„Ultimate X-Men” tom 1 - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Motyl

Dodane: 12-02-2021 22:55 ()


Kwestią czasu było wydanie przez Egmont drugiego obok Spider-Mana tytułu ze świata Ultimate. Nikogo nie powinienem dziwić wybór bohaterów, bo obok Pająka autorstwa Briana Michaela Bendisa mutanci wykreowani przez Marka Millara byli pewniakiem. Seria, która debiutowała na amerykańskim rynku dokładnie dwadzieścia lat temu, zebrała bardzo dobre opinie, odświeżyła świat homo superior, a także była idealną lekturą dla młodych czytelników, którzy gubili się w wieloletnich runach sztandarowych tytułów z X w nazwie. To już drugie podejście do tej publikacji w Polsce, poprzednio w 2004 roku przedruki serii ukazywały się nakładem nieistniejącego już Dobrego Komiksu. Teraz możemy spodziewać się pełnej i miejmy nadzieję skończonej edycji tego cyklu.

Niebotyczny sukces Ultimate X-Men leży w prostym zamyśle, który przyświecał Marvelowi. Przedstawić znaną historię jeszcze raz, odpowiednio dopasowaną do współczesnych realiów, pozbawioną rachitycznych rozwiązań, odartą z archaicznej i mało dynamicznej narracji. Bohaterowie zostali odmłodzeni, nadano im nieco bardziej drapieżnego i niepokornego wyglądu, a przede wszystkim byli nastolatkami z mocą, czyli postaciami, z którymi młody czytelnik mógł się bez problemu utożsamiać. Dodatkowo postanowiono niektórym bohaterom nieco namieszać w życiorysach, zmienić ich ugrzeczniony charakter, aby nie tylko nowi czytelnicy, ale również ci przyzwyczajeni do wcześniejszych przygód mutantów znaleźli w historii kreślonej piórem Millara coś dla siebie. Przepis okazał się w stu procentach trafiony, a Marvel mógł liczyć zyski tego przedsięwzięcia.

W pierwszym tomie utrzymujemy dwie historia. Otwierająca album to typowe formowanie i docieranie się drużyny. Charles Xavier pragnie stworzyć zespół obdarzonych ponadprzeciętną mocą młodzieńców, aby ci walczyli w myśl jego szczytnych ideałów, jednocześnie uskuteczniali niedościgniony model harmonijnego współistnienia homo sapiens i homo superior. Po przeciwnej stronie barykady znajduje się niegdysiejszy przyjaciel Xaviera, Erik Lensherr. Magneto ma całkowicie inne wyobrażenie o roli mutantów w świecie, widzi ich stanowczą supremację i zamierza bezpardonowo wcielić swój fantazmat w czyn. Mistrz magnetyzmu mając do dyspozycji grupę mutantów o kryminalnej przeszłości, stanowi niebezpiecznego przeciwnika dla raczkującej formacji bohaterów Xaviera znanej jako X-Men. W drugiej opowieści przeszłość dosięga Wolverine'a, a że obecnie pazurzasty berserker umościł sobie gniazdko w instytucie Xaviera, to również reszta zespołu zostaje wystawiona na wymagającą próbę. Zakapiory z tajnego programu Broni X wyłapują mutantów, poddają ich szkoleniu i pod groźbą rychłej anihilacji wykorzystują do nie do końca oficjalnych i zgodnych z prawem misjach. Hałastrze zdeprawowanych mutantów przewodzi pułkownik Wraith, który od lat ma na pieńku z Loganem. Tym razem jednak stawka jest znacznie większa, bo życie całej ekipy X-Men.

Millarowi udało się tchnąć nową jakość w nieco już skostniałe perypetie mutantów. Nadał ich przygodom młodzieżowego, współczesnego charakteru, a jednocześnie zadbał o charakterologiczny rozwój każdego z członków ekipy X. Nie są to bowiem nastolatkowie, którym przyświecają szczytne idee, a raczej, każdy z nich jest po przejściach, sparzył się w dotychczasowym życiu i w instytucie Xaviera odnalazł prawdziwy dom i okazję na drugą szansę. Nie da się ukryć, że Ultimate X-Men utrzymany jest w znacznie brutalniejszym tonie niż tradycyjne przygody mutantów, a postaci często stawiane są pod ścianą i muszą wybierać mniejsze zło. Na tym polega atrakcyjność tego tytułu, bo nawet jeśli Millar reinterpretuje początki tej zasłużonej dla Domu Pomysłów grupy, to stara się zachować dobrze znane i kanoniczne dla niej elementy.

Za stronę graficzną publikacji odpowiada szereg utalentowanych autorów z braćmi Kubert na czele. Marvel wiedział, że wizualna część tego przedsięwzięcia jest na tyle istotna, aby odświeżone wyglądy bohaterów kusiły nowych czytelników. W sferze graficznej mamy zatem wspomnianych wirtuozów w osobach Kubertów, których dzielnie wspierają Tom Raney, Tom Derenick i Aaron Lopresti. Druga część albumu odrobinkę odstaje poziomem od pierwszej, ale ogólnie na stronę ilustracyjną nie można narzekać. Warto docenić też rolę inkerów, których pokaźne grono wspiera poczynania rysowników. Album obfituje w wiele udanie zakomponowanych scen konfrontacyjnych, a fabuła wydatnie stawia na dynamiczną akcję bez zbędnych i przydługich monologów mających podkreślać moralne rozterki bohaterów. Jest więc ostro, stymulująco, a przede wszystkim fabuła angażuje uwagę. Niestety, pewne zgrzyty można znaleźć w tłumaczeniu. Chyba najbardziej rzucającym się w oczy jest przechrzczenie Juggernauta na Wyburzyciela. 

Przez pierwszy zbiorczy album mknie się ze sporym zainteresowaniem. Można rzec, że wreszcie doczekaliśmy się jednej z osobliwych inkarnacji X-Men w blisko sześćdziesięcioletniej historii tej grupy. Lepiej późno niż wcale. Oby wydawnictwo Egmont utrzymało niezłe tempo publikacji kolejnych tomów i uraczyło nas całością Ultimate X-Men

 

Tytuł: Ultimate X-Men tom 1

  • Scenariusz: Mark Millar
  • Rysunki: Adam Kubert, Andy Kubert, Tom Raney, Tom Derenick, Aaron Lopresti
  • Tusz: Art Thibert, Danny Miki, Scott Hanna, Joe Kubert, Lary Stucker
  • Okładka: Leinil Francis Yu
  • Przekład: Marcin Roszkowski
  • Wydawca: Egmont
  • Data wydania: 28.10.2020 r.
  • ISBN: 9978-83-281-9681-0
  • Oprawa: twarda
  • Stron: 324
  • Papier: kreda
  • Druk: kolor
  • Format: 170x260
  • Cena: 99,99 zł

Zawartość niniejszego wydania zbiorczego opublikowano pierwotnie w miesięczniku „Ultimate X-Men” nr 1-12, 1/2 (luty 2001-styczeń 2002, czerwiec 2002)
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji

Galeria


comments powered by Disqus