Michał Gołkowski „SybirPunk vol.2” - recenzja druga
Dodane: 30-07-2020 13:50 ()
Wiecie, co to znaczy „zabierać się za coś jak pies do jeża”? Właśnie tak przymierzałam się do drugiej części „SybirPunku” Michała Gołkowskiego. Nie umiem dostatecznie zrozumiale wytłumaczyć, czemu ta akurat opowieść od razu mnie odrzuciła od siebie. Lubię przecież pióro Michała i jak dotąd zawsze jego książki czytałam z przyjemnością, nawet gdy temat mi nie odpowiadał. Teraz jestem zdezorientowana. „SybirPunk” zawiera przecież sporo rzeczy, które mi się powinny podobać, w dodatku okraszonych dużą dawką typowego dla autora humoru. Czemu więc nijak nie mogę tej potrawy przełknąć?
Marzenia Saszki zwanego Chudym wreszcie się spełniły. Dzięki współpracy z najwyższym przestępczym bossem Neosybirskam, a jeszcze bardziej dzięki sprytowi może otworzyć własny, prawie-że-legalny i bardzo dochodowy interes. Teraz jest bogaty i dobrze ustosunkowany, może sięgnąć po wszystko, o czym zamarzy. Olga, najlepsza zabójczyni jego świata dosłownie je mu z ręki, a i bliska znajomość z Weroniką, córką „kapo di tutti kapi”, rozwija się bardzo obiecująco. Jednak przeszłość nie daje o sobie zapomnieć tak łatwo. Wielkie pieniądze to wielkie kłopoty, a znajomości w wyższych sferach przydają się zazwyczaj tylko wtedy, gdy tak naprawdę wcale ich nie potrzebujesz. A przyjaciel to tylko kolejny wróg, który się jeszcze nie ujawnił...
Postacie „SybirPunku” dzielą się z reguły na dwie grupy: męskie - krwiste, dynamiczne i pełne energii, oraz kobiece - przeważnie niedopracowane, blade i, jak się wydaje, istniejące w opowieści tylko po to, by uniknąć zarzutu o antyfeminizm. Zresztą i tak można się go łatwo doszukać, nie żebym akurat robiła z tego zarzut. Bo jakie kobiety występują w „Sybirpunku"? Za przeproszeniem, głównie tak zwane „sucze”, zepsute księżniczki albo irytujące babsztyle. Wyjątkiem jest Olga, kreacja kompletnie oderwana od jakiejkolwiek rzeczywistości, zachowująca się w sposób urągający choćby szczątkowej logice. Ucieleśnienie męskich zboczonych marzeń o idealnej nałożnicy, będącej jednocześnie ochroniarzem. Swoją drogą scena, gdy po dokonaniu jatki robi „dzióbek”, trupa by rozbawiła. Od trupów zresztą roi się w tej powieści, bo jak wiadomo, nic innego tak dobrze nie ożywia akcji. Poza tym Gołkowski kocha zabijanie i należy dziękować wszystkim znanym i nieznanym bogom, że realizuje tę swoją pasję jedynie poprzez literaturę.
Druga część „SybirPunku” nie różni się specjalnie w odbiorze od pierwszej. Obie przypominają skrzyżowanie „Sztywnego” z „Moskalem”, podlane futurystycznym sosem. Długo nie mogłam zrozumieć, co mi w tym nie pasuje, aż wreszcie zrozumiałam. Mamy do czynienia nie tyle z powieścią jako taką, ile jakby z czymś na kształt scenariusza hipotetycznej gry komputerowej w postapokaliptycznej rzeczywistości. Nie twierdzę wcale, że to jest złe. Po prostu mi nie odpowiada. Na pewno taka gra byłaby hitem, tyle że jestem na to już za stara. Pochodzę z innego pokolenia i takie gry są nie dla mnie. O ile jeszcze „Opowieści z Zony”, że tak zbiorczo nazwę tę część twórczości Michała Gołkowskiego, wciągnęły mnie po uszy, o ile umiałam docenić „Moskala”, „Siedmioksiąg grzechu” czy nawet wyszukać coś pozytywnego w „Komorniku”, o tyle tu zupełnie nie potrafię się odnaleźć. Zapewne nie jest to wina samej powieści, tylko mojej percepcji, ale fakt pozostaje faktem. Zdecydowanie tego rodzaju literatura jest nie dla mnie.
Tytuł: SybirPunk vol.2
- Autor: Michał Gołkowski
- Format: 125x195 mm
- Okładka: miękka
- Ilość stron: 674
- Premiera: 26.06.2020 r.
- Wydawnictwo: Fabryka Słów
- ISBN: 788379645688
- Cena: 44.90 zł
comments powered by Disqus