„Phoenix. Zmartwychwstanie”: „Powrót Jean Grey” - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Motyl

Dodane: 06-02-2021 23:42 ()


Minęły już te czasy, gdy śmierć i powrót Jean Grey wywoływały ekscytację u miłośników jednej z najpotężniejszych mutantek w dziejach X-Men. Marvel niczym zdarta płyta gra tę samą melodię, nie umiejąc nadać jej oryginalnego wyrazu. Postać Phoenix wymyślona przez Chrisa Claremonta i Johna Byrne'a zawsze łączyła wewnętrzny dramat targanej wyrzutami sumienia mutantki z niczym nieograniczoną mocą kosmicznej istoty, która upatrzyła sobie jej wątłe ciało jako swoisty nośnik, emanację najskrytszych pragnień i mrocznych żądz. Początkowo z tym faktem była związana jakaś teoria, chęć poznania ludzkiej rasy, jej uczuć i dążeń, później pozostała już tylko moc anihilacji. W sumie Marvel przez lata nie bardzo wiedział, co z tym fantem zrobić. Phoenix jako moc wracała, była pokonywana i znów się odradzała. W myśl oklepanego powiedzenia: odrodzić się jak feniks z popiołów.

Najnowsze dokonanie w tej materii, które nawiedziło nasz rynek czytelniczy, czyli Phoenix zmartwychwstanie: Powrót Jean Grey nie zmienia zbyt wiele na temat nieśmiertelnego bytu nawiedzającego mikre ciało rudowłosej dziewczyny. Mało tego, jest to chyba najgorzej napisana i zilustrowana opowieść o Phoenix, jaka ukazała się na naszym rynku.

W różnych miejscach na świecie dochodzi do dziwnych wydarzeń, które mają jeden wspólny mianownik. Gdzieś na niebie pojawia się widok ognistego ptaka zwiastującego kłopoty. Mutanci podzieleni na różne frakcje bojowe ruszają do miejsc obecności kosmicznego bytu, jednak wszędzie przybywają już po fakcie. Z czasem muszą skorzystać z pomocy innej telepatki, która wprost przekazuje informacje o możliwym miejscu pobytu niechcianego gościa. A że w kupie siła, wszystkie kolorowe formacje X-Men ruszają na spotkanie, a zapewne i nielichą konfrontację z dawną przyjaciółką.

Komiks autorstwa Matthew Rosenberga jest napisany bez polotu, pomysłu, a przede wszystkim emocji związanych z postacią Phoenix. Nie ma tu żadnego zaskoczenia, przejmujących momentów czy zapadających w pamięć scen walki. Jest za to mnóstwo przynudzania i – co chyba najgorsze w obecnych tytułach z X na okładce – niepotrzebna i męcząca ekspozycja bohaterów. Powrót Jean Grey zawiera chyba największą ilość podopiecznych Charlesa Xaviera zgromadzonych na metr sześcienny papieru, a przy okazji tak pięknie niewykorzystanych. Autor wyciąga przeciw wszechpotężnej istocie grube armaty, z których nie oddaje ani jednego strzału. Obecność drugiego czy trzeciego garnituru X-Men w tej historii pokazuje tylko, jak bardzo wyjałowione z pomysłów jest uniwersum Marvela i nawet niegdysiejsze samograje w rękach przeciętnych wyrobników stają się beznamiętnymi historiami, o których chcemy jak najszybciej zapomnieć. Finał oczywiście nie pozostawia żadnego zaskoczenia i jest marną wykładnią przygód opisanych na łamach tego albumu.

Warstwa graficzna również pozostawia wiele do życzenia. Brak jednolitości w sferze wizualnej to już od pewnego czasu bolączka nowych tytułów z mutantami. Na domiar złego Marvel wybrał do tego przedsięwzięcia przeciętnych wyrobników, którzy nie tylko nie zawsze umieją oddać proporcje ludzkiego ciała, ale też niejednokrotnie rysują facjaty postaci w niczym nieprzypominające sztandarowych członków X-ekip. Gdzieś z tej mierności na czoło wybija się jedynie Leinil Francis Yu, którego charakterystyczna kreska nadaje odrobiny mroku opowieści. Niemniej i w jego przypadku nie jest to szczyt możliwości, w czym zasługa niespecjalnie udanego wyboru inkera dla rysunków Yu.

O Powrocie Jean Grey trudno mówić inaczej niż o rozczarowaniu. Nie jest to zbyt udany album, a wszystkich mających w pamięci Dark Phoenix Sagę raczej wprawi w osłupienie i konsternację. Przy tego typu publikacjach pojawia się odwieczne pytanie, ile można odcinać kuponów od dawnych sukcesów? W przypadku Marvela wydaje się ono niezasadne, bo Dom Pomysłów już dawno zjadł swój ogon i obecnie w typowo rozrywkowych pozycji ma niewiele do powiedzenia. Tym bardziej szkoda, bo w redakcji tego molocha nie brakuje talentów, które ożywiłyby świat mutantów zarówno na polu scenariuszowym, jak i ilustratorskim. 

 

Tytuł: Phoenix. Zmartwychwstanie: Powrót Jean Grey

  • Scenariusz: Matthew Rosenberg
  • Rysunki: Joe Bennett, Carlos Pacheco, Ramon Rosanas, Leinil Francis Yu
  • Przekład: Maria Jaszczurowska
  • Wydawca: Egmont
  • Data publikacji: 2.12.2020 r. 
  • Oprawa: miękka ze skrzydełkami
  • Objętość: 144 strony
  • Format: 167x255
  • Papier: kreda
  • Druk: kolor
  • ISBN: 978-83-281-9667-4
  • Cena: 39,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji. 

Galeria


comments powered by Disqus