„Dylan Dog”: „Mater Morbi” – strach przed śmiertelnością - recenzja

Autor: Marcin Waincetel Redaktor: Motyl

Dodane: 15-10-2020 12:18 ()


Dylan Dog to być może jeden z najbardziej interesujących bohaterów w historii europejskiego komiksu. Śmiertelnik, który zmaga się z nieśmiertelnymi istotami. Czarną magią, nekromancją, okultyzmem, egzorcyzmami, słowem – mrocznym, czarnym niczym piekielna smoła wymiarem ziemskiego uniwersum. „Mater Morbi” to kolejna już odsłona przygód detektywa od spraw paranormalnych. Historia jest jednak szczególna.

Twórcą postaci jest Tiziano Sclavi, włoski autor komiksów będący dziennikarzem, autorem kilku powieści, który w niesamowity sposób potrafi łączyć ze sobą kontrastujące elementy – choćby humor i grozę, refleksyjność i rozrywkę, filozofię i akcję. Roberto Recchioni, obecny scenarzysta przygód Dylana, potrafi nawiązywać do mistrzowskiej poetyki swojego poprzednika, a równocześnie akcentować inne walory opowieści spod znaku fantastyki.

Album do scenariusza Recchioniego stanowi otwarcie działalności wydawniczej oficyny Tore, która w wyjątkowo wyrazisty sposób zaznaczyła swoją obecność na rynku. Bo „Mater Morbi” to próbka misternie skonstruowanego horroru – odnoszącego się do istot nie z tego świata, ale również historia o skrywanych lękach, a zwłaszcza jednym. Strachem nie tyle przed śmiercią, ile agonią. Śmiertelną chorobą, która niszczy tak ciało, serce, jak i umysł. Motywem przewodnim jest też… samotność.

Gdy Dylan Dog budzi się w szpitalnym łóżku, jest tak naprawdę sam. Ze swoim bólem, przemyśleniami, cierpieniem. Nikt nie wie, jaka choroba niszczy organizm mężczyzny, który zdaje sobie sprawę, że przyczyny choroby nie da się wyjaśnić w racjonalny sposób. „Mater Morbi” to bardzo oniryczna historia, w której istotne to, co najmniej nieprawdopodobne. Brzmieć to może nieco enigmatycznie, ale tak właśnie jest. I w tym zawiera się olbrzymia i magnetyzująca siła albumu.

Wyjątkowa nastrojowość została podkreślona przez Massimo Carnevale, który w niezwykle estetyczny sposób – z zachowaniem troski o najmniejsze nawet detale – określa koszmarną rzeczywistość spod znaku grozy. Dylan Dog pozostaje bowiem więźniem Matki Chorób. W komiksie sportretowana jest ona jako diabelsko piękna kobieta o wyjątkowo sadystycznych skłonnościach, która szuka zaspokojenia. Przejęcia żywego organizmu, aby sączyć toksyczny jad.

Relacja pomiędzy Mater Morbi i protagonistą jest jednak bardzo nieoczywista, naznaczona tragizmem – wyczuwalną melancholią, jak również intensywną erotyką. To wspaniały obraz strachu przed śmiertelnością, chorobami ciała, jak i duszy. Pojęcie samotności jest tutaj kluczowe dla zrozumienia wymowy albumu, który odnosi się do egzystencjalnych lęków, jak i radzenia sobie z traumami. Niewymownie piękne, bardzo symboliczne przedstawienie.

„Mater Morbi” to fantastyczny album i niezwykle udany powrót detektywa mroku na rodzimym rynku. Nieco surrealistyczna warstwa graficzna, określana przez gatunkowe wzorce charakterystyczne dla horroru, a także filozoficzna, miejscami naprawdę wzruszająca treść to dowód na rozrywkową jakość albumu. Dylan Dog w nastrojowej opowieści o cierpieniu i jego granicach wywiera bardzo szczególne wrażenia. Groza zaklęta w emocjach śmiertelników pozostaje czymś wyjątkowym.

 

Tytuł: „Dylan Dog”: „Mater Morbi”

  • Scenariusz: Roberto Recchioni
  • Rysunki: Massimo Carnevale
  • Przekład: Jakub Łagoda
  • Wydawca: Tore
  • Data publikacji: 06.10.2020 r.
  • Okładka: miękka
  • Papier: offset
  • Druk: cz-b, wybrane strony w kolorze
  • Format: 190x260 mm
  • Liczba stron: 112
  • ISBN-13:9788395804007
  • Cena: 39 zł

Dziękujemy wydawnictwu Tore za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus