„Terra Incognita” - recenzja

Autor: Jarosław Drożdżewski Redaktor: Motyl

Dodane: 04-02-2021 22:34 ()


„Duch w pancerzu” – tym skądinąd kultowym w pewnych kręgach określeniem można na wstępie nazwać bohatera powieści graficznej stworzonej przez Łukasza Ryłko, autora „Śmiercionośnych”, czyli jednego z jego poprzednich komiksów, którego pewna część zresztą została wyróżniona podczas MFKiG w 2015 roku. Skąd to określenie? Wystarczy, że przebrniecie przez kilka pierwszych stron albumu wydanego przez Kulturę Gniewu, a sami się przekonacie. Ot człowiek taki, jak każdy z nas musi pewnego dnia wyjść z domu. Proza życia? Do pewnego momentu może tak, ale wszystko zmienia się o 180 stopni, gdy człowiek ten niefortunnie stawia stopę, przewraca się i…budzi się jako robot w zupełnie nieznanej sobie rzeczywistości. Co? – zapytacie. Szary człowiek, który za chwilę staje się robotem? O co chodzi? No właśnie w tak intrygujący sposób Ryłko rozpoczyna snucie swoje historii. Bardzo szybko realizm zmienia się w fantastykę, a dzięki temu prostemu de facto zabiegowi czytelnik od razu wsiąka w kreowany świat i czuje to samo zagubienie co „Jedynka” – tak właśnie nazwany jest bohater historii. W końcu bowiem ani on, ani my, którzy po historię sięgnęli, nie wiedzą z początku, co się dzieje, co to za dziwna planeta, jak nasz bohater – w ludzkiej postaci – tam trafił, w końcu, jak ma to miejsce opuścić. I wiecie co? Na wiele postawionych przez autora pytań nie dostaniecie odpowiedzi wprost, wiele z nich będziecie musieli sobie dopowiedzieć lub jeszcze lepiej wydedukować ze strzępków informacji, które zdradzi Ryłko w ciągu tych około 300 stron.

I choć „Terra Incognita” jest komiksem tak innym od „Śmiercionośnych”, to jednak widać w nich pewne podobieństwa, które pokazują drogę obraną przez autora, a także to, co charakteryzuje jego twórczość. Tym „czymś” są odnośniki do innych dzieł popkultury, które można było dostrzec zarówno w rzeczonych „Śmiercionośnych”, jak i w najnowszej jego pracy. I zapewne w większości relacji czy komentarzy traktujących o najnowszej publikacji Ryłko przewijać się będzie nazwisko Stanisława Lema, to inspiracji jest tu dużo więcej, a ich wyszukiwanie każdemu fanowi literatury czy filmu sprawi frajdę. Na plus należy więc zaliczyć to, jak Ryłko na język komiksu przekłada język literacki i jego najlepsze gatunkowo owoce. Wspólnym mianownikiem między tymi dwoma komiksami – jeśli już przy podobieństwach jesteśmy – jest niesamowita szata graficzna obydwu. Już w poprzednim – zresztą również wydanym przez Kulturę Gniewu – komiksie Ryłko dał się poznać jako autor posługujący się świetną, intrygującą i cieszącą oko kreską. Doskonale operuje on czernią i bielą, łącząc realizm z surrealizmem i fantastyką naukową – jak ma to miejsce w „Terra Incognita”. Przez długi czas recenzowany komiks jest…niemy, dzięki czemu skupiamy swoją uwagę w pełni na rysunkach. I choć tego typu historia jest bez słów trudna do opowiedzenia (stąd w dalszej fazie tekstu jest dużo więcej) to ten fragment historii pozwala nam w pełni nacieszyć oczy tymi przepięknymi rysunkami Ryłki. Niekiedy surowy klimat mocnego science fiction przełamywany jest dynamicznymi scenami akcji lub pięknymi kadrami ukazującymi atmosferę wykreowanego świata. Tajemniczy, ciekawy, intrygujący, w końcu pełen detali i szczegółowości album wciąga nas graficznie od pierwszej do ostatniej strony, a z każdej planszy niemalże wylewa się trud włożony przez autora, który włożył wszystkie swoje siły, aby to, co oddaje w ręce czytelnika, było rzeczą wyjątkową. To po prostu się czuje i nawet jeśli sama historia was nie kupi, to zawarte w komiksie rysunki sprawią, że ogromną przyjemnością będzie jego…oglądanie.

Powyższym akapitem nie chciałem oczywiście zaznaczyć, że fabuła jest zła, że opowiadana przez Ryłkę historia nie intryguje czy nie wciąga. Podkreślając to, jak dobre są w tym komiksie rysunki, jednocześnie zaznaczyć chcę, że  scenariusz tego komiksu jest tak samo dobry. To pełnokrwista opowieść fantastyczna z górnej półki. O odniesieniach do literatury wspomniane było już wcześniej, natomiast warto też podkreślić, że komiks ten ma mnóstwo niedopowiedzeń, elementów, które mają nas naprowadzić na trop, nie dając nam jednak prostej i jednoznacznej odpowiedzi. Przemierzamy więc z „Jedynką” ten tajemniczy świat, powolutku odkrywając jego tajemnice, zagadki i poznając kolejne elementy. Wraz z rozwojem akcji dowiadujemy się, czym on jest, na jakich filarach jest oparty, w końcu odkrywamy niesnaski, które dzielą jego mieszkańców. Scenariusz trudno uznać za prosty, wymaga on od nas bowiem zaangażowania, odwdzięczając się za nie nietuzinkową, oniryczną historią, która zadowolić powinna każdego fana gatunku. Budowana na kartach albumu atmosfera nie zanika nawet przez moment, a ważne pytania zostają z tyłu naszej głowy jeszcze przez dłuższy czas po skończeniu publikacji. Tym samym Ryłko udowodnił, że długa przerwa od komiksu wykorzystana została najlepiej, jak być mogła. Wrócił on do komiksowa z naprawdę dobrą, wymagającą i dającą satysfakcję czytelnikowi historią o człowieczeństwie, egzystencji, która jest naszym udziałem czy kierunku naszego rozwoju.

Jeśli więc jesteście gotowi na taki surowy, ale nastrojowy komiks z gatunku science fiction, zaczytujecie się fantastyce naukowej, w końcu lubicie świetnie narysowane tytuły, to „Terra Incognita” jest dla was doskonały wyborem, który śmiało wam polecam. Lektura tego komiksu i jego oglądanie sprawi wam dużą frajdę, gdyż Ryłce udało się stworzyć rzecz wyborną w swojej konwencji.

 

Tytuł: Terra Incognita

  • Scenariusz: Łukasz Ryłko 
  • Rysunki: Łukasz Ryłko 
  • Wydawnictwo: Kultura Gniewu
  • Data publikacji: 20.01.2021 r.
  • Druk: kolor
  • Oprawa: twarda
  • Format: 165x230 mm
  • Stron: 304
  • ISBN: 9788366128552
  • Cena: 89,90 zł

Dziękujemy wydawnictwu Kultura Gniewu za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus