„Resident Alien” tom 1: „Witamy na Ziemi” - recenzja
Dodane: 04-12-2020 18:04 ()
Kiedy go poznajemy, przedstawiciel obcej cywilizacji z kosmosu, ukrywając swoje pochodzenie, wiedzie spokojne życie na Ziemi w małym amerykańskim miasteczku Patience, gdzie oczekuje na ratunek. Pomysł ten na pierwszy rzut oka nie jest może szczególnie oryginalny, lecz cały jego urok tkwi w pomysłowym i zarazem prostym rozwinięciu. W tym przypadku wszystko zagrało, dzięki czemu „Resident Alien” okazuje się bardzo solidną obyczajówką doprawioną wątkami kryminalnymi, no i wpisującą się w gatunek science fiction, ma się rozumieć.
Napisane przez Petera Hogana scenariusze czyta się lekko i przyjemnie. Opowiedziane przez niego historie zdałyby pewnie egzamin również wtedy, gdyby chodziło o okrywającego się przed światem faceta z jakąś mroczną przeszłością, natomiast fakt, że my mamy do czynienia z kosmitą, dodaje fabule innego smaku. Po pierwsze dlatego, że obcy posiada nadludzkie zdolności, dzięki czemu wie rzeczy, o jakich zwyczajny człowiek nie miałby prawa wiedzieć. Na przykład to, czy ktoś kłamie, czy mówi prawdę. Chociaż tutaj kłania się serial „Magia kłamstwa”. Ma też tajemnicze urządzenie, które pełni rolę wytrycha. Po drugie dlatego, że nie jest wrogim przybyszem z innej planety, który ma jakieś niecne plany wobec Ziemi. No i ukrywa swoja tożsamość dzięki kamuflażowi, który – tutaj ukłon za prosty i zarazem bardzo fajny pomysł – nie jest doskonały i nieliczni ludzie potrafią rozpoznać, że coś jest z nim nie tak. Taka osoba szybko pojawia się w jego otoczeniu, więc pojawia się dodatkowa komplikacja. Wreszcie wprowadzone do narracji jego przemyślenia często przewrotnie puentują jakąś sytuację.
Wszystko w tym komiksie zaczyna się od tego, że Harry Vanderspeigle, czyli nasz obcy żyjący pod przykrywką, zostaje poproszony przez lokalne władze o pomoc w sprawie morderstwa. Traf chciał, że zginął jedyny lekarz w miasteczku i okolicy, a on przyjeżdżając do Patience, podał się za doktora medycyny. W ten sposób zrządzeniem losu i w ciągu „niefortunnych” zdarzeń obejmuje posadę, która pozwala mu zając czymś czas, a później zaczyna podobać mu się coraz bardziej. Zwłaszcza że pomaga rozwiązywać zagadki kryminalne, co rozegrane zostało trochę w konwencji „jeden morderca na odcinek” (odcinek to w tym przypadku cztery oryginalne zeszyty). Z czasem odkrywamy też coraz więcej faktów na temat jego początków na Ziemi, od drugiego odcinka pojawia się również poczucie zaciskającej się powolutku pętli na szyi naszego bohatera, gdyż okazuje się, że jego pojawienie się na Ziemi nie pozostało niezauważone przez amerykańskie służby.
Zaletą komiksu jest na pewno przejrzystość. Historie nie są specjalnie przekombinowane ani przegadane. Nie uświadczymy tutaj również zawrotnego tempa. Jak inaczej miałoby wyglądać zwyczajne życie małego amerykańskiego miasteczka zamieszkałego przez naprawdę sympatyczne postacie? Warto też zauważyć, że ta amerykańskość jest przepuszczona przez brytyjski filtr, bo obaj autorzy są Anglikami, więc tutaj też dopatrywałbym się wartości dodanej. Podobnie jak fabuła, przejrzyste są również rysunki Steve'a Parkhouse'a z wyraźnie zarysowanymi postaciami, ale już niekoniecznie szczegółowo wypełnionymi tłami. Kolory są raczej płaskie.
„Resident Alien” to udany komiks ze stajni Dark Horse, niezobowiązująca lektura, która szybko wciąga. Wydawnictwo Egmont postawiło na liczący trzysta stron zbiorczy tom, więc cena okładkowa sięgająca stu złotych za nieznany tytuł nieznanych autorów może nieco odstraszać. Odnoszę wrażenie i nie chciałbym się mylić, że produkowany przez stację Sci Fi serial z Alanem Tudykiem, który wydaje mi się na chwilę obecną świetnym wyborem do roli, zwróci większą uwagę na tę pozycję, ale, tak czy owak, nie ma powodów do obaw. Jeśli lubicie lekkie kryminały zabarwione wątkami science fiction, powinniście miło spędzić czas z tym komiksem. Ja bawiłem się bardzo dobrze, a muszę przyznać, że również dla mnie był to strzał w ciemno. Teraz zaś bardzo chcę poznać ciąg dalszy tej historii...
Tytuł: Resident Alien tom 1: Witamy na Ziemi
- Scenariusz: Peter Hogan
- Rysunki: Steve Parkhouse
- Przekład: Maria Jaszczurowska
- Wydawca: Egmont
- Data wydania: 12.11.2020 r.
- Oprawa: twarda
- Druk: kolor
- Papier: kreda
- Stron: 300
- Format: 170x260
- ISBN: 978-83-281-9888-3
- Cena: 99,99 zł
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.
comments powered by Disqus