Magdalena Kozak „Minas Warsaw” - recenzja

Autor: Luiza Dobrzyńska Redaktor: Motyl

Dodane: 17-10-2020 14:22 ()


Powieść, w której fantasy przeplata się z namacalną rzeczywistością, to nic nowego. Prawdziwie szczytowym osiągnięciem w tej dziedzinie jest oczywiście „Mistrz i Małgorzata” Bułhakowa, choć są i inne, jak na przykład przezabawne dzieło braci Strugackich „Poniedziałek zaczyna się w sobotę". Wielu autorów nadal próbuje tej sztuki, ze zmiennym szczęściem. Wbrew pozorom nie jest łatwo połączyć szarą rzeczywistość z fantastyczną tak, by przecięcie dwóch światów nie spowodowało krachu. Na naszym współczesnym podwórku takiej próby dokonała właśnie Magdalena Kozak, tworząc powieść „Minas Warsaw".

Ten dzień wyglądał na zupełnie zwyczajny. Maciej Jeżewski, pracujący w urzędzie miejskim miasta Warszawy, nie spodziewał się większych problemów niż zwykle. Jechał spokojnie metrem do pracy, gdy nagle, bez ostrzeżenia wszystko stanęło na głowie. Okazało się, że władza nad miastem została zagarnięta przez wiekowego czarnoksiężnika, który przybył nie wiadomo skąd ze swym wiernym zwierzątkiem domowym, czyli Smokiem. Za swą główną siedzibę obrał Pałac Kultury, który jako jedyny warszawski budynek wydał mu się godny jego osoby. Maciek jako jedyny z osób, będących świadkami tej niesłychanej sytuacji, ma na tyle odwagi - a raczej poczucia obowiązku wobec miasta, dla którego pracuje - by pójść do Pałacu i dowiedzieć się czegoś więcej. Fakt, że rozmawiał z Czarnoksiężnikiem, nie został pożarty przez Smoka i w ogóle wyszedł z tego cało, powoduje, że zostaje on odgórnie uznany za kogoś w rodzaju łącznika władz miejskich z dziwacznym intruzem. I tu zaczyna się przygoda, o której dotąd nawet nie marzył, choć jako wielbiciel fantasy może powinien....

Przed lekturą książki Magdaleny Kozak miałam okazję wysłuchać kilku niezbyt pochlebnych opinii na jej temat. To spowodowało, że zabierałam się do czytania raczej niechętnie. Rodzima fantasy rzadko kiedy budzi mój entuzjazm, głównie dlatego, że jest zazwyczaj brutalna i wulgarna, tak jakby nie mogło się bez tego obyć. Są oczywiście wyjątki, ale prawie wyłącznie na korzyść kobiecego pióra. A z kolei typowo kobiece ujęcie polskiej fantasy niespecjalnie mnie zachwyca - nie da się ukryć, na naszym terenie Ursuli Le Guin nie mamy, próżno też szukać polskiej Olgi Gromyko. Tak więc niewiele obiecywałam sobie po „Minas Warsaw”, szczególnie że wypowiedzi na jej temat, z którymi się zetknęłam, były dość krytyczne. Trzeba przyznać, że rozczarowałam się w miły sposób. Nie na darmo na początku tej recenzji wspomniałam „Mistrza i Małgorzatę”, bo inspirację tą wspaniałą powieścią widać jak na dłoni - co nie znaczy, jakobym oskarżała autorkę o małpowanie Bułhakowa. Raczej mamy do czynienia ze swego rodzaju parafrazą mającą podobny punkt wyjścia. Oto bowiem, proszę Państwa, w na wskroś materialistycznym kraju, w nad wyraz przyziemnym mieście zjawia się nieoczekiwanie przybysz, w którego istnienie dotąd nikt nie wierzył, i robi niezłe zamieszanie...

Głównym bohaterem nie jest tu jednak Czarnoksiężnik i jego Smok, który tak ładnie ułożył się pod Pałacem Kultury. Jest nim Maciek Jeżewski, urzędnik miejski, osoba zwyczajna i niemająca żadnych aspiracji do bycia herosem. Po prostu znalazł się w odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie, i usiłował wypełniać swe obowiązki najlepiej, jak potrafił. Trudno powiedzieć, by przyjął nagłą zmianę rzeczywistości z szarej na bajkową „po prostu”, ale też nie wpadł w panikę. Jako wierny czytelnik Tolkiena poczuł się chyba nawet jak dziecko w fabryce czekoladek. Tyle że okazały się one chyba raczej ciężkostrawne, bo o magii dobrze się czyta, a znacznie gorzej mieć z nią do czynienia, gdy samemu nie jest się czarownikiem.

Książka ma też drugą warstwę, opowiadanie o losach Wędrowca, któremu towarzyszy demoniczny Kot, zabawne stworzenie, nielubiące chyba samotności. O tym, jaki wpływ ma jedna opowieść na drugą, najlepiej odkryć samemu, nie będę więc spoilerować. Powiem tylko, że obie czyta się równie dobrze, co nie znaczy, że nie mają wad. Chwilami można odnieść wrażenie, że sama autorka nie jest przekonana, na kim ma się skupiać jej powieść i jakie cechy mają dominować w charakterach bohaterów. Powiedziałabym, że jeśli ocenić pomysł Magdaleny Kozak na dziesięć punktów, to za wykonanie wpadnie jej ledwie sześć. Choć osobiście dorzuciłabym jeszcze co nieco za humor, bo lubię narrację, która nie jest śmiertelnie poważna i choć chwilami staje się żartobliwa. Tak czy inaczej, mogę z ręką na sercu powiedzieć, że mimo niejakich zastrzeżeń „Minas Warsaw” bardzo mi się podobała. I mam nadzieję, że spodoba się też innym czytelnikom.

 

Tytuł: Minas Warsaw

  • Autor: Magdalena Kozak
  • Gatunek: fantasy
  • Ilość stron: 560
  • Okładka: miękka ze skrzydełkami
  • Wydawnictwo: Fabryka Słów
  • Data premiery: 8 lipca 2020 r. 
  • ISBN: 978-83-7964-573-2
  • Cena: 44,90 zł 

Dziękujemy Wydawnictwu Fabryka Słów za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


comments powered by Disqus