Jacek Piekara „Przeklęte kobiety” - recenzja

Autor: Damian Podoba Redaktor: Motyl

Dodane: 21-07-2020 23:57 ()


„Ruska trylogia”, czyli powiew świeżości w uniwersum Jacka Piekary, gdy Chrystus pozabijał swoich wrogów i nie dał się zabić na krzyżu, to dość specyficzna sprawa. Zapytacie czemu moi mili? Otóż Wasz uniżony sługa już wyjaśnia: w momencie, kiedy ukazał się drugi tom pt. „Przeklęte kobiety”, całości nie reklamowano wcale jako wspomnianej „Ruskiej trylogii”, a zwyczajnie kolejną powieść z cyklu inkwizytorskiego. Nieco dziwne, ale co mi tam.

Inkwizytora Mordimera Madderdina poznaliśmy już wiele lat temu jako postać nietuzinkową. Później uniwersum pełne jego przygód rosło, aż pojawił się „Świat inkwizytorów”, a tam szacowny Mordimer trafił na Ruś. Oj wywróciło to wszystko do góry nogami i trzeba było łatać fabułę cyklu. Jak wyszło? Ano całkiem zgrabnie. Oczywiście „Przeklęte kobiety” to dopiero środek dzikiej przygody, więc jak będzie finalnie ciężko stwierdzić, jednak na razie – jest dobrze. Mordimer współpracuje z wychowanką wiedźmy Nataszą i jest to związek, który układa się całkiem udanie. U boku księżnej Ludmiły nie sposób się jednak nudzić i nadchodzi czas kolejnej wojny, tym razem bardziej konwencjonalnej niż ostatnio. Natasza marudzi, więc jedyny inkwizytor na Rusi musi samodzielnie ruszyć ze swoją władczynią naprzeciw siłom buntowniczego kniazia. Niby nic trudnego, w końcu drużyna książęca to nie byle bandyci, a jednak sprawy komplikują się dość znacząco. W końcu co innego może przynieść poselstwo od cara Iwana z Moskwy podróżujące w towarzystwie tajemniczej Nontle? Na brak zajęć Mordimer nie może na Rusi narzekać. Na szczęście jego lotny umysł i spryt pozwalają mu wybrnąć całkiem nieźle z wielu opałów. Pytanie tylko jak długo utrzymywać się będzie ten fart.

Jacek Piekara pisze dość bezkompromisowo i dosadnie. Zazwyczaj. „Przeklęte kobiety” są książką nadzwyczaj stonowaną jak na niego. Jest więcej skomplikowanych związków emocjonalnych, są problemy i rozterki oraz nie brakuje trudnych decyzji o ciężkich do przewidzenia konsekwencjach. Wszystko jest napisane zgrabnie. To jasne, w końcu mówimy tu o uznanym autorze, a nie nieopierzonym nowicjuszu. Zaskakuje jednak ton języka. Dość wyważony i mało wulgarny. Zupełnie inny Jacek Piekara. Owszem przekleństwa się zdarzają, ale nie dominują w narracji.

Jak na solidnego wydawcę przystało, usterek nie stwierdzono, a fabuła wchodziła na tyle dobrze, że nie było czasu szukać literówek i błędnych przecinków. Zresztą, chyba nie na tym powinna polegać rola recenzenta, żeby czepiać się na siłę. Przecież jeśli lektura była wciągająca to też znaczy wiele. A „Przeklęte kobiety” są ciekawą powieścią. Nie jest ona samodzielna, bo bez znajomości poprzedniego tomu, będziecie zagubieni fabularnie, ale zdecydowanie obie książki są warte poznania. W momencie, kiedy piszę te słowa, jestem już niemal u końca ruskiej przygody w trzecim tomie zatytułowanym „Przeklęte przeznaczenie”. Tam wyjaśni się to, co każdy prawowierny fan Madderdina wie, ale zobaczymy, w jakim to będzie stylu.

 

Tytuł: „Przeklęte kobiety” 

  • Autor: Jacek Piekara
  • Wydawnictwo: Fabryka Słów
  • Data wydania: 25.03.2020 r.
  • ISBN: 978-83-7964-455-1
  • Wymiary: 125 x 205
  • Liczba stron: 442
  • Oprawa: miękka
  • Cena: 39,90 zł

Dziękujemy Wydawnictwu Fabryka Słów za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


comments powered by Disqus