„Jim Cutlass” tom 1 - recenzja

Autor: Dawid Śmigielski Redaktor: Motyl

Dodane: 03-04-2020 22:17 ()


Ogólnie rzecz wiadomo, że spadek odziedziczony po krewnym, szczególnie takim, którego się nie znało, może dostarczyć więcej zmartwień niż radości. Z drugiej jednak strony, ów prezent po zmarłym, jest szansą na zupełnie nowe życie i właśnie przed taką szansą staje pewny rudzielec służący w armii Unii. Jim Cutlass, bo o nim mowa, zmierza do Nowego Orleanu na odczytanie testamentu wuja. Oprócz niego część spadku ma otrzymać jego kuzynka Carolyn. Jednak droga z Północy na Południe (skąd Cutlass pochodzi) przybiera zupełnie nieoczekiwany obrót, kiedy ten wdaje się w bójkę z karcianym oszustem, niejakim Playcardem, nie przypuszczając nawet, że od tej pory będzie to jego zawzięty wróg na śmierć i życie.

Jeżeli kogoś choć raz w życiu rozpaliła do czerwoności myśl krążąca wokół jednego z niezrealizowanych filmów Sergio Leone – remake’u „Przeminęło z wiatrem”, to dzięki przygodom Jima Cutlassa możemy poczuć namiastkę tego, jak mogło wyglądać niedoszłe dzieło włoskiego geniusza kina. Jean-Michel Charlier, Jean Giraud i Christian Rossi nawiązują do ponadczasowego obrazu Victora Fleminga i Davida O. Selznicka będącego adaptacją powieści Margaret Mitchell, porzucając melodramatyczną otoczkę „Przeminęło z wiatrem” (1939) na rzecz westernowej konwencji. Jednak czynią to w sposób zupełnie naturalny, nienachalnie przemycając do swojej brawurowej historii motywy z legendarnego filmu.

I choć Jimowi Cutlassowi wizualnie (poza wąsikiem) daleko do Rhetta Butlera, to już jego szelmowski uśmieszek, uwielbienie dla kart, poczucie obowiązku i negatywne czy też racjonalne postrzeganie Południa, zbliżają go bardzo do postaci granej przez Clarka Gable’a. Natomiast jego kuzynka Carolyn w dużej mierze przypomina Scarlett O’Harę, w którą wcieliła się niezapomniana Vivien Leigh. Ze skromnej panny szybko zmienia się w charakterną kobietę, dzielnie broniącą odziedziczonej posiadłości w czasie Wojny Secesyjnej przed jankesami, a po wojnie przed tzw. Carpetbaggerami. Zawziętość, spryt i umiejętność manipulowania ludźmi, są prawdziwą siłą głównej bohaterki komiksu. Wszystkie te cechy pomagają jej przetrwać w najdramatyczniejszych chwilach. To postać najbardziej wielowymiarowa. Bohaterska, zdradliwa i pięknie wulgarna, szkoda więc, że wraz z rozwojem serii, pojawia się na jej kartach coraz rzadziej. Na szczęście nadal odgrywa w niej jedną z kluczowych ról.

Jednak to Cutlass jest głównym bohaterem opowieści, którego przygody śledzimy z zapartym tchem. Wydarzenia mające tu miejsce galopują niczym mustang na prerii, nie dając nam ani chwili na złapanie oddechu. Pościgi, ucieczki, strzelaniny, zabójstwa, bójki, ogromny pożar na ulicach Nowego Orleanu (w „Przeminęło z wiatrem” równie złowieszczo płonęła Atlanta), ataki Ku Klux Klanu oraz wielki spisek mający na celu zemstę na Carolyn i Jimie – wszystkie te atrakcje zapewniają czytelnikowi rozrywkę na najwyższym poziomie. Oczywiście należy przymknąć oko na pewne zbiegi okoliczności umożliwiające wykaraskanie się rudzielcowi z najgorszych tarapatów, jednak tę scenariuszową manierę rekompensuje tło całej opowieści. Niezwykle brutalne, często wulgarne zarówno w wydarzeniach, jak i mowie. Twórcy zadbali o każdy szczegół, aby jak najwierniej oddać stan ducha Południa tuż po przegranym konflikcie zbrojnym (uznanie należy się tłumaczce Marii Mosiewicz). Ameryka rodzi się na nowo, a my jesteśmy tego świadkami. Autorzy wrzucają nas w wir chaosu, z którego jak zawsze na pierwszy plan wyłania się walka o władzę i bogactwo pociągająca za sobą kolejne ofiary, jakby sama wojna nie zebrała dostatecznego żniwa. Prawo rewolweru ciągle jest najskuteczniejszym prawem.

Trzy albumy składające się na pierwszy tom zbiorczy „Jima Cutlassa” zostały pierwotnie opublikowane na przełomie kilkunastu lat (pierwszy w 1979 roku, trzeci w 1993). Szmat czasu dzielący oba odcinki zupełnie nie wpłynął na spójność serii. Po śmierci Jean-Michaela Charliera rolę scenarzysty, podobnie jak w przypadku „Blueberry’ego” przejął Jean Giraud, jednak tym razem pałeczkę rysownika przekazał (od drugiego albumu) Christianowi Rossiemu. I było to znakomita decyzja, dzięki której zachowana została wizualna spójność. Obaj tworzą w podobnym realistycznym stylu, oddając wszystkie charakterystyczne cechy Dzikiego Zachodu czy też raczej szalonego Południa.

Na każdym kadrze wrze prawdziwe życie. Obaj zachwycają planami, pomysłową perspektywą ukazywanych wydarzeń i niebywałą dynamiką scen akcji. Fantastyczne są tu intensywne, nasycone kolory nadające całości znamion piekielnego widowiska. Gorące i wilgotne Południe niemal lepi się do naszej skóry, kiedy podążamy za bohaterami poprzez plantacje bawełny, mroczne bagna, gęste lasy, brudne areszty, ekskluzywne gabinety i zatłoczone saloony oferujące wszelkie uciechy dla gości szukających rozrywki. Giroud i Rossi tworzą dopracowany w najdrobniejszym szczególe wizualny majstersztyk, od którego trudno oderwać wzrok.

Po „Jima Cutlassa” powinni sięgnąć wszyscy, którzy cenią sobie w komiksie dobrze opowiedzianą historię i wyśmienite rysunki. Widowiskowość serii Charliera, Girauda i Rossiego w wielu momentach po prostu zapiera dech w piersiach. Wspaniałe bezpretensjonalne dzieło. Dziś już takich komiksów się nie tworzy.

 

Tytuł: Jim Cutlass tom 1

  • Scenariusz: Jean-Michel Charlier, Jean Giraud
  • Rysunki: Jean Giraud, Christian Rossi
  • Przekład: Maria Mosiewicz
  • Wydawca: Egmont
  • Data publikacji: 25.03.2020 r. 
  • Oprawa: twarda
  • Druk: kolor
  • Papier: kreda
  • Objętość: 188 stron
  • Format: 216 x 285 mm
  • ISBN: 978-83-281-9733-6
  • Cena: 99,99 zł 

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji. 

Galeria


comments powered by Disqus