„Czarny Młot/Liga Sprawiedliwości”: „Młot Sprawiedliwości” - recenzja

Autor: Tomek Kleszcz Redaktor: Motyl

Dodane: 05-12-2020 16:24 ()


Dziś pracujesz na zmywaku, jutro wymyślone przez ciebie postaci przeżywają wspólne przygody z Supermanem i Batmanem. Jeff Lemire odniósł sukces w iście amerykańskim stylu, a sądząc po licznie pojawiających się nowych tytułach, tenże sukces bynajmniej nie osłabił jego chęci do pisania. Tylko czy syty potrafi być równie kreatywny, co głodny? 

Idea jest banalna. Co by było, gdyby na farmę wysłać największych herosów Ziemi, ich miejsce zapełniając mieszkańcami farmy? Fakt, że to zupełnie osobne uniwersa nie ma tu oczywiście żadnego znaczenia. Crossovery widziały nie takie połączenia. Taki punkt wyjścia daje nieskończenie wiele możliwości i kreatywny twórca, jakim na pewno jest Lemire, potrafiłby z tej okazji z pewnością wiele wycisnąć. I tutaj pojawiają się schody. Poza ostrym startem i kilka pomniejszymi, błyskotliwymi pomysłami czytelnik nie znajdzie wiele ciekawych treści.

Co jest największą bolączką tego albumu? Nie wnosi nic nowego. Ani do jednego, ani do drugiego świata. Historia trzyma się kupy, choć momentami rozwiązania fabularne są zwyczajnie naiwne. Postaci żyją tylko dlatego, że czytelnicy mieli okazję wielokrotnie już z nimi obcować. Każdy, kto przeczytał kilka albumów z Batmanem, Supermanem czy całą serię Czarny Młot ma w swoim umyśle wyrobiony pewien obraz. Autor korzysta z tego zaplecza, ale nie tworzy nic nowego. Niczego nie nadbudowuje.  Gdyby zmienić kostiumy równie dobrze na farmę mogliby trafić  X - MEN albo Power Ranger, albo Kucyki Pony... 

Na obronę trzeba powiedzieć chociaż tyle, że album nie sięga dna, jakiego dotknął Czarny Młot 45. Aż tak tragicznie nie jest, chociaż trudno nazwać to pocieszającym argumentem. Duch serii wyparował. Wrzucenie kilku czołowych postaci ze świata DC nie przyniosło oszałamiających rezultatów, skoro scenarzysta nie przewidział dla nich konkretnych zadań. Skakanie po parastrefie i szybkie zmiany w scenerii to zdecydowanie za mało. In plus należy zaliczyć wybryki Gail - jedynej oryginalnej i żyjącej postaci oraz niczego sobie sprytne, oczywiście otwarte zakończenie.

Graficznie album jest poprawny, kolorystyka może być. I cóż... Tyle.

Dalsze rozwadnianie Czarnego Młota trwa. Pytanie, czy ma to sens i czemu służy. Po przeszło dwudziestu alternatywnych okładkach trudno nie oprzeć się wrażeniu, że jak nie wiadomo, o co chodzi... W tym miejscu powinienem napisać, że komiks powinien zainteresować fanów jednej lub drugiej drużyny, ale uczciwie rzecz stawiając, nie jestem o tym przekonany.

 

Tytuł: Czarny Młot/Liga Sprawiedliwości: Młot Sprawiedliwości

  • Scenariusz: Jeff Lemire
  • Rysunki: Michael Walsh
  • Wydawca: Egmont
  • Data publikacji: 28.10.2020 r.
  • Przekład: Tomasz Sidorkiewicz
  • Oprawa: miękka
  • Objętość: 168 stron
  • Format: 170x260
  • Papier: kreda
  • Druk: kolor
  • ISBN: 978-83-281-9892-0
  • Cena: 49,99 zł


Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus