„Indyjska włóczęga” - recenzja
Dodane: 29-04-2020 21:28 ()
Włóczęga i oszust. Te dwa słowa zawierają w sobie najkrótszą charakterystykę bohatera komiksu Ayrolesa i Guarnido, a zarazem odnoszą się do immanentnej cechy gatunku literackiego rozpowszechnionego w literaturze hiszpańskiej, do jakiego komiks nawiązuje i w jaki sam się wpisuje. Mowa o powieści łotrzykowskiej, w której autor portretuje losy przebiegłego włóczęgi-oszusta. Jeśli jesteście głodni wielkiej przygody z przepięknymi ilustracjami, to ten tytuł jest dla Was!
Rzecz jasna znajomość literatury uprawianej między innymi przez Cervantesa nie jest tutaj wymagana, mam jednak wrażenie, że ci bardziej oczytani, a zatem z nią zaznajomieni, będą czerpać z lektury odrobinę więcej. Na szczęście nie jest konieczna znajomość „Żywota młodzika niepoczciwego imieniem Pablos, czyli wzór dla obieżyświatów i zwierciadło filutów” autorstwa Francisco de Quevedo y Villegasa, którego to dzieła komiks jest kontynuacją. Ale tutaj to jak najbardziej zrozumiałe, że ani autor, ani jego wydawca nie mogli sobie pozwolić, by komukolwiek wadził jakiś próg na wejściu. Wystarczy wiedzieć, że przedstawiony tutaj Pablos to arcyłgarz, szachraj jakich mało, fałszywiec, obłudnik i przechera. Aby szukać szczęścia, tenże hultaj, żebrak i rzezimieszek wyrusza na pokładzie statku do Nowego Świata.
W tym miejscu myślę, że warto uściślić pewną sprawę dotyczącą tytułu komiksu, bo śmiem twierdzić, że wielu potencjalnych czytelników może się szykować na historię rozgrywającą się w Indiach. Nic bardziej mylnego, gdyż w epoce, w której rozgrywa się fabuła komiksu, Indiami nazywano Amerykę, więc rzecz jasna o perypetie na kontynencie amerykańskim w tym przypadku chodzi.
Nie będę ukrywać, że mnie do zainteresowania tą pozycją zainteresowało nazwisko Juanjo Guarnido, wspaniałego grafika, który swoim wysmakowanym malarskim stylem oczarował przy okazji pracy nad serią „Blacksad”. Tych, którzy zastanawiali się, czemu hitowa seria nie ma kontynuacji, z pewnością ucieszył fakt, że Hiszpan nie porzucił dziewiątej sztuki i nie powrócił do Walt Disney Studios, lecz zajął się innym projektem, który wymagał od niego nieco dłuższej pracy, bo mowa o liczącym 150 stron dziele. Swoją drogą, prace nad nowym „Blacksadem” trwają. Wracając jednak do „Indyjskiej włóczęgi”, jest to z pewnością jeden z najładniejszych komiksów, jaki przeczytacie w tym roku. Z jednej strony grający tu aktorzy mają świetną mimikę oraz ekspresję, czasem nawet nadekspresję gestów. Jeśli ktoś zastanawiał się, czy Guarnido umie rysować tylko antropomorficzne zwierzęta, tutaj otrzyma satysfakcjonującą go odpowiedź. Z drugiej strony pięknie wyglądają dekoracje, czy mowa o lochach zamku, ulicach miasteczek czy amazońskiej dżungli. Niemała tutaj zasługa kolorów, czasami nieco rozmytych, lecz na ogół oddających nastrój każdej sceny. Dodajmy, że wydany przez Egmont album ma bardzo duży format, wiele półek komiksiarzy może nawet nie być na to gotowych, lecz oczywiście dodaje do całości wręcz monumentalnego efektu.
Jedną z cech powieści pikarejskiej jest pierwszoosobowa narracja i taką też zastosował tutaj scenarzysta Alain Ayroles. Rzecz wcale nie rzadka, lecz w komiksie nie zawsze najszczęśliwsza, zwłaszcza w historii przygodowej, choć wszystko zależy od tytułu, nie ma tu chyba reguły. Tym samym ja natrafiłem na małą trudność w wejściu w bieg wydarzeń. Od samego początku albumu akcja toczy się równolegle z zeznaniami wydobywanymi z naszego bohatera na przesłuchaniu, które może zacząć się trochę dłużyć tym, którzy liczyli na gładkie wejście w wir zapowiadanych wydarzeń – wyprawy w poszukiwaniu mitycznego Eldorado. Ma się rozumieć, do tego typu narracji można dość szybko przywyknąć, nie zastąpi ona jednak napędzania wydarzeń poprzez samą tylko narrację rysunkową i dialogi.
Dokonał jednak Ayroles rzeczy niebywałej. Otóż dwa razy kompletnie zaskakuje czytelnika, co sprawia, że notowania jego pracy idą zdecydowanie w górę. O tym, co mnie gdzieś tam uwierało, oczywiście nie byłem w stanie po lekturze zapomnieć, ale na pewno zamknąłem album z poczuciem dużej satysfakcji. Myślę, że podobną, a może nawet większą, odczujecie Wy.
A więc owszem, „Indyjska włóczęga” zapewne trafi do wielu podsumowań na najlepszy komiks tego roku, nie znaczy to jednak, że zachwyci każdego. Graficznie – bez dwóch zdań, tego jestem pewien, natomiast fabularnie – mogą znaleźć się malkontenci mojego pokroju, którym coś gdzieś będzie uwierać. Mowa jednak o tak przemyślanym dziele, że nic tutaj nie zostało pozostawione przypadkowi. Tak miało być. Sprawdźcie czym prędzej!
Tytuł: Indyjska włóczęga
- Seria: PLANSZE EUROPY
- Scenarzysta: Alain Ayroles
- Ilustrator: Juanjo Guarnido
- Tłumacz: Ernest Kacperski
- Wydawca: Egmont
- Typ oprawy: twarda
- Data premiery: 29.04.2020 r.
- Stron: 160
- Cena: 99,99 zł
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji
Galeria
comments powered by Disqus