„Come Play” - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Motyl

Dodane: 21-11-2020 23:54 ()


Okres Halloween to niezmiennie wysyp horrorów na kinowych ekranach. Producenci doskonale wiedzą, że na niskobudżetowych produkcjach, które przez około dwa tygodnie będą straszyły żądną wrażeń widownię, zarobią wielokrotność wkładu, jaki poświęcili na nakręcenie kolejnego niewyszukanego straszaka. Czasami wśród taki przygotowywanych taśmowo obrazów trafiają się perełki, ale na ogół nie należy wiązać z sezonowymi horrorami większych nadziei. Gdzie w tej stawce uplasuje się najnowszy obraz Jacoba Chase’a?

Głównym bohaterem Come Play jest nastoletni Oliver, autystyczny dzieciak, który porozumiewa się z otoczeniem za pomocą klawiatury swojego telefonu. Urządzenie wypowiada słowa, które chłopiec chce powiedzieć.  Jego matka nie ma łatwo, a przy okazji stara się aktywizować młodzieńca do większej aktywności wśród znajomych, a także skłaniać do wizyt z ojcem. Rodzice Olivera są po rozwodzie, co również nie wpływa pozytywnie na dziecko. Oliver nie ma zbyt wielu kolegów, toteż nic dziwnego, że gdy w jego życiu pojawia się wyimaginowany przyjaciel, Larry. Mimo obawy nie przerywa z nim kontaktu.

Potwór z interaktywnej bajki dla dzieci, który coraz bardziej się urzeczywistnia, potrafi przerazić dość nietypowym wyglądem. Grozę sytuacji potęguje fakt, że Oliver nie jest łatwym dzieckiem, zamknięty w sobie nie opowiada o wszystkich dziwnych rzeczach, których doświadcza. Autorzy podkreślają tym samym emocjonalny chłód między chłopcem a jego matką. Ich relacja nie wypada ponad bezpieczną i komfortową opiekuńczość. Nerwowość i niepewność zaczyna wkradać się w ich życie, gdy Larry coraz śmielej poczyna sobie w rzeczywistym świecie, a nośnikiem grozy stają się wszelkiego rodzaju komunikatory, monitory, tablety. To również ukierunkowanie twórców na technologiczny aspekt horroru wskazujący, że przedmioty, które stały się niezbędnym elementem naszego życia, uzależniają i niejako sprawiają, że staje się więźniami nowoczesnej technologii. W przypadku Olivera dochodzi jeszcze samotność i brak zrozumienia, które pchają go w objęcia dziwnego przyjaciela. Natomiast rodzice chłopca wydają się mocno bezradni wobec narastającego zagrożenia. Ich starania się niewystarczające i nieprzekonujące.

Pomysł na film grozy wydaje się ciekawy, jednak Chase nie do końca poradził sobie z satysfakcjonującym połączeniem wszystkich elementów. Mógł znacznie więcej wycisnąć z zakompleksionej osobowości chłopca żyjącego we własnym świecie, a trochę bezwiednie rzucił go na pożarcie Larry’ego. Oliver wydaje się nie mieć tutaj własnych odczuć na temat nieznajomego bytu i mimo że bardziej powinien ufać rodzicom i rzeczywistym osobom, zbyt łatwo daje się uwieźć postaci z pogranicza koszmaru i fantazji. Rodzice chłopca jedynie zapełniają tło fabularne, mając do odegrania przypisane im role, brak ich większego zaangażowania w rozwój fabuły, który po początkowym mocnym uderzeniu wraz z upływem minut widocznie wytraca impet. W obrazie jest kilka ujęć o charakterze klaustrofobicznym, nakręconych nawet w takim miejscu jak parking samochodowy, ale to zbyt mało, by Come Play nazwać w pełni udanym filmem.

Bez wątpienia potencjał był spory, tematyka również wydawała się interesująca, jeśli mówimy o przestrodze mającej nas ustrzec przed samotnością i zbytnim zaufaniem dla elektronicznych gadżetów. Jednak nie można nawet niskobudżetowego filmu opierać wyłącznie na jumpscare'ach i wizualizacji potwornego straszydła. To zdecydowanie za mało. Come Play zadowoli niewybrednych miłośników kina grozy, niestety wpisuje się w niechlubny trent filmów, które prosiły się o dopracowaną fabułę. Mógł być nieoszlifowany diament, a wyszło jak zawsze.  

Ocena: 5/10

Tytuł: Come Play

Reżyseria: Jacob Chase

Scenariusz: Jacob Chase

Obsada:

  • Azhy Robertson
  • Gillian Jacobs
  • John Gallagher Jr.
  • Winslow Fegley
  • Jayden Marine
  • Gavin MacIver-Wright
  • Dalmar Abuzeid

Muzyka: Roque Baños

Zdjęcia: Maxime Alexandre

Montaż: Gregory Plotkin

Scenografia: Kari Measham

Kostiumy: Marcia Scott

Czas trwania: 96 minut

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.


comments powered by Disqus