„Pokolenia” - recenzja
Dodane: 11-12-2020 06:52 ()
Przy okazji recenzowania „Uniwersum DC według Mike’a Mignoli” wspominałem, że antologie mają różny poziom artystyczny. Rzadko jednak zdarza się, aby któraś była w całości nieudana. Niestety „Pokolenia” są właśnie tego przykładem. Naprawdę nie potrafię rozgryźć, jakimi wytycznymi kierowali się redaktorzy Marvela, artyści piszący i rysujący dziesięć tu zawartych historii. Nie wiem, po prostu nie wiem. Tak zgranej płyty nie puszczano od dawien dawna.
Wraz z rozwojem uniwersum Dom Pomysłów doczekał się kolejnych, nowych, ale w gruncie rzeczy tych samych bohaterów. I o ile, kiedyś, dawno, dawno temu, bez wątpienia w odległej galaktyce, każdy heros Marvela wyróżniał się na tle innych, o tyle w dzisiejszych czasach stara gwardia zatraciła swoją unikatowość, a nowa nie posiada jej wcale. Ta swoista makdonaldyzacja superbohaterów głównego nurtu staje się już nie do zniesienia. Dlatego nie dziwi mnie fakt, że starsi czytelnicy wolą kupować komiksy, które już mają na półkach. Powracanie wspomnieniami do minionej epoki nie jest tylko nieuzasadnioną tęsknotą za tym, co było przysłowiowo lepsze, ale chęcią obcowania z produktem, za którym stali ludzie gotowi stworzyć coś wielkiego i znaczącego, niebędący jeszcze trybikami w korporacyjnej machinie, tylko mający świadomość, że oto zmieniają komiks, że historia medium dzieje się na ich oczach.
Z dzisiejszej perspektywy tamte opowieści (z lat 60., 70. i w mniejszym stopniu z 80. ubiegłego wieku) mogą wydawać się naiwne i trącić myszką. Wiele z nich brzydko się zestarzało, ale nie podlega wątpliwości, że były tworzone z pasji, z serca i że dały podwaliny pod dzisiejszy superbohaterski przemysł. „Pokolenia” są przykładem tego, jak współcześni artyści nie potrafią przelać na dzisiejszy język tej całej oldskulowej otoczki twórczości Lee, Kirby’ego, Romity, Starlina, Millera i innych znakomitości. A jest ona niezwykle ważna w tej antologii. W końcu nowi herosi/heroiny przenoszą się w czasie, by spotkać swoich „oryginalnych” mentorów w przeszłości (poza wyjątkiem).
Tylko niezrównany Ramon Perez w opowieści „Pająki” oddał ducha minionej epoki, zawierając w swoich pracach całą introwertyczność rysunków Steve’a Ditko. Scenarzystą tego rozdziału jest oczywiście Brian Michael Bendis stojący za sukcesem „Ultimate Spider-Mana”. Trzeba mu przyznać, że umie wyciągać niepozorne fragmenty z uniwersum i przedstawić je w innym świetle, co uczynił już w swoim najlepszym dziele – „Jessica Jones: Alias”. Tu odnosi się do pamiętnego starcia Petera z Dr. Octopusem i konsekwencji tej batalii („The Amzaing Spider-Man # 32-33”). Szkoda tylko, że tym razem nie nadał historii emocjonalnego wydźwięku. Jednak o wiele bardziej drażniąca jest jego dialogowa maniera polegająca na tym, że każdy bohater musi kilkakrotnie powiedzieć – Taa (co z chęcią przejmują inni scenarzyści). To wszystko sprawdzało się na początku jego kariery, teraz zaś jest synonimem lenistwa tego zasłużonego scenarzysty, który notabene napisał, jako jedyny dwie historie do tej antologii. Druga – „Zbroja” – również wyróżnia się graficznie na tle pozostałych (Marco Rusy, Szymon Kudrański, Will Sliney i Nico Leon). W szczególności pod względem dynamiki i pomysłowego kadrowania, ale fabularnie, a przede wszystkim właśnie dialogowo to totalna porażka.
Zresztą nie ma w „Pokoleniach” dobrej opowieści. Niczego zaskakującego czy emocjonującego. To festiwal głupoty, tanich chwytów, taśmowy pisanych dialogów i oczywiście koszmarnych żartów. To samo można powiedzieć o warstwie wizualnej (pomijając wcześniej wyróżnione prace). Styl Marvela zaczyna opierać się na statycznych rysunkach, w których bohaterowie wyglądają, jakby byli wycięci z kartonu i hurtowo pokolorowani przez jakieś samoczynne cyfrowe urządzenie. Podczas czytania przyszła mi do głowy taka niezbyt przyjemna myśl, a mianowicie nie dziwi mnie już fakt, że Katarzyna Niemczyk (z całym szacunkiem dla niej i jej rysunków do „Mockingbird”, które bardzo mi się podobają) dostała angaż do Domu Pomysłów. W porównaniu z Matteo Bufganim („Najsilniejsi”), R.B Silvą („Phoenix”), Ramonem Rosanase, („Najlepsi”), Mahmudem Asrarą („Grom”) czy Paulem Renaudem („Ameryki”) jest ona po prostu mistrzynią.
Nie wiem, dlaczego dzisiejszy Marvel musi być taki na siłę super-cool-extra-ziomalski? Czy naprawdę chęć zarobku tłumaczy wszystko? Nie pozostało w tych postaciach już nic ludzkiego. To emocjonalnie wyprane kukły mające ogłupiać i wydurniać się pod dyktando decydentów w garniturach. Oczywiście nie zawsze tak jest, od czasu do czasu, ktoś przypomni sobie o tym, że to fascynujące ikony, za których sprawą można „na serio” opowiadać o współczesnym świecie, jednak dzieje się to coraz rzadziej. A czytając omawiany komiks, utwierdzam się w przekonaniu, że stare pokolenie schodzi na psy, a nowe nie ma nam niczego interesującego do zaoferowania. I nie dotyczy to tylko superbohaterów.
Tytuł: Pokolenia
- Scenariusz: Jason Aaron, Brian Michael Bendis, Cullen Bunn, Greg Pak, Nick Spencer, Margaret Stohl, Tom Taylor, Kelly Thompson, G. Willow Wilson
- Rysunki: Mahmud Asrar, Matteo Buffagni, Szymon Kudrański, Nico Leon, Ramón Pérez, Stefano Raffaele, Paul Renaud, Ramon Rosanas, Marco Rudy, Brent Schoonover, R.B. Silva, Will Sliney, Paolo Villanelli
- Przekład: Bartosz Czartoryski, Maria Jaszczurowska, Marek Starosta, Marceli Szpak, Weronika Sztorc, Anna Tatarska
- Wydawca: Egmont
- Data premiery: 28 października 2020 r.
- Oprawa: miękka ze skrzydełkami
- Objętość: 328 stron
- Format: 167x255
- Druk: kolor
- Papier: kreda
- ISBN: 978-83-281-9669-8
- Cena: 79,99 zł
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.
Galeria
comments powered by Disqus