Recenzja książki "Powstanie" Davida Webera i Steve'a White'a

Autor: Sting Redaktor: Elanor

Dodane: 03-08-2007 08:28 ()


Jaki jest przepis na space operę? Do jednego garnka wrzucamy co najmniej dwie skonfliktowane strony, kilka flot gwiezdnych, trochę polityki i zdrady oraz ewentualnie jedną (lub więcej) obcą rasę. To wszystko podlewamy w miarę zjadliwym sosem fabularnym i gotowe – space opera pisze się sama. Na szczęście najnowsze dziecko dwóch poczytnych autorów Steve’a White’a („Prince of Sunset”, „The Disinherited”) i Davida Webera (cykl „Honor Harrington”) jest o wiele bardziej ambitne. „Powstanie”, otwierające nowy cykl „Starfire” wprowadza do tego zastałego gatunku powiew świeżości i pozwala mieć nadzieję, że kolejne części cyklu nie popsują tego dobrego wrażenia.

Ludzkość dożyła czasów, w których zasiedla praktycznie cały znany wszechświat i dzieli go z trzema innymi obcymi rasami. Istnieje więc wielka Federacja Ziemska zrzeszająca wszystkie zamieszkałe planety podzielone według klucza: Planety Wewnętrzne – Planety Pogranicza. Te ostatnie znajdują się w sytuacji dawnych kolonii europejskich, tylko że teraz źródłem ich wyzysku są bogate planety korporacyjne. Najbardziej widoczne jest to w Komnacie Światów, tworze na wzór parlamentu, w którym planety Korporacyjne mają większość. Planety Pogranicza walczą więc o równouprawnienie, a system głosów oparty na liczbie mieszkańców powoli daje im przewagę. Przewodzi im charyzmatyczna Fionna MacTaggart, która gdy szala zwycięstwa zaczyna przechylać się na ich stronę, zostaje zamordowana, a do Komnaty Światów wpływa projekt połączenia się Federacji z Chanatem - obcą, kotopodobną, inteligentną rasą istot. Spowoduje to sytuację, w której Planety Wewnętrzne otrzymają poważny zastrzyk nowych obywateli i będzie potrzeba wielu lat, aby Planety Pogranicza mogły im znów dorównać. W tej sytuacji wybucha powstanie, a wszechświat nigdy już nie będzie taki sam.

Tak w skrócie przedstawić można fabułę „Powstania”. Oczywiście jest to jedynie szkic, który zostaje w bardzo interesujący sposób rozwinięty na kolejnych stronach powieści. Autorzy stosują znany miłośnikom prozy Stevena Eriksona („Malazańska Księga Poległych”) zabieg polegający na opisywaniu wydarzeń z perspektywy kilku bohaterów. Mamy więc Ladislausa Skjorninga, szefa ochrony MacTaggart, który po jej śmierci obejmuje przywództwo nad buntem, jego brata Stanislausa służącego w space marines, admirał Han Li, która dowodzi flotami buntowników oraz Iana Trevayne – najzdolniejszego dowódcę Federacji Ziemskiej. Książka obfituje również w wiele innych pobocznych postaci, ale te są jej głównymi motorami napędowymi i punktami orientacyjnymi.

Akcja powieści jest bardzo szybka i prowadzi nas poprzez poszczególne fazy konfliktu aż do jego ostatecznego rozwiązania. Taki styl narracji wymusza pewnego rodzaju uproszczenia, którymi w tym przypadku jest ograniczenie wątków osobistych głównych postaci na rzecz wielkich kampanii militarnych. Ograniczenie nie oznacza jednak całkowitej rezygnacji i karty powieści nadal obfitują w wiele wzruszających momentów. Jednym z nich jest chociażby romans Trevayne’a z Miriam Ortegą, przywódczynią planet Obrzeża, które po powstaniu pozostały wierne Federacji. Charakterystyczną cechą tych motywów jest jednak pewna skrótowość, która u przyzwyczajonych do eksploatacji tego typu wątków może pozostawić pewien niedosyt.

Jak na porządną space operę przystało, dominującym elementem fabularnym „Powstania” są wątki militarne. Wszyscy miłośnicy toczonych na wielką skalę bitew dziejących się w przestrzeni kosmicznej powinni czuć się zachwyceni. W książce dominuje epicka skala opisywanych wydarzeń i każda, nawet najmniejsza bitwa ma ogromny wpływ na dalszy przebieg działań wojennych. Opisy bitew to najmocniejsza strona powieści. Autorom udało się wspaniale zrównoważyć tempo narracji z jej szczegółowością. Czytelnik ma wrażenie uczestnictwa w opisywanych wydarzeń, a narracja nigdy nie zwalnia do poziomu przysłowiowego „szczegółowego opisu wieżyczki okrętu”. Podczas bitwy panuje prawdziwy chaos, kolejne okręty eksplodują w kaskadach fajerwerków, a łączność radiowa rwie się od nadmiaru komunikatów. Sprawia to, że jesteśmy w stanie uwierzyć w realność opisywanych wydarzeń i wprost nie możemy się oderwać od lektury. Dlatego też pomimo swojej słusznej (ponad 500 stron) objętości książka potrafi „zniknąć” w zaledwie dwa, trzy dni.

Sam konflikt i jego przyczyny budowany jest bardzo umiejętnie. Nie znajdziemy w „Powstaniu” żadnych dziur logicznych znanych, niestety, z kart wielu innych przedstawicieli gatunku. David Weber i Steve White unikają częstego błędu: „jak nie wiemy dlaczego, to z pewnością za sprawą przypadku”. Wszystkie wydarzenia łącza się w logiczną całość i wynikają jedno z drugiego. Dlatego też strategie przyjmowane przez obie strony konfliktu mogą zostać przez nas przeanalizowane i rozpatrywane na zasadzie słuszności lub niesłuszności podejmowanych decyzji. Nie zauważyłem również częstego błędu „strategów wiedzących wszystko to, co wie narrator” – stratedzy obu stron mylą się, podejmują błędne decyzje, korygowane dopiero przez dowódców flot na poziome taktycznym.

Na zakończenie słów kilka o minusach książki. Po pierwsze, brakuje mi krótkiego zestawienia ważniejszych postaci, ich imion i nazwisk oraz funkcji jakie pełnią w powieści. W narracjach zakrojonych na szeroką skalę, tego typu dodatek jest moim zdaniem praktycznie niezbędny, a jego brak odczuwa się w „Powstaniu” bardzo mocno. Niejednokrotnie wertowałem książkę, aby upewnić się, czy aby nie pomyliłem osób. Drugim poważnym minusem jest brak objaśnień, co oznaczają poszczególne klasy okrętów. Dla ludzi nie siedzących w temacie space opery i wielkich sag galaktycznych może to być poważna bariera utrudniająca zrozumienie książki. Dodatkowo nie wiemy praktycznie nic o wyglądzie poszczególnych okrętów - znamy ich klasy, osiągnięcia, uzbrojenie i tym podobne, ale autorzy nie wykraczają poza suche, techniczne informacje. Trzeci zarzut odnosi się do wspomnianej już wcześniej epickiej skali. Czytelnik ma wrażenie, że każde, nawet najbardziej błahe, wydarzenie ma ogromne znaczenie. Powoduje to, że „Powstanie” trochę się dehumanizuje. Nie jest powieścią o zwykłych ludziach – jest powieścią o superbohaterach, na których barkach spoczywają losy całej galaktyki. Wymuszone to jest jednak zastosowaniem przez autorów takiej, a nie innej konwencji.

„Powstanie” jest dobrą ksiązka, a wymienione wady nie obniżają znacząco jej wartości literackiej. Jeżeli jesteście fanami powieści spod szyldu wielkich, galaktycznych konfliktów, to jest to książka zdecydowanie dla was. Ja sam nie mogę się doczekać, kiedy w moje ręce trafi „Krucjata”, drugi tom cyklu. Gorąco polecam.

 

 

Tytuł: „Powstanie”

Tytuł oryginału: „Insurrection”

Autor: David Weber, Steve White

Przekład: Jarosław Kotarski

Wydawnictwo: Rebis

Rok wydania: 2004

Liczba stron: 540

Wymiary: 128x197


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...