„Anohana – Kwiat, który widzieliśmy tamtego lata” - recenzja

Autor: Jarosław Drożdżewski Redaktor: Motyl

Dodane: 21-04-2020 15:11 ()


„Anohana – Kwiat, który widzieliśmy tamtego lata” nie jest tytułem nowym, gdyż publikacja w Japonii miała miejsce w 2012 roku, a zatem już osiem lat temu. Od dłuższego czasu można też obejrzeć wersję animowaną na platformie Netflix. I jeśli jeszcze nie mieliście okazji oglądać, to może sobie darujcie i sięgnijcie po wersję mangową, która ukazuje się nakładem wydawnictwa Waneko. Zawsze bowiem warto wpierać rodzimych wydawców, tym bardziej, jeśli sięgają po takie perełki. A że „Anohana” perełką jest, przekona się każdy, kto po ten tytuł sięgnie. Jednocześnie uprzedzam też, że jako pierwsze obejrzałem anime – zachęcony recenzją w magazynie Kawaii – a dopiero później zauważyłem, że tytuł ten jest dostępny na krajowym rynku wydawniczym. Czy żałuję? Trochę tak, gdyż tak silne emocje towarzyszące poznawaniu tej historii można przeżyć tylko raz. Jeśli więc anime nie widzieliście, a zastanawiacie się, czy sięgnąć po mangę to z góry dodajcie jakieś oczko do poniższej oceny, gdyż wzruszenie, łzy i „pierwszy raz” z tym tytułem jeszcze przed wami.

Wiele lat temu niejaki Jintan założył wraz z grupką kolegów z podstawówki grupę Super Busterów Pokoju. Tyle na początku wiemy. Szybko dowiadujemy się jeszcze tego, że grupa się rozpada po śmierci jednej z dziewczyn – niejakiej Menmy. Ok i tyle, co powinniście wiedzieć na początek. Zresztą z mangi nie wynika od razu dużo więcej. Znakiem rozpoznawczym tej historii jest bowiem to, jak subtelnie zdradzane są początkowo wszelkie szczegóły. Dużo rzeczy nie jest opowiedziane wprost, dużo musimy sami sobie wyobrazić. Być może nie zawsze się to sprawdza, natomiast w tym wypadku wygląda to wyjątkowo dobrze. Od samego bowiem początku jesteśmy zaangażowani w całą historię, czujemy też pewne zagubienie, które towarzyszy również Jintanowi, gdy nagle znajduje się w dziwnej sytuacji. Szczątkowo poznajemy wszystkich bohaterów tego dramatu i dzięki temu, że szczegóły z ich życia są zdradzane sukcesywnie to mamy okazję ich lepiej poznać i się z nimi zaprzyjaźnić. Fakt, jak są różni i w jak odmienny sposób się zachowują, a przy tym, jak są szczerzy, tylko wzmacnia odbiór tej opowieści i to pomimo tego nieco zakręconego przecież głównego wątku.

To, co jednak najważniejsze w tej mandze to ogromne emocje, które towarzyszom czytelnikom podczas lektury. I choć pierwszy tom jeszcze jest pod tym względem dość spokojny, to gwarantuje wam, że już teraz poczujecie to ukłucie w serduchu, które z czasem przerodzi się w coś dużo większego. W genialny sposób ta manga rozgrywa partię szachów z naszymi uczuciami i emocjami. Uwierzcie mi, że z góry jesteśmy skazani na porażkę. Wystarczy wczuć się w tych młodych bohaterów historii, aby wraz z nimi przeżywać tragedię, której doświadczyli. Owszem temu tytułowi można zarzucać pewne niejasności scenariuszowe (duch, który piecze ciastka a którego nikt nie może dotknąć?), ale nie warto się na tym skupiać. Warto na tę mangę spojrzeć z szerszej perspektywy, gdyż wówczas dopiero spełni ona pokładane w niej nadzieje i stanie się jednym z lepszych tytułów wydanych na krajowym rynku. Pytanie tylko, które kłębi się w moje głowie to czy manga umie oddać te uczucia tak genialnie, jak zrobiło to anime. Liczę, że tak.

Takim dodatkowym smaczkiem może być też to, że wydarzenia umiejscowione są w realnym świecie, który znamy. Nie tylko szkoła i budowanie tajnej bazy, ale też fakt, że bohaterowie ogrywają np. Pokemony, sprawia, że jeszcze łatwiej się zanurzyć w tę fikcyjną historię. A, że sami bohaterowie są „jacyś” i są bardzo przyjemni, a Menma to wręcz przykład dziewczyny idealnej, niemalże „kawaii”, to tym łatwiej się w lekturze odnajdziecie.

Na pierwszy rzut oka, może się wydawać, że „Anohana” to tytuł dla młodszych czytelników - kreska, choć ładna to jest dość młodzieżowa - ale nie do końca. Tzn. młodsi owszem mogą czytać ten tytuł, ale i starsi się tutaj odnajdą doskonale i pomimo lat na karku po prostu wzruszą (pewnie do łez). Oprawa graficzna jest bowiem ładna i bardzo poprawna, historia nie jest prostacka, towarzyszą jej uczucia, a całość okraszona jest ciekawym i przede wszystkim zabawnym humorem.

Pierwszy tomik tej serii jest tylko wprowadzeniem do tego, co nastąpi. Wprowadzeniem naprawdę interesującym i zapowiadającym coś wielkiego w przyszłości. Akcja jest odzwierciedleniem tego, co w anime (lub na odwrót zależy jak na to spojrzeć) więc zdecydujcie, co jest wam bliższe. Ja oczywiście namawiam do mangi, ale co nie wybierzecie to emocje macie gwarantowane. A zresztą najlepiej jak najpierw przeczytacie mangę, a następnie sięgnięcie po serial na Netflixie. Gorąco polecam.

 

Tytuł: „Anohana – Kwiat, który widzieliśmy tamtego lata”

  • Scenariusz: Mitsu Izumi
  • Rysunki: Cho-Heiwa Busters
  • Wydawca: Waneko
  • Premiera: 08.04.2020 r.
  • Oprawa: miękka
  • Format:  135x195 mm
  • Papier: offset
  • Druk: cz-b
  • Stron: 200
  • ISBN-13:9788380968387
  • Cena: 22,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Waneko za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


comments powered by Disqus