W domu brakowało miejsca na nowe eksponaty, czyli odwiedzamy Muzeum Elektroniki
Dodane: 27-09-2020 17:02 ()
Przy ulicy Wrocławskiej w Krakowie znajduje się nietypowe miejsce, Muzeum Elektroniki. Znajdziemy w nim m.in. stare gramofony, telefony, radia czy komputery. Zainteresowanych tematem zapraszamy do przeczytania wywiadu z Łukaszem Bazarnikiem, współwłaścicielem placówki.
Rozmawia Jan Lorek.
Skąd zainteresowanie elektroniką?
Zainteresowanie w sumie pojawiło się, zanim poszedłem do podstawówki. Pamiętam, jak z dziadkiem próbowałem zbudować robota z kartonu i silnika wyciągniętego z jakiejś zabawki. Połączyłem parę różnych elementów drutem z sobą, ale niestety nie zadziałało. To chyba moje jedyne wspomnienie z tamtych lat. Myślę, że w czasie gdy byłem w pierwszej klasie podstawówki, pierwszy raz miałem lutownicę w ręku i się nią oczywiście poparzyłem (śmiech). Wszystko wzięło się z tego, że mój tata oprócz pracy dodatkowo handlował elektroniką na giełdzie i to wszystko gdzieś zawsze było wokół mnie. W każde wakacje jeździliśmy do dziadka na wieś i tam miałem kontakt z moimi pierwszymi lampowymi radiami, np. Światowid, którego dziadek zawsze słuchał wieczorem, a ja wpatrywałem się w jego magiczne „oczko”. Dziadek w tamtym czasie zbierał czasopismo „Młody technik” i, jak łatwo się domyślić, to czasopismo mocno mnie inspirowało.
Jak doszło do uruchomienia muzeum?
Z uruchomieniem to dość ciekawa historia, jako że w domu powoli brakowało miejsca na nowe eksponaty, to zacząłem wystawiać radia w naszym sklepie elektronicznym. Zresztą mój brat robił podobnie. I tak powoli, gdzieś nad towarem, urosła dosyć spora kolekcja starych radioodbiorników i komputerów. Pewnego dnia jeden z klientów zwrócił nam uwagę, że może dobrym pomysłem byłoby otworzyć muzeum z taką ilością sprzętu. No i jakoś tak od słowa do słowa powstało Muzeum Elektroniki. Właściwie to nie jest takie typowe Muzeum. W odróżnieniu od innych miejsc u nas nie ma szyb czy barierek. Chcemy, aby każdy mógł nie tylko zobaczyć, ale też dotknąć eksponatu i poczuć jak te stare klawiatury działały czy jak klikały przełączniki od zmiany stacji w radiu. Aby poczuć prawdziwą duszę danego urządzenia, trzeba go dotknąć a nie tylko patrzyć się z odległości 2 metrów.
Od kiedy działa?
Wystawę oficjalnie można zobaczyć od 10 sierpnia br., aczkolwiek przed tą datą prowadziliśmy i zresztą dalej prowadzimy, warsztaty dla szkół podstawowych oraz przedszkoli. Można powiedzieć, że ta cała pandemia przyśpieszyła otworzenie wystawy, gdyż wcześniej nie byliśmy gotowi na przyjmowanie pojedynczych zwiedzających.
Na czym polegają te warsztaty dla dzieci?
Warsztaty to, można powiedzieć, taka nasza mała misja. Chcemy uświadomić młodzieży, że dawniej u nas powstawały wspaniałe sprzęty, które gościły w każdym domu, mowa głównie tu o urządzeniach audio/wideo. Po prostu nie chcemy, aby to wszystko poszło w zapomnienie. Na zajęciach pokazujemy, jak kiedyś niektóre przedmioty wyglądały oraz jak się ich używało. Z ciekawostek mogę powiedzieć, że większość z dzisiejszej młodzieży nie jest w stanie poprawnie wybrać numeru na telefonie z tarczą obrotową. Na konkretnych modelach urządzeń pokazujemy im, jak ta elektronika się zmieniała na przełomie lat, od lamp elektronowych do tranzystorów wielkości ziarenka pisaku. Ale to nie wszystko. Na warsztatach robimy też małe eksperymenty z elektrostatyką, podczas których pokazujemy, jak można oszukać grawitację poprzez ładunek elektrostatyczny. Sporą furorę robi też generator Van De Graaffa, który generuje w granicach 220 tysięcy wolt i „strzela” pięknymi iskrami. Na koniec dzieci składają z nami autorski projekt przetwornicy niskiego napięcia, nawijają cewkę, łączą przewody i w rezultacie budują taką bardziej skomplikowaną latarkę, którą oczywiście zabierają do domu. Niejednokrotnie niektóre dzieci po raz pierwszy na naszych warsztatach trzymają śrubokręt w ręku. Można powiedzieć, że nasz program jest dość intensywny i na pewno nikt nie ma czasu się u nas nudzić.
Czy starsze gry nie były bardziej przyjazne dla młodszych? Nadal mogą być atrakcyjne dla młodych?
Jeśli chodzi o stare gry, to z pewnością mogę powiedzieć, że są one sporo trudniejsze od dzisiejszych wydań i wymagają więcej nauki przechodzenia kolejnych etapów, np. „Ghosts’n’Goblins”, głównie dlatego, że nie ma możliwości zapisania stanu gry. Jeśli chodzi o to, czy były bardziej przyjazne, to powiem, że wolałbym zostawić moje dziecko w pokoju z Commodorem niż ze smartfonem. Mam wrażenie, że z tych starych tytułów nie emanuje tyle przemocy. Jeśli chodzi o atrakcyjność, to wiadomo, że pod względem grafiki to nie ma tu rozmowy, ale rzeczywiście te stare gry mają coś w sobie, co wydaje mi się, że może przyciągać młodych do zaglądnięcia w strefę retrogamingu.
Jakie jest zainteresowanie ofertą, kiedy pojawia się najwięcej zwiedzających?
Wydaje mi się, że aby tak na spokojnie przyjść i pozwiedzać to trzeba się pojawić u nas w tygodniu. Wtedy definitywnie jest sporo luzu, można sobie pograć i z nami porozmawiać. Zważając na dzisiejszą sytuację nie mamy zbyt wielu odwiedzających, ale jesteśmy dobrej myśli, że w końcu się to zmieni.
Oprócz części wystawienniczej jest też sklepowa. Co takiego można kupić?
Sklep zajmuje się sprzedażą podzespołów elektronicznych, takich jak: tranzystory, kondensatory, kable i temu podobne. Właściwie to wszystko, co możemy zobaczyć w środku typowego radia.
Poproszę szerzej opowiedzieć o części wystawowej?
Nasza oferta jest dość bogata, zaczynając od radioodbiorników, wzmacniaczy, gramofonów, kończąc na kolekcji starych komputerów i konsol. Właściwie to chcemy pokazać w naszym Muzeum taki przegląd sprzętów elektronicznych, które jeszcze niedawno gościły w każdym polskim domu. I tutaj taka ciekawostka, że można u nas nawet zobaczyć starodawny odkurzacz o dość nietypowych jak na dzisiejsze czasy kształtach. Na ogół nasza kolekcja jest dość spora i jeszcze nie wszystko mamy wystawione, zatem odwiedzając nas drugi raz, można zobaczyć coś całkiem nowego. Zdradzę tylko, że w najbliższym czasie przymierzamy się do ekspozycji telefonów specjalnych, np. takich używanych na statkach czy w kopalni. Dodam, że wszystko produkcji polskiej i mamy także parę wersji prototypowych, których nigdzie indziej nie można zobaczyć.
Na jakich komputerach i konsolach można pograć?
Aktualnie do dyspozycji gości mamy 22 stanowiska do grania. Powoli przymierzamy się do rozbudowy tak, aby tych stanowisk było ponad 40. Jak już wspominałem chcieliśmy głównie bazować na tym, co gościło w naszych domach, ale nie tylko. Na pewno zobaczymy komputery spod znaku Commodore i Atari. Jednostki bardziej znane jak Commodore 64 czy Atari 65XE, ale także te trochę mniej popularne, jak Commodore plus/4 albo Atari 7800. Mamy bogatą wystawę sprzętu od Nintendo, włączając do tego przenośne konsole Game Boy. Na wystawie zobaczymy urządzenia, które kiedyś podbijały wszystkie targowiska i place handlowe, na przykład konsole potocznie zwane Rambo. Mamy też kącik z pierwszą reklamowaną w polskiej telewizji konsolą Pegasus. Na uwagę zasługuje tu stanowisko z pistoletem świetlnym, który często był dołączany do tej konsoli. Najstarszą gierką, w jaką można u nas pograć, jest „Pong”. Dodam, że aktualnie odrestaurowujemy nasz polski odpowiednik „Ponga”, czyli Ameprod produkcji Elwro. W planach mamy odpalenie pełnego przeglądu produktów firmy Sega. Dążymy do tego, aby każdy rodzaj maszyny miał u nas swój kącik, w którym pogramy w kultowe tytuły gier oraz znajdziemy jakieś ciekawostki związane z daną serią urządzeń.
Na stanie macie eksponaty związane z serialem „Star Trek”, przynajmniej dwa. Możemy o nich dowiedzieć się czegoś więcej?
Odpowiedzialnym za te dwa przedmioty jest przede wszystkim mój brat, Artur. Jako że obydwaj jesteśmy fanami science fiction, a on w szczególności serii „Star Trek” to oczywiście nie mogłoby zabraknąć jakiegoś smaczka związanego z fantastyką. Jednym z tych przedmiotów jest wycinek z oryginalnej taśmy ósmego pełnometrażowego filmu „Star Trek”: „Pierwszy kontakt” z Patrickiem Stewartem i Jamesem Cromwellem w rolach głównych. Drugi przedmiot to autoryzowana replika komunikatora, który był używany w pierwszej oryginalnej serii serialu. I tutaj zdradzę rąbek tajemnicy, że już niebawem pojawi się u nas kolekcja przedmiotów elektronicznych, które są związane z filmami bądź serialami.
Czyli oprócz sprzętu elektronicznego też fantastyka a coś jeszcze zajmuje wasz czas po pracy?
Po pracy to głównie rodzina. Obydwaj z bratem mamy wspaniałe dzieci, które, mam nadzieję, że z czasem podzielą nasze pasje. Aczkolwiek mamy także słabość do motoryzacji. Mowa tu głównie o starych samochodach, tak zwanych youngtimerach. Ja już od dłuższego czasu odnawiam Hondę z '97 roku, ale jeszcze sporo drogi przede mną. Natomiast brat restauruje dość ciekawe Volvo 480 oraz do niedawna miał wspaniałą kolekcję Fiatów 126p. Na koniec wspomnę, że moje serce także skradła muzyka i w końcu po latach wróciłem to gry w heavymetalowym zespole. Właśnie jesteśmy w trakcie pisania swojego pierwszego singla. Muzyka to taki sposób na odprężenie, żeby chwycić trochę powietrza i nie dać się zwariować w tych czasach.
Bardzo dziękuję za rozmowę i życzę wszystkiego dobrego.
Galeria
comments powered by Disqus