„Saga Winlandzka” tom 6 - recenzja
Dodane: 17-04-2020 21:40 ()
Szósty tom Sagi Winlandzkiej od Hanami zaczyna się od krótkiego streszczenia tego, co wydarzyło się do tej pory. Poza tym, że jest to przypomnienie dla czytelnika o toczących się wydarzeniach, jest też niejako kreską oddzielającą, to co już było od tego, co ma za chwilę nastąpić. W szóstym – a oryginalnie dziesiątym i jedenastym – tomie mamy bowiem do czynienia niejako z nowym rozdaniem, część wątków zostało rozstrzygniętych, grono bohaterów już nie żyje lub są całkiem inni niż byli do tej pory, a inni wybijają się na pierwszy plan. Saga się rozwija, ukazując kolejne wątki i kolejne postaci. I muszę przyznać, że robi to naprawdę dobrze. Tytuł ten czyta się wybornie, o czym postaramy się przekonać was w tych kilkudziesięciu zdaniach poniżej.
„Saga…” trzymała do tej pory dość stały, wysoki poziom, gdyż lektura sprawiała przyjemność od samego początku. Wątek wikingów ukazany z takiej nieco japońskiej perspektywy tworzył historię oryginalną, mangowa kreska dobrze sprawdzała się również w europejskich klimatach, a Makoto Yukimura bezbłędnie zaplanował scenariusz swojej historii i w sposób intrygujący ukazywał kolejne losy najważniejszych przedstawicieli rodzin, splatając je - jak to na sagę przystało – w najpóźniejszych odstępach czasu i miejscach. To wszystko okraszone było dobrymi rysunkami – niepotrzebne tylko wątki komediowe, ale to już „plaga” w mangach – i pełną dramaturgii akcją. Szósta odsłona podkreśliła inne, dodatkowe walory i w moim poczuciu wzniosła poziom tego tytułu jeszcze ponad wysoko zawieszoną poprzeczkę.
Fabułę, jak już wspomniałem, streści wam sam autor, więc wspomnę tylko, że Thorfinn nadal jest niewolnikiem, a u księcia Kanuta dokonuje się dalsza wewnętrzna przemiana z ciapowatego, „damskiego chłopaczka” w przywódcę z krwi i kości. I właśnie obserwowanie tego, jak Kanut się zmienił i czego dokonał, jest jednym z najprzyjemniejszych fragmentów tej części. Teraz to władca, który snuje spiski, nie boi się podejmować trudnych decyzji, a przy tym niezwykle bezwzględny. Taka przemiana niesie ze sobą różne konsekwencje, o których Yukimura opowiada w tym tomie. Autor stara się ukazać nie tylko to, że Kanut jest coraz sprawniejszym politykiem, ale też to, co wewnętrznie się dzieje z tą postacią i robi to w sposób dosadny, ale też wyważony. Czytelnik bez trudu uwierzy w to, że zmiany i władza nie zawsze mają tylko jasną stronę, a że często niosą za sobą też negatywne skutki. Naprawdę dobrze się czyta te fragmenty tej historii.
Podobnie zresztą jak te, w których Japończyk skupia się na wątkach bardziej dynamicznych, a tych, jak zwykle, nie brakuje. Yukimura nie byłby sobą, gdyby nie ukazał w opowiadanej przez siebie historii kilku pojedynków na miecze i śmierci z rąk bezwzględnych bohaterów. Tak jest i tym razem, z tym że najczęściej nie jest to bezmyślna sieczka, a raczej brutalność, za która idą silne motywacje i dramaty np. rodzinne. W szóstym tomie w ogóle pada bardzo dużo ważnych pytań, pojawia się kilka wątków pełnych dwuznaczności i moralnych dramatów. To sprawia, że tytuł ten jest niezwykle ludzki i tak mocno oddziałuje na czytelnika. Rozprawy o śmierci, zabijaniu, kłamstwach mających swoje uzasadnienie – tego wszystkiego otrzymujemy tym raz pod dostatkiem. Zdecydowanie nie jest to manga, która ma w nieprzemyślany sposób szokować i być tylko i wyłącznie bezmyślną rozrywką. To tytuł, który jest czymś więcej i szósta odsłona udowadnia to w sposób idealny.
Również graficznie poziom tego tytułu wybija się ponad to, co mieliśmy do tej pory. To nadal historia pełna pojedynków ukazanych z mangowym zacięciem i charakterem, ale to w dalszym ciągu również tytuł, który jest narysowany, naprawdę bardzo poprawnie i, którego oglądanie cieszy oczy. Tym bardziej że i w tym elemencie również daje się odczuć, że Yukimura dużą wagę przyłożył do emocjonalnej strony tej opowieści. Wystarczy spojrzeć na zbliżenia ludzkich twarzy, na których te są odmalowane wręcz idealnie. Kadry te mogą przyprawić o ciarki, bo mangaka zdecydowanie ma ogromny talent w ukazywaniu emocji za pomocą kreski.
Pełna dramaturgii historia z bezwzględnymi, ale też ukazującymi uczucia jednostkami. Dynamiczna akcja przeplatana rozważaniami moralnymi. W końcu niesamowici bohaterowie, którzy nie są ani do cna źli, ani też kryształowo czyści. Taka jest właśnie szósta odsłona Sagi Winlandzkiej. Sagi, która z tomu na tom nabiera dodatkowego – paradoksalnie – kolorytu i podnosi poprzeczkę jeszcze wyżej. Nowe rozdanie, nowe postaci, ten sam wysoki poziom gwarantowany przez Makoto Yukimurę. W mojej ocenie perełka, jeśli chodzi o dotychczasowe odsłony tej serii, która będzie prezentem dla fanów od jej autora.
Tytuł: Saga Winlandzka tom 6
- Autor: Makoto Yukimura
- Wydawnictwo: Hanami
- Format: 150 x 210 mm
- Ilość stron: 452
- Oprawa: miękka ze skrzydełkami
- Papier: offset
- Data publikacji: 30.12.2019 r.
- Komiks dla dorosłych
- Cena: 65 zł
Dziękujemy Wydawnictwu Hanami za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
comments powered by Disqus