„Judasz” - recenzja

Autor: Piotr Dymmel Redaktor: Motyl

Dodane: 17-03-2020 21:32 ()


No i się porobiło. Jeszcze kilka dni temu, sporządzając notatki z lektury „Judasza”, głowę zaprzątał mi problem ewentualnej recepcji komiksu w kraju wyczulonym na punkcie treści religijnych. I rzeczywiście, podniosły się oburzone głosy oskarżenia pod adresem wydawcy o to, że szerzy herezję i świadomie obraża. Trochę to smutne i dziwne. Wydaje się bowiem, że z jednej strony kultura powinna już w jakiejś mierze oswoić potencjalnego odbiorcę z tworami artystycznymi, które dość głęboko wchodzą w dialog z religią (pierwsze z brzegu przykłady: malarstwo Francisa Bacona, „mother!” Darrena Aronofsky'ego), z drugiej nie miejmy złudzeń - bardzo łatwo bagatelizować wszelkie próby tego rodzaju, powołując się na wspomnianą obrazę uczyć religijnych. Tak więc siedziałem i rozpisywałem w głowie strategię tekstu na tyle obiektywnego i ogólnego, by nikt nie musiał czuć się obrażony faktem, że ktoś miał czelność wydać komiks stricte religijny, zamiast klepać kolejne przekłady superbohaterskich przygód, które w swojej genezie wcale nie mają nic wspólnego ze sferą szeroko pojętej religijności. Wcale.

Jednak to było przed pandemią koronowirusa i przymusową kwarantanną, podczas której człowiek śledzi dramatycznie brzmiące doniesienia płynące z mediów i nagle zagadnienia związane z wiarą i religijnością wydają się jak najbardziej na miejscu, a Kultura Gniewu wydając „Judasza”, dzieło scenarzysty Jeffa Lovenessa i rysownika Jakuba Rebelki, zupełnie przypadkiem idealnie wstrzeliła się w panującą atmosferę zawieszenia zgiełkliwej rzeczywistości, gdy wszystko wokół nabiera wymiaru eschatologicznego.

Ze swojej strony (która, niestety, automatycznie stawia mnie po jednej ze stron) powiem tylko, że warto spróbować mieć otwarty umysł i zmierzyć się ze scenariuszem Lovenessa, w którym Judasz ma dużo ważniejszą rolę do odegrania niż ta, którą znamy z kart Nowego Testamentu. Jeśli na chłodno potraktować historię opowiedzianą w komiksie, to wnioski, jakie płyną z jej recepcji, są ciekawe, chociaż z punktu widzenia religijnych dogmatów, jest dość mocno przeszarżowana. Wystarczy powiedzieć, że postać Judasza doczekuje się w komiksie rehabilitacji, a jego rola w Boskim planie jeszcze się nie skończyła.

Punktem wyjścia fabuły komiksu są słowa z Ewangelii św. Mateusza, w których Jezus mówi, że „biada temu człowiekowi, przez którego Syn Człowieczy będzie wydany. Byłoby lepiej dla tego człowieka, gdyby się nie narodził”. Na ich fundamencie Jeff Loveness zaczyna budować fabułę o strąconym do piekła zdrajcy, który próbuje dociec sensu własnego losu i głębi boskiego planu. Pytania, które stawia Bogu i sobie Judasz, dotykają jednej z największych tajemnic chrześcijaństwa, przed zgłębianiem której drżał niejeden tęgi umysł i ręka, chociażby takiego Kierkegaarda, gdy mierzył się w „Bojaźni i drżeniu” z tajemnicą ofiary Abrahama. Historia opowiedziana w „Judaszu” to stawianie tych samych pytań o teologiczną naturę Boga oraz ludzką predestynację. Czy Judasz mógł postąpić inaczej, czy był skazany na los, który go spotkał, czy istnieje szansa na jego zbawienie? Każda tradycja chrześcijańska mierzy się z tym problemem, różniąc się co do interpretacji, a ta, którą daje w „Judaszu” Jeff Loveness, najbliższa jest chyba wizji forsowanej przez tzw. uniwersalistów, jeden z odłamów protestantyzmu głoszący zbawienie Judasza jako pewnik. Interpretacja scenarzysty „Judasza” nie jest aż tak jednoznaczna, ale zmierza w tym kierunku, dając w zakończeniu komiksu wyraźne tego sygnały. W tym sensie „Judasza” faktycznie można uznać za dzieło kontrowersyjne, bo żadna z oficjalnych tradycji chrześcijańskich nie zapuszcza się tak daleko w spekulacjach, ale też żadna nie przekreśla definitywnie nadziei na zbawienie Judasza. Jest to Tajemnica, za której próg zwyczajnie nie należy zaglądać.

W ryzykownej wędrówce przez trudne pytania dzielnie towarzyszy scenarzyście Jakub Rebelka, polski rysownik, którego przygoda z „Judaszem” jest kolejną międzynarodową kooperacją. Pochlebna opinia o polskim artyście Mike’a Mignoli, który na odwrocie okładki „Judasza” nazywa Rebelkę szalonym geniuszem, to bardzo miły gest, który, mam nadzieję, przełoży się na coraz większą rozpoznawalność polskiego artysty za granicą. Fajnie by było, bo Jakub Rebelka to twórca operujący dojrzałym warsztatem i posiadający na tyle charakterystyczny styl, że trudno pomylić go z jakimkolwiek innym artystą. Do dzisiaj nie mogę zapomnieć o szalonym wizualnie świecie „Doktora Bryana”, a to przecież komiks z 2002 roku.

Pod względem plastycznym „Judasz” przypomina poprzednią międzynarodową kolaborację Rebelki, czyli „Miasto psów”, które autor „Doktora Bryana” współtworzył z francuskim scenarzystą polskiego pochodzenia Yohanem Radomskim. Podobieństwa przebiegają na poziomie doboru scenograficznych dekoracji, w których toczą się fabuły komiksów, jednak środki stylistyczne użyte w obu mocno się różnią. Rysunek w „Mieście psów” był zdyscyplinowany, a kolory wyraźnie trzymały się wyznaczonych konturami obiektów w kadrze. W „Judaszu” Rebelka daje upust swojemu malarskiemu temperamentowi, zwłaszcza w kwestii kolorystyki, a że jest w tej dziedzinie twórcą ponadprzeciętnym, obcowanie z planszami „Judasza” przynosi wiele estetycznej radochy. Czuć w nich rozmach i konsekwentnie realizowaną wizję. Piekło w „Judaszu” jest zimne i jednocześnie gorące, otchłanne i melancholijnie płaskie. Jest też na modłę „Hellboya” Mignoli miejscem, w którym dochodzi do sporadycznej wymiany ciosów, więc rozumiem, że entuzjazm Mike’a nie był kurtuazyjnym gestem, chociaż uważam te partie komiksu za najmniej udane. Bawiąc się dalej w analogie, „Judasz” pod względem malarskiej ekspresji przypomina ekscentryczne dziełko Rebelki i Rafała Betlejewskiego „Die Schönheit”, które znalazło się w antologii „44”. Omawiany komiks może nie jest aż tak rozbuchaną wizją, jak „Die Schönheit”, ale przypomina go na poziomie budowy scenariusza, bo oba czerpią inspiracje z wielkich tekstów kultury, takich jak Biblia, dzieła Goethego czy Wagnera. Jednak to, co robi na mnie największe wrażenie w „Judaszu”, to sposób, w jaki Jakub Rebelka oddaje złożoność ekspresji postaci w zbliżeniach, zwłaszcza w sposobie, w jaki rysuje oczy. Większość scen w komiksie to monologi lub sporadyczne rozmowy Judasza z innymi nieszczęśnikami zamieszkującymi Piekło i to właśnie wyraz oczu najczęściej oddaje grozę i beznadzieję położenia, w którym znaleźli się bohaterowie komiksu. Wielka rzecz. Na deser dostajemy galerię alternatywnych okładek „Judasza” z utrzymanymi w secesyjnym, nasyconym klimtowskim złotem grafikami Rebelki i imponującymi okładkami Jeremy’ego A. Bastiana, stylistycznie nawiązującymi do mistrzów renesansu, takich jak Dürer.

Na koniec wypada więc stwierdzić, że „Judasz” to komiks ciekawie dialogujący z kulturowym dziedzictwem, wyzbyty chęci szokowania czy szukania sensacji za wszelką cenę, o czym zapewnia w słowie wstępnym Jeff Loveness, zdający sobie sprawę, że historia, którą proponuje czytelnikowi, jest nader delikatną materią. Jednak ktoś, kto jest w stanie zdobyć się na dystans i otwartość, będzie miał okazję przekonać się, że „Judasz” to szczere, udane w warstwie plastycznej i delikatne w stawianiu trudnych pytań przedsięwzięcie. Tylko trzeba dać mu szansę.

 

Tytuł: Judasz

  • Scenariusz: Jeff Loveness
  • Rysunki: Jakub Rebelka
  • Tłumaczenie: Jacek Żuławnik
  • Wydawca: Kultura Gniewu
  • Data publikacji: 06.03.2020 r.
  • Oprawa: twarda
  • Format: 168 x 258 mm
  • Stron: 112
  • ISBN: 978-83-66128-36-1
  • Cena: 59,90 zł

Dziękujemy wydawnictwu Kultura Gniewu za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus