie u boku ukochanych kobiet, jednak nie byłoby, o czym pisać, gdyby sielanka trwała wiecznie. W enklawach zaczyna się rozróba i to na niespotykaną dotąd skalę. Wybitny alchemik i architekt sukcesu odrodzonej Rzeczypospolitej staje do walki u boku tajemniczego obcego o imieniu Ling Wei. Chociaż na odwrót, to przybysz staje u boku Rudnickiego, pomagając mu chronić rodzinę. Wszechświat działa jednak w taki sposób, że nie ma nic za darmo. Wszystko wskazuje na to, że nowy świat może się stać domem Rudnickiego na dłuższy czas, a kto wie, może i jego grobowcem. W odległej Moskwie wkracza za to inny znany nam bohater, Aleksander Samarin. Jako zaufany cara musi zaufać swojej intuicji i chronić koronowane głowy oraz ich dzieci, co w obliczu nadchodzącego konfliktu może nie być takie proste. Obaj panowie muszą poznać dworskie intrygi i wypalić ich źródła do samego korzenia. Czy ktoś przypuszczał, że będzie nudno?
Dość o fabule, bo chociaż jest ona naprawdę znakomita i odświeżająca, to nie chcę odbierać nikomu radości z lektury, tym bardziej że do premiery jeszcze trochę czasu. Oczywiście, kto zna twórczość Adama Przechrzty, od razu poczuje się jak w domu. Bohatera otaczają przyjaciele, za plecami knują wrogowie, a sama postać rozwija się na naszych oczach. Wszystko jest opisane w taki sposób, że nie musimy łamać sobie głowy nad niczym innym niż zawiłości wspomnianych intryg.
Już znana od jakiegoś czasu okładka sugerowała, że ciężar historii przeniesie się w egzotyczne regiony. Nie sądziłem jednak, że podróż będzie aż tak odległa. Tym razem autor zdecydowanie oderwał się od ziemi. Chociaż już „Materia prima” miała w sobie więcej fantastyki niż chociażby cykl „Demony…”, to tym razem jest jeszcze ciekawiej. Docenić trzeba pracę autora, który w poszukiwaniach inspiracji ruszył dalej na wschód niż dotychczas. A powiedzmy wprost, kultury azjatyckie z Dalekiego wschodu są dla nas czymś naprawdę obcym. Tym bardziej cieszy mnie fakt, że moja wiedza pogłębi się właśnie za sprawą Pana Adama.
Okładka, jak już wspominałem, była znana dłuższy czas. Jej autor to nikt inny jak Piotr Cieśliński, co widać na pierwszy rzut oka. Cieszy też fakt, że wydawnictwo zachowało styl nawiązujący do poprzednich części. Mimo że otrzymałem egzemplarz recenzencki, swoją drogą przesłany piorunująco szybko, to powiedzieć mogę wprost – błędów redakcyjnych nie stwierdzono.
W tym wszystkim jest jeden szkopuł. Lektura zajęła mi raptem kilka godzin. Książka kończy się koszmarnym cliffhangerem. I teraz najgorsze – trzeba czekać na kolejny tom! Szczęśliwi ci, co lekturę mają przed sobą, a że warto „Sługę krwi” przeczytać, to chyba jasno wynika z mojego tekstu.
Tytuł: „Sługa krwi”
- Autor: Adam Przechrzta
- Cykl: Materia Secunda
- Wydawnictwo: Fabryka Słów
- Miejsce wydania: Lublin
- Liczba stron: 434
- Format: 125x195 mm
- Oprawa: broszurowa
- Data wydania: 19.05.2021 r.
- ISBN: 978-83-7964-646-3
- Cena: 44,90 zł
Dziękujemy Wydawnictwu Fabryka Słów za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
comments powered by Disqus