„Jest Zabawa” - recenzja

Autor: Piotr Dymmel Redaktor: Motyl

Dodane: 21-01-2021 23:18 ()


Brecht Evens podobno marzył w dzieciństwie, by zostać astronautą. I chociaż w sensie ścisłym nie udało mu się spełnić marzenia, jego komiksowe realizacje to potężne, międzyplanetarne tripy. Komiksy belgijskiego artysty zaczynają się bowiem tam, gdzie kończyła „Odyseja kosmiczna” Kubricka, lotem w nieznane astronauty Bowmana.

Kosmiczna metaforyka wybrzmiewa bardzo wdzięcznie w kontekście wizualnie nieprzeciętnych realizacji Brechta Everesta, ale trzeba napisać, że w przypadku wydanego pod koniec zeszłego roku przez Timofa komiksu „Jest Zabawa”, jest ona tylko połowicznie zasadna. W planie opowieści, ostatni komiks autora „Pantery”, to bowiem historia boleśnie przyziemna i osobista. Evens, wiele lat mierzący się z chorobą dwubiegunową, w „Jest Zabawa” rozprawia się z prywatnymi demonami, przy okazji stawiając przygnębiającą diagnozę społeczeństw schyłkowego konsumpcjonizmu. Dodatkowo biorąc poprawkę na obecną sytuację pandemiczną, tytuł ten może być traktowany jako podzwonne pewnego stylu życia, który może nigdy nie wrócić.

Jednak po kolei.

Poznajemy trójkę bohaterów. Jona (mężczyzna) siedzi na walizkach, następnego dnia ma opuścić miasto (angielski tytuł komiksu to „The City of Belgium”) i dołączyć do swojej żony Camille w Berlinie. Postanawia ostatni wieczór spędzić na zabawie. W tym celu wybiera się do ulubionej restauracji, gdzie wpada na dawnego kumpla z dzieciństwa, Łysego, który właśnie wyszedł z więzienia i ma zamiar odzyskaną wolność uczcić spektakularnie w towarzystwie Jony. W tej samej restauracji przy innym stoliku zabawę rozpoczyna Victoria, kobieta o fryzurze Kleopatry. Vicky towarzystwa dotrzymuje jej nadopiekuńcza siostra Sara i dwójka znajomych. Towarzystwo dba o dobre samopoczucie Victorii, gdyż kobieta pogrążona jest w depresji. Przy jeszcze innym stoliku natykamy się na Rodolphe’a, szerzej znanego jako Baron Samedi, barwną, miejską personę – jak się wkrótce okaże – człowieka nękanego chorobą dwubiegunową (alter ego Brechta Evensa?), który czeka na przyjaciółkę Jasmijn. Rodolphe ewidentnie potrzebuje pomocy, a przynajmniej możliwości podzielenia się z kimś bliskim udręką. W wyniku splotu niefortunnych zdarzeń i coraz większych dawek alkoholu oraz kokainy cała trójka lada moment wyruszy w odurzającą odyseję poprzez nocne miasto i własne psychozy.

W tym momencie kończy się zasadniczo fabuła komiksu, a zaczyna opowieść czysto wizualna, przywodząca skojarzenia z intensywną twórczością Gaspara Noé, dziełami filmowymi pokroju „Wkraczając w pustkę” czy „Climax”. Stopniowe zanurzanie się bohaterów w alkoholowo-narkotycznym widzie skutkuje coraz intensywniejszym zakłóceniem percepcji i piętrzeniem się doznań wzrokowych z pogranicza halucynacji – czemu bardzo służy posługiwanie się przez Evensa techniką farb akwarelowych.  Plansze komiksu atakują feerią kolorów, natłokiem płaskich, piętrzących się planów, falowaniem kształtów postaci i otoczenia, niedookreślonością oraz wrażeniem płynności obrazów. Tym samym „Jest Zabawa” dołącza do wąskiego grona komiksów skrajnie wizyjnych, eksperymentalnych. Zresztą, dzieło Evensa to dobry punkt wyjścia do dyskusji na temat tego, czym jest komiks i w którym miejscu jeszcze możemy mówić o tej dziedzinie sztuki, a w którym ekspresyjne realizacje, takie jak „Jest Zabawa” tracą z nią kontakt. Artysta bardzo wcześnie, bo już na etapie prac nad komiksem „The Wrong Place” zerwał ze sztywnym podziałem komponowania plansz według reguły kadrów i charakterystycznych „dymków”. Rzecz jasna, ślady tych typowych komiksowych rozwiązań są obecne również tutaj, ale w żadnym razie nie dominują wizualnej strony komiksu pełnego eksperymentów formalnych. Mamy więc plansze nieomal pozbawione ingerencji twórczej, ale mamy też takie, w których natłok planów, kolorów i tekstu (często stanowiącego odrębny wizualny znak) do złudzenia przypomina barwną litografię – technikę, którą z coraz większym zaangażowaniem zgłębia ostatnio Brecht Evens. Kto wie, czy „Jest Zabawa” nie jest jednym z ostatnich komiksów artysty stopniowo podążającego w kierunku sztuki czysto galeryjnej, o czym w jednym z wywiadów wspominał belgijski twórca.      

„Jest Zabawa” nie jest opowieścią prowadzącą do wyraźnie wybrzmiewającej puenty. To raczej dokument, próba uchwycenia w obrazie i w mniejszym stopniu słowie stanu świadomości człowieka ponowoczesnego, napędzanego nieustanną potrzebą zabawy na granicy zatracenia, dręczonego chorobami cywilizacyjnymi, dryfującego przez życie w rytmie pracy (lub jej braku) oraz straceńczych miejskich eskapad. Nieprzypadkowo wszyscy bohaterowie komiksu podążają w kierunku klubu o nazwie „Disco Harem”, chociaż nie każdemu będzie dane tam dotrzeć. Miasto w ujęciu Brechta Evensa jawi się nieomal jako przestrzeń biblijnych zmagań sił, czemu służą kompozycje centralnie i symetrycznie odmalowanych przestrzeni klubowych czy wnętrza taksówek, unoszących w noc bohaterów, płynących przez miasto niczym Lewiatan. Gdzieś tam, w tym chaosie języków i emocji, nocnych gier świateł i narkotycznych majaków przebłyskują refleksy rzeczywistości: a to któryś z bohaterów wspomni coś o Brexitcie, a to rzuci jakąś uwagę o uchodźcach, ale ogólnie każdy pogrążony jest w swoim własnym świecie psychoz i manii. Zwłaszcza wątek Barona Semedi, z uwagi na podobieństwo do prywatnych doświadczeń i przeżyć autora, wydaje się szczególnie przejmujący, urywa fabułę komiksu w niepokojącym wrażeniu rozpłynięcia się bohatera w bliżej nieokreślonej pustce.

„Jest Zabawa” to komiks wyjątkowy, poszukujący odbiorcy odważnego, znudzonego konwencją. Próżno szukać wśród wydawnictw, które ukazały się na polskim rynku w zeszłym roku, dzieła o tak radykalnie przesuniętych granicach gatunkowych. Jedynie „Imaginarium zbiorowe” Wesleya Rodriguesa w jakiejś mierze podejmuje rękawicę rzuconą przez Evensa, chociaż robi to przy użyciu innych środków wyrazu. Francuski tytuł „Jest Zabawa” (les rigoles) oznacza „kanały”. Do Dzielnicy Kanałów w poszukiwaniu zabawy zmierzają bohaterowie komiksu, ale przecież bawiąc się wieloznacznością tego słowa, można też powiedzieć, że Brecht Evens w tym tytule wpuścił swoich bohaterów oraz nas, czytelników, w niezły kanał.

 

Tytuł: Jest Zabawa

  • Scenariusz: Brecht Evens
  • Rysunki: Brecht Evens
  • Tłumaczenie: Olga NIziołek
  • Wydawca: Timof Comics
  • Format: 195x240
  • Oprawa: twarda
  • Liczba stron: 336
  • Druk/barwność: kolorowy
  • Zalecane dla odbiorcy: Dojrzalsi czytelnicy
  • Komiks nr 319
  • Wydanie: I
  • Data wydania: 21 grudnia 2020 r. 
  • ISBN: 978-83-66347-47-2
  • Cena: 140 zł

Dziękujemy wydawnictwu Timof i cisi wspólnicy za udostępnienie egzemplarza. 

Galeria


comments powered by Disqus