„Gladiatorzy” - recenzja

Autor: Luiza Dobrzyńska Redaktor: Motyl

Dodane: 04-01-2021 20:19 ()


Gladiatorzy działają mocno na ludzką wyobraźnię, choć ich istnienie nie miało w sobie nic romantycznego. Ludzie, którzy najczęściej nie z własnej woli dostarczali obywatelom Rzymu rozrywki, mieli więcej niż dostateczne powody, by przeklinać swój los. W ich egzystencji nie było nic pociągającego - no, może za wyjątkiem tej chwili, gdy zwycięzca był królem wieczoru, oklaskiwanym entuzjastycznie przez żądną krwi gawiedź. Lecz do tego należało zwyciężyć.

Wbrew pozorom gladiatorzy istnieli nie tylko w Imperium Romanum. W innych państwach i kulturach byli, rzecz jasna, inaczej nazywani, ale ich rola zostawała taka sama. Walczyli na śmierć i życie ku rozrywce widzów lub w ofierze dla miejscowych bogów - nawet starożytny Rzym przejął tę tradycję, jak się zdaje, z etruskiego zwyczaju zmuszania jeńców wojennych do rytualnych walk.  Dlatego antologia "Gladiatorzy" bynajmniej nie zaczyna się ani nie kończy w Colosseum.

Najnowszy projekt Fabryki Słów zgromadził dwudziestu jeden wysokiej klasy autorów, którzy stworzyli po jednym opowiadaniu w temacie określanym przez tytuł zbioru. Akcja tych opowiadań toczy się w różnych miejscach i różnych czasach. Jedni autorzy spisali się lepiej, inni gorzej, choć w sumie wszyscy wywiązali się z zadania od strony literackiej na ocenę przynajmniej dobrą plus. Z oryginalnością natomiast jest różnie. Jedne były inspirowane przez Imperium Romanum, co najbardziej oczywiste, w innych jednak odnajdziemy echa "Igrzysk śmierci" czy wydarzeń historycznych z terenu Ameryki Południowej. A czasem taka walka dotyczy po prostu sfery duchowej. Trzeba przyznać, że nie wszystkie budzą zachwyt, a w dwóch czy nawet trzech przypadkach miałam wręcz wrażenie, że autor "odbębnił" temat i tyle. Są wśród nich i tacy, którzy najwyraźniej uważają, że dla stworzenia "męskiego" nastroju trzeba sypać wulgaryzmami i niewiele więcej potrzeba.

Gdybym miała wskazać swego faworyta w tym zestawieniu, bez wątpienia byłoby nim opowiadanie kończące antologię, "Hymn do Pierzastego Węża" Michała Puchalskiego.  Według mojej oceny bezdyskusyjnie przerasta o głowę pozostałe utwory, może za wyjątkiem doskonałego jak zwykle Andrzeja Pilipiuka. Z pozostałych ciekawie prezentuje się "Colosseum Inferno" Marcina Podlewskiego (w tle można dojrzeć słabą, lecz wyraźną reminiscencję genialnej książki "Przynieście mi głowę Księcia" Zelaznego i Sheckleya). Jeśli jednak chodzi o czyste emocje, to największe wrażenie wywarł na mnie "Czempion" Wojciecha Kowalskiego - krótkie, mroczne, nieszablonowe i wstrząsające do głębi opowiadanie. Nie mogłam przestać o nim myśleć przez kilka dni. To wiele mówi o autorze, którego twórczości nawet dotąd nie znałam.

Antologia pozornie tylko mówi o czasach odległych, przeszłych lub przyszłych. Tak naprawdę przetrwało w nas wiele ze starożytnych Rzymian i raczej to nie zginie. Mimo że zdajemy sobie sprawę, jaką otchłanią nieszczęścia było ich życie, dziś fascynują nas do tego stopnia, że... mamy własną odmianę gladiatorów, no bo jak nazwać pewne rodzaje sportów widowiskowych? Nikt dziś co prawda nie dobija pokonanych, ale zdarzają się wypadki śmiertelne, i to wcale nie tak rzadko. A sam sport szeroko pojęty stał się machiną, w której młodych ludzi, czasem wręcz dzieci, zużywa się i niszczy bezkarnie dla zysku, rzucając beztrosko wyeksploatowane "wytłoki" na śmietnik życia.  Po to, by kilku mistrzów mogło zabłysnąć, tysiące każdego roku przegrywa życie, nie będąc nawet dostrzeżonymi przez wielbicieli rozgrywek. Tak, nie mamy jeszcze "na tapecie" rozgrywek takich jak w "Uciekinierze" Kinga lub we wspomnianych już "Igrzyskach śmierci", przynajmniej nie legalnie. Jednak niedaleko nam do nich, bardzo niedaleko.  Nie traktujemy poważnie tego, co widać w telewizji  lub nawet na żywo. Ludzie walczą o miejsca przy ringu lub na trybunach. Wiwatują jak szaleni, widząc dobry nokaut, choć może kryć się za nim ciężkie okaleczenie lub nawet śmierć, a zawsze zostawia to ślad.  Wypadek nawet śmiertelny na torze Formuły 1 wydziera im okrzyk przerażenia, ale za moment zapominają o zawodniku, który spłonął w swym bolidzie lub trafił do szpitala i nie wiadomo, czy przeżyje. To w końcu jego wybór, nikt mu nie kazał.  Mimo wielu wypadków śmiertelnych podczas gal wrestlingu nadal przyciągają one całe rzesze fanów, dla których uciechy zawodnicy codziennie narażają się na śmierć lub kalectwo (walki są inscenizowane, ale nadal to bardzo niebezpieczne). I my mamy czelność potępiać obywateli Imperium Romanum?

Antologia "Gladiatorzy" dostarcza nie tylko rozrywki. Daje nam okazję pomyśleć trochę nad nami i naszymi priorytetami w życiu. Jeśli miałabym coś jej zarzucić całościowo, to jedynie szatę zewnętrzną. Książka jest zbyt gruba, nawet jak na "cegłę", a jej okładka zbyt marna, z byle jakiego kartonu. W bibliotece po kilkukrotnym wypożyczeniu zostaną z tego tomiszcza strzępy, chyba że wcześniej zostanie oddane do introligatora. Lepiej było zrobić z tego dwie części solidniej wydane i z twardą okładką.

 

Tytuł: Gladiatorzy

  • Gatunek: opowiadania
  • Autorzy: praca zbiorowa
  • Ilość stron: 756
  • Okładka: miękka
  • Wydawnictwo: Fabryka Słów
  • Rok wydania: 13.11.2020 r. 
  • ISBN: 978-83-7964-561-9
  • Cena: 54,90 zł 


comments powered by Disqus