„Rick and Morty” tom 11 - recenzja

Autor: Miłosz Koziński Redaktor: Motyl

Dodane: 18-04-2021 21:09 ()


A myślałem, że skończy się na tomie 10. Taka by to była ładna okrągła liczba. Jak widać w Polsce komiksy o przygodach Ricka i Morty’ego sprzedają się na tyle dobrze, by opłacało się wydawać kolejne i kolejne tomy oraz spin-offy jak recenzowana jakiś czas temu na łamach portalu „Kupkazdupki”. Łapmy więc za to tom 11 i sprawdźmy, z czym mamy do czynienia.

Z odcinaniem kuponów – ot z czym. Bo najnowszy album opartej na kultowym serialu animowanym komiksowej serii to nic innego jak próba żerowania na fanatyzmie miłośników tego specyficznego cyklu. Komiksy o nihilistycznym naukowcu na niemal nieustannym alkoholowym rauszu i jego ciapowatym wnuku prezentowały najróżniejszy poziom – od historii wyjątkowo ciekawych, w niczym nieustępującym animowanemu pierwowzorowi, przez historyjki na wskroś przeciętne, po najzwyklejsze w świecie gnioty, na które szkoda było czasu, papieru i drukarskiej farby. Tych pierwszych było co prawda nieco więcej, ale wciąż trudno jednoznacznie stwierdzić, że seria trzymała jednoznacznie przyzwoity poziom – a jeśli nawet to ledwo. Niestety, najnowszy album wyraźnie tę kruchą równowagę zaburza, prezentując czytelnikom historie nawet nie nijakie, a po prostu kiepskie. Pozbawione naprawdę intrygujących i szalonych pomysłów, do jakich przyzwyczaiły nas przygody Ricka i Morty’ego, często noszące znamiona rozwleczonego i mało zabawnego żartu i po prostu nudne oraz mało śmieszne. Dodatkowo często kiepsko napisane i rozrysowane od strony technicznej – prezentacja pozostawia wiele do życzenia, a fakt, że można się z czasem pogubić w tych prostych historyjkach, nie świadczy dobrze o pracy scenarzysty i odpowiedzialnego za kompozycje kadrów i paneli rysownika.

Fakt, że w niedużym objętościowo tomiku zawarto cztery opowieści oraz aż pięć krótkich uzupełniających historyjek, które z założenia są niczym więcej jak rozbudowanym rysunkowym żartem, sprawia, że tak naprawdę żadnej z nich nie poświęcono wystarczająco dużo miejsca, by mogły się rozwinąć. Można przez to odnieść wrażenie, że twórcy zaledwie ślizgają się po powierzchni, oferując czytelnikom nie tyle prawdziwą historię ze wstępem, rozwinięciem i zakończeniem, ile zestaw winiet do samodzielnego montażu. A szkoda, bo przynajmniej jedna z historii opowiadających o międzywymiarowej piramidzie finansowej ma potencjał i gdyby tylko skonstruowano ją lepiej, uporządkowano ją pod względem scenariusza i prezentacji, to mogłaby znaleźć się wśród lepszych komiksowych przygód tego eklektycznego duetu. O dziwo również jedna z dodatkowych historii, które zwyczajowo pełnią funkcję dowcipnego zapychacza, zaprezentowała wątek wyjątkowo ciekawy – słodko-gorzki, przesiąknięty czarnym humorem, zaskakujący i intrygujący zarazem. Można by powiedzieć, że okazała się metaforyczną łyżką miodu w beczce dziegciu.

Na warstwę fabularną wylałem wiadro recenzenckich pomyj, ale nad oprawą nie będę się pastwił. Przynajmniej aż tak bardzo. Pomimo wspomnianych już okazjonalnych problemów związanych z prezentacją fabuły to całość stoi na przyzwoitym poziomie – co samo w sobie wielką sztuka nie jest, biorąc pod uwagę to, że graficzny styl tej serii do najbardziej wyszukanych i skomplikowanych do odtworzenia nie należy. Już na pierwszy rzut oka widać, z czym mamy do czynienia, bohaterowie są rozpoznawalni, a wszelakiej maści kosmici, scenografia i rekwizyty dobrze wpasowują się w wizualny kanon serialu i poprzednich komiksowych publikacji. W większości sytuacji również akcja rozrysowano przyzwoicie, dzięki czemu prezentuje odpowiedni poziom dynamizmu.

Czy warto więc sięgać po kolejny album serii? Fabularnie to tak średnio. Wizualnie – no tutaj akurat czytelnik dostanie więcej tego, co już zna i co samo w sobie szczególnej artystycznej wartości nie prezentuje. Jak ktoś zbiera, to kupi i tak pomimo tego, że ten właśnie album zdecydowanie należy do najsłabszych komiksowych inkarnacji przygód Ricka i Morty’ego, bo cała kolekcja bez tego jednego tomu na półce wyglądać będzie głupio. A w przypadku pozostałych miłośników komiksu? Pomimo tego, że w serię wejść można ze względu na jej fabularną konstrukcję w dowolnej w zasadzie chwili, to zdecydowanie odradzam wybieranie tomu jedenastego jako swojej pierwszej styczności z tym jakże ciekawym uniwersum. Tylko dla zagorzałych fanów.

 

Tytuł: Rick i Morty tom 11

  • Scenariusz: Kyle Starks, Tini Howard, Magdalene Visaggio
  • Rysunki: Marc Ellerby, Phil Murphy, Kyle Starks, Ian McGinty
  • Przekład: Jacek Drewnowski
  • Wydawca: Egmont
  • Data publikacji: 24.03.2021 r. 
  • Oprawa: miękka ze skrzydełkami
  • Objętość: 128 strony
  • Format: 167x255
  • Papier: kreda
  • Druk: kolor
  • ISBN: 978-83-281-5968-6
  • Cena: 39,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.


comments powered by Disqus