Andrzej Pilipiuk „Upiór w ruderze” - recenzja

Autor: Damian Podoba Redaktor: Motyl

Dodane: 27-06-2020 11:31 ()


Andrzej Pilipiuk powraca z czymś zupełnie nowym i świeżym! No dobra, z tą świeżością przesadzał nie będę, bo tytuł ów brzmi „Upiór w ruderze”, a skoro o upiorach mowa, to trupem wieje, więc i powietrze do świeżych jednak nie należy. Inna sprawa, że najnowsza książka Wielkiego Grafomana bazuje na tym, co sprawdzało się od niemal dwudziestu lat: tło historyczne, trochę humoru i barwne, często przerysowane postacie i siły nadprzyrodzone. To wszystko znajdziemy w „Upiorze”. Autor zostaje więc na bardzo dobrze rozpoznanym gruncie.

„Upiór w ruderze” to w zasadzie zbiór kilku opowiadań ułożonych chronologicznie. Historię rozpoczyna opowieść o rozpuszczonych pannach Liszkowskich herbu Trzy Liszki z Liszkowa. Dygresja – przyznaję, że poświęciłem chwilę na ustalenie faktów kto, co, gdzie i ewentualne Liszki odnalazłem owszem, jednak jeden na Litwie, drugi w Małopolsce, kolejny gdzieś w Wielkopolsce i jeszcze jeden w Kujawsko-pomorskim. Hrabiowie Liszkowscy owszem istnieli, jednak pieczętowali się herbem Prawdzić, natomiast herb Trzy Liszki istniał, aczkolwiek pod nazwą Grymiza i przedstawiał trzy lisy, a odnoszę wrażenie, że autor owe liszki Liszkowskich potraktował dosłownie, dając im herbie trzy gąsienice. Taki jest wynik mojej szybkiej kwerendy, co nie umniejsza pracy autora, bo zszył on wszystkie informacje w jedno bardzo zgrabnie. Koniec dygresji. Panny Liszkowskie i ich służąca Marcelina z hukiem trafiają na Sąd Boży. Tam anioł stróż w telegraficznym skrócie wyjaśnia im, co następuje i trzy „panienki” wracają do pałacu. Kolejne opowiadania przedstawiają historię, co było dalej. Partyzanci walczą z Niemcami, później pojawia się NKWD, aktywiści komunistyczni, artyści. Ich wszystkich los łączy jakoś z duszami pokutującymi na dobre lub na złe. Epilog jest nadzwyczaj mistrzowski. Auto pojechał po całości po większości kuriozalnych rzeczy, którym przyglądamy się na co dzień. To był zdecydowanie najlepszy moment książki szkoda, że akurat na finał.

Jak już wspomniałem – wszystko w tej książce jest ułożone z pilipiukową poprawnością. I to jest plus. Bohaterowie są napisani zgrabnie, z humorem i choć pewne ich cechy na potrzeby fabuły zdają się przerysowane, to nie na tyle, by czytelnik odniósł wrażenie zupełnej groteski. Wszystko jest napisane barwnie, przyjemnie i lekko. Historyjki też prezentują się ciekawie i co ważne dobrze oddają ducha danego okresu, w którym zostały osadzone. Najpierw wszyscy pamiętają, jak to było, a im dalej od różnych wydarzeń, tym bardziej ulotna ludzka pamięć, a i indoktrynacja swoje robi.

Na froncie książki znajdziemy informację, że autorem ilustracji jest Andrzej Łaski, czyli człowiek, który odpowiada za wizualizację Jakuba Wędrowycza. Tutaj również odwala kawał dobrej roboty, bo grafiki są przyzwoite. Problem mam jednak z samą okładką, bo o ile grafika jest cudowna, to nie mogę się doszukać jej źródła w tekście. Może coś mi umknęło, bo czytałem momentami na „zmęczonego”, ale mała szansa. Wydanie książki jest oczywiście na wysokim poziomie. Zarówno redakcji, jak i sprawom technicznym nie mam nic do zarzucenia.

Pilipiuk pisze różnie. Mam wrażenie, że ostatnio nie miał dobrej passy, bo i Wędrowycz był trochę odgrzewany i opowiadania bezjakubowe nie były tak porywające, jak to bywało dawniej. „Upiór w ruderze” wprowadza nieco świeżości. Opowiadania tworzą zamkniętą całość i dają czytelnikowi całkiem przyjemną rozrywkę. Nie powiem, przyjąłbym chętnie jakiś crossover między Wędrowyczem, wampirami i pannami Liszowskimi, ale to już takie moje dumanie. Nie jest to jednak ani nowy, ani świeży pomysł, jest to natomiast to, za co lubimy Pilipiuka. Przyznaję, chętnie poznałbym tego autora w twardogłowym SF lub fantasy pisanym na poważnie, bez komedii i groteski. To by było coś. Tymczasem, kto żyw, niech idzie do księgarni po „Upiora” w myśl idei „Pilipiuka nigdy za wiele”.

 

Tytuł: „Upiór w ruderze”

  • Autor: Andrzej Pilipiuk
  • Wydawnictwo: Fabryka Słów
  • Data wydania: 19.06.2020 r.
  • ISBN: 9788379645749 
  • Wymiary: 125 x 205
  • Liczba stron: 376
  • Oprawa: miękka
  • Cena: 44,90 zł

Dziękujemy Wydawnictwu Fabryka Słów za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


comments powered by Disqus