„Catwoman. W blasku księżyca” - recenzja

Autor: Dawid Śmigielski Redaktor: Motyl

Dodane: 14-03-2021 20:20 ()


Cieszę się, że powstają komiksy superbohaterskie dla młodzieży poruszające ważne tematy społeczne. Smucę się natomiast wtedy, kiedy komiksy te tworzone są od poprawnie politycznego szablonu. Premierowe dwa albumy z linii „DC powieść graficzna 13+” wydane w Polsce są przykładem na to, że ściema nadal sprzedawana jest w ten sam sposób. Wystarczy ją ładnie zapakować, a na opakowaniu napisać kilka mądrych i górnolotnych słów. A przecież nie chodzi o to, aby autorzy w swoim dziele poruszali ważne treści, tylko o to, aby czynili to mądrze i wiarygodnie, a nie asekurancko, jak ma to miejsce w przypadku „Catwoman. W blasku księżyca” (scenariusz: Lauren Myracle, rysunki: Isaac Goodhart).

Powyższy tytuł to przykład zmarnowanego potencjału, choć tak naprawdę zastanawiam się, czy tkwił w tym pomyśle jakikolwiek potencjał? Po lekturze niniejszego „zaangażowanego dzieła” można odnieść wrażenie, że Lauren Myracle zapomniała o własnym okresie dojrzewania albo po prostu na tym etapie swojego życia nie miała zbyt poważnych problemów i rozterek, ponieważ to, co prezentuje grupie docelowej tego komiksu, to nic innego jak obrazkowa wersja „Hannah Montana”. Słodko-mdła, przyodziana w delikatnie depresyjny nastój za sprawą rysunków Isaaca Goodharta, pozbawiona emocjonalnego podłoża historyjka o tym, jak „biedne” dziewczyny muszą sobie radzić w tym okrutnym świecie. Być jak Selina Kyle? Jasne, czemu nie. Tylko co to oznacza?

Główna bohaterka narażona od najmłodszych lat swojego dzieciństwa na obojętność matki i przemoc ze strony jej zmieniających się konkubentów to pracowita, piękna licealistka. Dzielnie znosi przemoc, a stres związany z trudną sytuacją życiową odreagowuje, kradnąc. Aż pewnego dnia miarka się przebiera i Selina postanawia uciec, a raczej po prostu opuścić dom. Wybiera życie na ulicy. Niejedna osoba na świecie doświadcza podobnych przeżyć.  Przemocy fizycznej i psychicznej skrytej za czteroma ścianami. Stłamszenia, braku miłości i perspektyw na lepsze jutro. Nie jest prosto wyrwać się z takiego zapętlenia. Silna osobowość, którą w popkulturowym świecie jest Catwoman, może być bodźcem/autorytetem skłaniającym do działania dla prześladowanych dzieciaków lub zwrócić uwagę na rówieśników mogących borykać się z podobnym problemem.

Tylko że Myracle konstruuje swoją opowieść na fałszu i wyolbrzymieniu. Powiedzmy sobie szczerze. Raczej żadna dziewczyna nie jest tak urzekająco piękna niczym Selina Kyle w wykonaniu Goodharta, który podkreśla jej urodę na wielu kadrach (a jak wiemy, ładnym dziewczynom żyje się łatwiej, nawet jeżeli te twierdzą, że jest inaczej). Przede wszystkim  zaś żadna nie ma za przyjaciela Bruce’a Wayne’a, który rycersko zaoferuje jej wygodne, ciepłe łóżko w jednym z dziesiątek niezamieszkanych pokojów swojej rezydencji (tak, Selina i Bruce chodzą do tej samem szkoły). W tym momencie cała fabuła, sens tej opowieści załamuje się pod własnym ciężarem. Jak można współczuć komuś, kto tak naprawdę nie znajduje się w sytuacji bez wyjścia? Komuś, kto kumpluje się z Wayne’em? Nie wiem, czemu scenarzyści komiksowi i filmowi tak uparcie wprowadzają go do swoich opowieści. Jakby żadna postać nie mogła istnieć bez oddziaływania tego nazwiska. A przecież jest inaczej. Gotham to nie Wayne. Wystarczy się wysilić.

Trzeba za to uczciwie przyznać, że strona wizualna omawianego komiksu jest jego mocnym punktem. Goodhart rysuje bardzo staranie z dbałością o drugi i trzeci plan. Świat w jego  pracach jest uporządkowany, postaci zindywidualizowane, ale tylko do określonych ról – piękność, przystojniak, luzak, brzydula itp., itd.  Doskonale współgrają z jego rysunkami kolory Jeremy Lawsona, który paletę ograniczył do odcieni niebieskiego i delikatnego fioletu, co w połączeniu z dużą ilością czerni może skojarzyć się z estetyką tytułów znajdujących się poza nawiasem mainstreamu.

Komiks Myracle i Goodharta to piękna bajka o zmianie życia na lepsze. Wystarczy wyjść na ulicę, a wszystko jakoś się samo ułoży. Po drodze zawsze znajdą się osoby gotowe bezinteresownie wyciągnąć do nas pomocną dłoń (i nie tylko o Wayne’a tu chodzi). Nie musimy przejmować się konsekwencjami własnych działań i wyborów. Czy tak naprawdę wygląda życie? Opuszczenie rodzinnego „złego domu” i bezdomność nie są czymś prostym i przyjemnym, jak starają się wmówić czytelnikom autorzy „W blasku księżyca”. Bo gdyby tak było rzeczywiście, dzieciaki unikałyby maltretowania, a świat byłby czysty i piękny jak na kadrach Goodharta... Naiwne to dzieło. Miejmy nadzieję, że tę głupiutką bajeczkę czytająca ją młodzież skwituje zasłużonym facepalmem. 

 

Tytuł: Catwoman. W blasku księżyca

  • Scenariusz: Lauren Myracle
  • Rysunki: Isaak Goodhart
  • Przekład: Alicja Laskowska
  • Wydawca: Egmont
  • Data publikacji: 
  • Oprawa: miękka
  • Papier: kreda
  • Druk: kolor 
  • Stron: 192
  • Format: 150x230
  • ISBN: 978-83-281-5833-7
  • Cena: 34,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.

 

Galeria


comments powered by Disqus