„Nadzwyczajni” - recenzja wydania DVD
Dodane: 28-06-2020 17:39 ()
Tematyka społeczna nigdy nie była i nie jest łatwym materiałem na film. Jeśli więc ktoś chce opowiedzieć o poważnym problemie, by zainteresować i dotrzeć do zwykłego Kowalskiego, musi wykazać się nie lada pomysłowością. I tu na scenę wkraczają twórcy m.in. Nietykalnych ze swoim kolejnym filmem, Nadzwyczajnymi, tym razem w dość niekonwencjonalny sposób próbując dotrzeć ze swoim bardzo konkretnym i mocnym przekazem do przeciętnego widza. Czy to się udało? Myślę, że tak!
Utrzymana w stylistyce dokumentu fabuła opowiada o życiu Bruna (znakomity Vincent Cassel) i Malika (fantastyczny Reda Kateb) - dwóch przyjaciół prowadzących dwa stowarzyszenia, które ściśle i w zgodzie ze sobą współpracują: „Sprawiedliwy Głos”, czyli ośrodki dla dzieci i dorosłych z ciężką postacią autyzmu, którzy nie mogą liczyć na miejsce w państwowym zakładzie opiekuńczym (to domena Bruna) i organizację „Przystań” dla trudnej młodzieży z nizin społecznych i dzielnic biedoty zagrożonych wykluczeniem (tu udziela się Malik). Jednak zapowiedziana wizytacja „Sprawiedliwego Głosu” przez pracowników Inspektoratu Opieki Społecznej może mocno naruszyć dotychczasowy status quo. Od wyniku tej inspekcji będzie zależeć dalszy los zarówno podopiecznych Bruna, jak i Malika.
Nadzwyczajni to film niełatwy w odbiorze, wymagający skupienia. Nie tylko ze względu na tematy, jakie zawiera, ale formułę narracji, którą twórcy tym razem wybrali do historii. Dostajemy produkcję stylizowaną na obraz dokumentalny, ale będący filmem bardzo zaangażowanym społecznie. Nie mamy tu jednej głównej osi fabularnej, tylko kilka wątków na siebie nachodzących. Podczas seansu towarzyszymy Brunowi i Malikowi oraz ich podopiecznym. Raz jest strasznie, raz zabawnie, momentami depresyjnie, a czasem łezka zakręci się w oku. Oliver Nakache i Éric Toledano nie uciekają od trudnych tematów. Stawiają im czoło z wdziękiem, którego mogliby się uczyć nasi filmowcy. To, co trzeba twórcom oddać na samym początku to fakt, że umieją jak nikt inny opowiadać o wykluczonych. O nich i ich świecie. Nie każdy to potrafi. Im się to udaje. Nadzwyczajni w swej surowości i prostocie to bardzo szczery, aż do bólu, krzyk wołania o pomoc tych, którzy już nie mają sił tego robić. Osób wykluczonych społecznie nie ze swej winy. Czekających na pomoc. I to niezależnie czy są niepełnosprawnymi intelektualnie, czy nastolatkami z miejskich gett.
Trzeba zaznaczyć, że szczególny nacisk twórcy położyli na sytuację dzieci i dorosłych z ciężkim autyzmem i ich rodzin, bardzo często skazanych na siebie samych. Nie mogących liczyć na pomoc ani ze strony państwa, ani najbliższych. Z obowiązku wynikającego z wychowywania niepełnosprawnego intelektualnie dziecka, często rezygnujących z życia zawodowego i osobistego. Jednocześnie bardzo często pozostawionych z chorobą dziecka samym sobie, bez odpowiedniej pomocy psychologicznej. Ludzi, którzy na własną rękę starają się po omacku szukać rozwiązania i pomocy żyjących z dnia na dzień z ciążącą jak miecz Damoklesa myślą „co będzie, gdy mnie zabraknie?”. Pokazanie ich punktu widzenia niejako uzmysławia nam bardzo wiele rzeczy, z których pewnie do tej pory nie zdawaliśmy sobie sprawy. Oprócz tego film funduje się nam bardzo gorzki obraz stanu naszego społeczeństwa, które obojętnością potrafi mocno ranić najsłabsze jednostki. Takiego, gdzie ludzi naprawdę życzliwych i bezinteresownych jest stosunkowo niewiele. A takich, którzy potrafią pomóc i to ponad podziałami (jak w przypadku Bruna ortodoksyjnego Żyda i Malika będącego Muzułmaninem) zdecydowanie jeszcze mniej.
Przy okazji warto wspomnieć, że naprawdę warte docenienia jest to, jak bardzo film oddaje atmosferę i ducha organizacji pozarządowych, które niejednokrotnie muszą borykać się z problemami finansowymi czy częstymi kontrolami. Ukazuje, jak praca i pomoc podopiecznym odbija się na życiu prywatnym pracowników i wolontariuszy. Fantastycznie, że francuskim filmowcom udało się to tak dobrze pokazać, przyczyniając się do tego, że wiele osób uzmysłowi sobie, z jak wieloma wyzwaniami wiąże się praca NGO-sów i jak bardzo jest potrzebna nam wszystkim.
Nadzwyczajni to też film o systemie, niewydajnym i nieadekwatnym do potrzeb zmieniającego się społeczeństwa. Gdzie wiele rzeczy umyka i muszą być one łatane przez zwykłych wolontariuszy - zapaleńców. Współczesnych Judymów i Siłaczki, którzy mimo rzucanych im kłód pod nogi wytrwale i niczym mityczny Syzyf, dzień w dzień wykonują swoją pracę najlepiej, jak potrafią, nie licząc na sławę czy poklask. Jednocześnie twórcy do końca nie czynią systemu takim prawdziwie klasycznym czarnym charakterem opowieści, ponieważ delikatnie sygnalizują, jak potrzebne są pewne zasady i normy, aby nie dochodziło do nadużyć. Tym samym widzimy tragizm sytuacji, w jakiej znajdują się państwowi pracownicy socjalni i zwykli wolontariusze. Każda ze stron ma swoje wizje, które nomen omen bardzo często się ze sobą kolidują czy wręcz dochodzi do czołowego zderzenia tak dwóch odmiennych racji: trybików państwowej machiny i impulsywnego zaangażowania społeczeństwa obywatelskiego. I dla dobra najsłabszym, bądź co bądź, muszą niejednokrotnie iść na kompromis. A wszystko w ramach pro publico bono.
Od strony technicznej filmu warto zwrócić uwagę na ciekawe zdjęcia i pracę kamery, która świetnie imituje ten dokumentalny styl. Również muzyka świetnie odnajduje się w tym obrazie. Nie przytłacza podczas seansu, kiedy ma wyciszyć lub skupić nasze emocje na jakimś konkretnym szczególne robi to perfekcyjnie i w punkt. I to tyczy się zarówno piosenek, których użyto, jak i zwykłego tła muzycznego.
Wydania DVD nie jest jakoś wybitnie bogate. Z rzeczy istotnych zawiera tylko polskiego lektora i polskie napisy. I tu trochę będę się czepiać, bo jednak polskie tłumaczenie momentami mocno odbiega od tego, co słyszymy lub widzimy na ekranie np. scena, kiedy Bruno przychodzi do domu i widzi napis: „Si tu tapes ta mere, tu ne verras plus Bruno”. W filmie zostało to przetłumaczone jako „Nie bij mamy, bo Bruno się obrazi”, co kompletnie wypacza znaczenie tego zdania i niejako łagodzi jego prawidłowe odczytanie, które jest mocniejsze w swej wymowie i dosadne, gdzie w dosłownym tłumaczeniu wręcz jest w trybie rozkazującym „Jeśli będziesz uderzał (bił) swoją matkę, nie zobaczysz już Bruna”. A takich kwiatków podczas całego oglądania jeszcze by się kilka znalazło. To chyba mój jedyny zarzut, jeżeli chodzi o polskie wydanie tego filmu.
Nadzwyczajni to kino społecznie zaangażowane, które warto i trzeba zobaczyć. Może nie ma w nim takiej lekkości jak w Nietykalnych, ale porusza problemy uniwersalne dla każdego zakątka świata. Pokazuje ludzi, którzy zazwyczaj nie mają siły przebicia w dzisiejszym świecie, a którzy bez pomocy innych nie są w stanie stawić czoła szarej rzeczywistości. To obraz, który jasno i wyraźnie wysyła sygnał: Hej Ty, człowieku! Rozejrzyj się wokół siebie i zobacz, czy ktoś obok Ciebie nie potrzebuje twojej pomocy. Czasem to może być rozmowa, a czasem coś więcej. W końcu nie od razu Rzym zbudowano. Jednak poprzez małe gesty możemy poruszać góry, a potem zmieniać świat na lepsze.
Ocena: 8,5/10
Tytuł: Nadzwyczajni
Reżyseria: Olivier Nakache, Eric Toledano
Scenariusz: Olivier Nakache, Eric Toledano
Obsada:
- Vincent Cassel
- Reda Kateb
- Hélène Vincent
- Bryan Mialoundama
- Alban Ivanov
- Benjamin Lesieur
- Marco Locatelli
- Catherine Mouchets
Muzyka: Grandbrothers
Zdjęcia: Antoine Sanier
Montaż: Dorian Rigal-Ansous
Scenografia: Virginie Destiné
Kostiumy: Isabelle Pannetier
Czas trwania: 114 minut
Dziękujemy dystrybutorowi Kino Świat za udostępnienie DVD do recenzji.
comments powered by Disqus