„Nic nie ginie” - recenzja
Dodane: 15-03-2020 22:11 ()
Komediodramaty ostatnio są na topie w światowym kinie. Świetne wychodzą te spod ręki francuskich reżyserów (w pamięci mam nadal Niezatapialnych nagrodzonych Cezarem), więc w kraju nad Wisłą zaczęto na nie łaskawiej patrzyć. Jako że u nas reżyserzy nieśmiało podążają w tym kierunku filmowym, ale jakiejś wielkiej furory ich prace na razie nie robią, zastanawiałam się, jak to będzie w przypadku Nic nie ginie Kaliny Alabrudzińskiej, która do tej pory znana była jako m.in.asystentka Jagody Szelc przy jej filmie Wieża. Jasny dzień. Teraz zaś debiutuje z własnym filmem dyplomowym w kinach. Po tylu zachwytach i nagrodach na Koszalińskim Festiwalu Debiutów Filmowych “Młodzi i Film” dużo się po tej produkcji spodziewałam. Jednak już po seansie jakoś nie podzielam tych peanów nad tym filmem.
Dostajemy całkiem ciekawy punkt wyjścia: uczestnicy terapii grupowej wraz ze swoim terapeutą wyjeżdżają na tygodniowy turnus pełen warsztatów, gdzie mają lepiej poznać siebie i swoje potrzeby. Mamy tu też naprawdę ciekawą galerię postaci począwszy od fanatycznego obrońcy żółwi błotnych - Donatella, Klaudię - żyjącą z toksyczną matką, od której nie potrafi się uwolnić, zapatrzonego w siebie aktora, zapalonego nacjonalistę Przemka czy Maję, której życie przemyka między Netflixem a kolejnymi randkami z Tindera. Opiekę zaś nad całą tą ferajną sprawuje małomówny terapeuta Remek, dla którego praca jest całym życiem i jej poświęca każdą chwilę.
I niby wszystko powinno zaskoczyć i wejść w znajome tryby udanej produkcji, bo tematyka bardzo życiowa i nawet filmowo ładnie się sprawdza, (psychoterapia była głównym tematem, wokół którego kręciła się m.in. fabuła bardzo dobrze przyjętego w Polsce serialu HBO Polska - Bez tajemnic). Tym razem jednak coś nie działa tak, jak powinno. I nie jest to wina samych aktorów, którzy w Nic nie ginie, są najmocniejszą stroną tego obrazu (na czele z Janem Hrynkiewiczem, który bardzo dobrze odgrywa swoją postać) ani reżyserii, a samej koncepcji scenariusza, której bardziej do dramatu niż komediodramatu. Za mało tu humoru, za dużo melancholii. Przy tak barwnej ekipie różnych osobowości, które ma Nic nie ginie, aż dziw, że dostajemy tak mało humoru sytuacyjnego (i nawet sceny związane z akcją odwszawiania tego nie zmienią). Dużo tu zadumy, melancholii dobrze pokazanych charakterów naszych bohaterów, ale gdzieś ginie główna oś fabularna. Mimo że całość nie jest zbyt długa, to tylko nieubłaganie wyczekiwałam finału.
Nic nie ginie to tak na dobrą sprawę zlepek kilku całkiem niezłych etiud pozszywanych ze sobą grubymi nićmi. Nie ma tu rozwoju postaci (no może oprócz terapeuty Remka, co widzimy w finale). Wszystko jest jakby w zawieszeniu. Sytuacji nie poprawia oprawa muzyczna, która jest owszem ładna, ale zdecydowanie ma działanie zbyt usypiające. Jednak to, co mnie najbardziej drażniło podczas seansu, to nie mankamenty scenariusza czy monotonna muzyczka, ale udźwiękowienie. Raz dialogi były zbyt cicho nagrane, a raz głośno. Koszmar. To chyba jedyny mankament, jaki miałam podczas oglądania (oczywiście, jeśli chodzi o rzeczy czysto techniczne).
Podsumowując, Nic nie ginie jako film dyplomowy, studencki i kończący studia reżyserskie jest ok, ale jako pełnometrażowy film dzieło Kaliny Alabrudzińskiej jest zbyt hermetyczne, zbyt mocno osadzone w konwencji etiudowej, przez co zwykły widz tylko się na nim wynudzi. Nie jest to też komediodramat jak wszem wobec wieszczą, lecz całkiem zgrabny, dramat społeczny z drobnymi elementami komediowymi. Szkoda, bo sam pomysł na fabułę, choć nie raz wykorzystywany zarówno w kinematografii światowej, jak i rodzimej, mógł się obronić. Myślę, że zabrakło tzw. dystansu do siebie, do widza i opowiadanej historii. Przy czym wydaje mi się, że sama historia, jaką reżyserka chciała przedstawić, o wiele lepiej pasowałaby do serialu niż filmu. Wyszło, jak wyszło, ale liczę, że kolejne filmy Alabrudzińskiej będą lepsze, bo widać tkwiący w niej potencjał na kręcenie dobrego kina społecznego. Ja ze swej strony daję jej spory kredyt zaufania i czekam na jej kolejne propozycje.
Ocena: 5/10
Tytuł: Nic nie ginie
Reżyser: Kalina Alabrudzińska
Scenariusz: Kalina Alabrudzińska
Obsada:
- Michał Surosz
- Zuzanna Puławska
- Piotr Pacek
- Jan Hrynkiewicz
- Wiktoria Filus
- Karol Nowiński
- Paweł Głowaty
Zdjęcia: Nils Croné
Montaż: Piotr Wójcik, Bartłomiej Piasek
Scenografia: Maja Pawlikowska
Kostiumy: Maja Pawlikowska
Czas trwania: 71 minut
Dziękujemy Media Move za udostępnienie filmu do recenzji.
comments powered by Disqus