„Coś zabija dzieciaki” tom 1 - recenzja
Dodane: 16-08-2020 20:58 ()
Coś zabija dzieciaki... Ale co? Poszukajmy razem odpowiedzi na to pytanie w najnowszym dziele Jamesa Tyniona IV (scenariusz) oraz Werthera Dell’Edera. Że co, że tak od razu do rzeczy i bez wstępu? No cóż – w końcu COŚ ZABIJA DZIECIAKI! Sprawdźmy co, zanim ich populacja spadnie do zera.
Archer’s Peak – istna esencja typowego amerykańskiego prowincjonalizmu: małe miasteczko gdzieś w amerykańskim interiorze, mieszkańcy o ciasnej i pełnej nieufności mentalności – tak pod względem przejezdnych, jak i wszystkiego, co odbiega od normy apatycznej egzystencji oraz impotentny szeryf. Gdyby nie to, że w ekstremalnie makabrycznych okolicznościach giną w nim dzieciaki, byłoby zupełnie jak inne jakich wiele. Do tej właśnie enklawy „amerykańskiego snu” przybywa Erica Slaughter, by rozwiązać problem gwałtownie spadającego odsetka niepełnoletnich. Oczywiście w międzyczasie lokalni mieszkańcy zwracają się przeciw tym, choć odrobinę innym, a szeryf goni w piętkę, nie będąc w stanie pomóc w absolutnie żaden sposób. Ot wstęp do historii ani lepszy, ani gorszy niż każdy inny. Można by wręcz powiedzieć, że do bólu bezpieczny i bardziej niż stereotypowy – zarówno pod względem fabuły, obsady, jak miejsca akcji, w którym historia łowczyni potworów została osadzona. Nie to, że każdy z tych elementów z osobna i wszystkie razem sprawiają jakieś szczególnie złe wrażenie, ale mogę i będę czepiał się wyraźnego braku oryginalności, jaki w swoim najnowszym dziele zaprezentował doświadczony przecież autor mający na koncie długą historię współpracy z DC Comics. Być może w późniejszych albumach akcja rozwinie się w ciekawszy sposób (Coś zabija dzieciaki to stosunkowo świeża seria, która w USA doczekała się 9 zeszytów, wydanie polskie kompiluje pierwsze pięć), ale na razie Coś zabija dzieciaki jest po prostu nie najgorzej, ani specjalnie dobrze, ani rażąco źle zapowiadającym się średniakiem. Jedną rzecz jednak pochwalę – swoją historię Tynion IV prowadzi w sposób, który potrafi zaintrygować. Scenarzyście udało się ukazać nieszczególnie oryginalną historię tak, by przynajmniej częściowo zamaskować jej fabularne niedostatki i stworzyć komiks, który mimo wspomnianych wad czyta się zaskakująco przyjemnie.
A czytałoby się jeszcze przyjemniej, gdyby odrobinę podciągnąć poziom oprawy. Ta, podobnie jak warstwa fabularna stoi na przeciętnym poziomie i nie można o niej powiedzieć ani zbyt wiele szczególnie dobrego, ani też wskazać jakichś wyraźnie uderzających w proces lektury wad i niedoróbek. No, w zasadzie poza jedną, o której za chwilkę. Ilustracje Dell’Edera zawarte w recenzowanej publikacji cechują się dobrym warsztatem i kompozycją kadru (choć wielokrotnie w komiksie kadry ułożone są przez całą szerokość dwóch stron, co dla czytelnika nieprzyzwyczajonego do tego typu układu może być nieco dezorientujące) i są na tyle szczegółowe, by nie ślizgać się jedynie wzrokiem po stronach komiksu, ale z drugiej strony nad żadną z plansz nie zawiesimy się z szeroko otwartymi ustami i cisnącymi się na nie niemym „wow!”. Dominuje styl stosunkowo realistyczny, który dobrze pasuje do opowiadanej historii, ale też podkreśla komiksowy charakter publikacji. Co do wspomnianej wady to jest ona winą nie rysownika, a Miguela Muerto – kolorysty. Zaprezentowana paleta barw odznacza się wyraźną szaroburością i spraniem kolorów, które, choć mogą wydawać się mało atrakcyjne, to dobrze pasują do klimatu, ale w scenach dziejących się w nocy lub w ciemnych zakamarkach Archer’s Peak Muerto wyraźnie przesadził z głębokimi czerniami i granatami, przez co chwilami komiks może wydawać się mało czytelny.
Wiem, że sięgnę po kolejny tom. Głównie po to, by zobaczyć czy po tym ze wszech miar przeciętnym wstępie udało się autorom wydobyć ze swojej raczkującej serii coś więcej, czy też może pozostała o takim sobie średniakiem. Bo póki Coś zabija dzieciaki ani szczególnie nie zachęca do dalszego zgłębiania losów Eriki Slaughter, ani też nie jest to dzieło na tyle niekompetentne i po prostu nudne, aby odstręczyć od dalszej lektury. Jeśli kogoś historia ta zainteresuje to dobrze, ale podejrzewam, że równie wielu czytelników po lekturze powie „Meh!” i puści komiks w dalszy obieg. Ja natomiast pozostaję wobec kontynuacji uczuciowo neutralny i oczekuję kolejnego tomu, mając nadzieję na miłe zaskoczenie.
Tytuł: Coś zabija dzieciaki tom 1
- Scenariusz: James Tynion IV
- Rysunki: Werther Dell’Edera
- Tłumaczenie: Paweł Bulski
- Premiera: 15.07.2020 r.
- ISBN: 978-83-66512-28-3
- Oprawa: miekka
- Ilość stron: 120
- Format: 170x260
- Cena: 46 zł
Komiks możecie kupić w sklepie wydawnictwa Non Stop Comics.
Galeria
comments powered by Disqus