„Mateczki” - recenzja

Autor: Jarosław Drożdżewski Redaktor: Motyl

Dodane: 12-03-2020 22:23 ()


 

Na platformie Netflix pojawił się niedawno „Kler”, który miałem dzięki temu okazję obejrzeć. Nie to miejsce i nie ten czas, aby oceniać tę produkcję wpisującą się w smutną narrację o polskim Kościele, którą obserwujemy w mediach głównego nurtu, natomiast przedstawiony w nim obraz nie jest optymistyczny. Na szczęście od czasu do czasu pojawia się w (pop)kulturze produkt będący w kontrze do tych głosów, pozwalający też odzyskać wiarę w to, że nie wszystko jest stracone, że społeczeństwo pamięta o tym, jak ważna jest społeczność Kościoła i, że owszem wśród duchownych zdarzają się czarne owce, ale zdecydowanie więcej jest pozytywnych przykładów. Dla mnie takim remedium na produkcję Wojciecha Smarzowskiego był komiks „Mateczki”, który ukazał się niedawno dzięki Muzeum Historycznemu w Przasnyszu.

Warto na wstępie podkreślić, że jest to produkcja całkowicie darmowa. Dwutysięczny nakład tego komiksu przeznaczony jest tak naprawdę na rozdanie, więc jeśli któryś z czytelników jest zainteresowany, proszę o wysłanie mejla do muzeum w Przasnyszu. Po opłaceniu jedynie kosztów wysyłki powinniście otrzymać historię stworzoną przez scenarzystę Wojciecha Łowickiego i rysownika Jacka Przybylskiego. Warto też mieć na uwadze, że w przygotowaniu jest druga odsłona tej miniserii, czyli „Ojcowie”.

Jak na bezpłatną produkcję warto też nadmienić, że całość prezentuje się naprawdę dobrze. Komiks ma twardą - minimalistyczną, ale i sugestywną - oprawę, dobrej jakości papier, wydany jest w pełnym kolorze oraz zawiera kilka dodatków: wkładek historycznych i fotografii, które poprzedzają komiks i wprowadzają czytelnika w to, co ma nastąpić za chwilę. Wydaje mi się, że umieszczenie tej wkładki na początku komiksu jest dobrym rozwiązaniem, gdyż wprowadzenie do historii pozwala nam jeszcze lepiej zagłębić się w opowieść. A ta jest naprawdę ciekawa, gdyż ukazuje losy św. Teresy od Dzieciątka Jezus, czyli jednej z „najbardziej znanych” postaci w chrześcijaństwie oraz przedstawia historie przasnyskich sióstr klarysek kapucynek. Ta jest z kolei ściśle związana z historią Polski w trakcie niemieckiej okupacji, gdyż naziści najpierw zamknęli siostry w obozie KL Soldau, a następnie w sposób znaczący przyczynili się do śmierci jednej z nich, czyli siostry Teresy. I właśnie pobyt w tym obiekcie zagłady i to, jak mocna była wiara sióstr w Boga, obserwujemy w recenzowanym komiksie. Widzimy w nim też, jak kształtował się charakter św. Teresy i jak trudną przeprawę ona miała, aby móc wierzyć. Ojciec był bowiem przeciwny, sam był ateistą i umacniał komunistyczny porządek. Zmaganie się z tym na co dzień dało jednak bohaterce historii jeszcze większą wiarę w to, że to, co czyni, jest słuszne. Siostra Teresa wielokrotnie to udowadniała, będąc już w obozie zagłady, dając siłę tym bardziej wątpiącym.

O wierze, zaufaniu i miłości do Boga, która nie jest zachwiana nawet przez najbardziej traumatyczne wydarzenia, jest to komiks. Ze względu na tematykę w nim podjętą może „stanąć w gardle” części czytelników, ale nie do nich jest też pewnie kierowany. Łowicki i Przybylski dają nim świadectwo, jak wielką postacią była siostra Teresa, ale też tworzą bardzo przejmująca i sugestywną opowieść o losach zakonu i Polaków w czasie II wojny światowej. Obserwując życie siostry Teresy, śledzimy też okrucieństwo wojny i Niemców, którzy byli bezwzględni. Z Jednej strony Łowicki przedstawia bezmiar tego okrucieństwa, ale z drugiej daje też czytelnikowi nadzieję. Nadzieję i wiarę, że pomimo tych trudności można zachować człowieczeństwo i pozostać w zgodzie z własnym sumieniem.

Cała historia jest opowieścią pełną emocji i dramaturgii. Niby wszystko jest dla nas z góry znane, ale realistyczne i sugestywne rysunki Przybylskiego w połączeniu z bardzo poprawnie rozpisanym scenariuszem Łowickiego sprawiają, że czytelnik się nie tylko wzrusza, ale i całym sobą przeżywa to, co ma okazję obserwować na kolejnych planszach. Warto też podkreślić, że pomimo pewnej skrótowości jest to komiks bardzo spójny i dobrze napisany. Cieszyć się należy, że scenarzysta zadbał o pozorne szczegóły jak np. stylistyka języka, którego używają bohaterowie tej historii. Takie z pozoru błahe szczegóły wzbogacają odbiór tego komiksu. Przy tego typu publikacjach tworzonych na „zamówienie” często zdarza się, że jakość ostatecznego produktu jest, mówiąc wprost, nie najlepsza. Tym razem jest zupełnie inaczej. Jakość wydania i poprawny scenariusz to jedno, ale też naprawdę dobre są rysunki w tym komiksie. Realistyczna kreska, spora dbałość o detale i drugi plan oraz ukazana bezwzględność budują nastrój niepokoju i atmosferę komiksu. Nie tylko więc się tę historię dobrze czyta, ale i ogląda.

„Mateczki” są komiksem udanym i godnym polecenia. To przykład historii, która może się podobać, która wpisuje się w wysoki poziom polskiego komiksu historycznego, a którą warto poznać i posiadać. Tym bardziej więc warto ją również polecić.

Ps. Trochę tylko szkoda, że nadal pokutuje przeświadczenie o tym, że komiks i poważne treści nie współgrają ze sobą, o czym napisane jest we wstępie. Pada tam stwierdzenie, że wybór komiksu do ukazania tego typu treści będzie „dla wielu kontrowersyjny” i że „większości, kiedy słyszy słowo komiks, staje przed oczami kolorowa książeczka o bohaterach fantasy, bądź Kaczor Donald”. Myślałem, że te czasy mamy już dawno za sobą…


comments powered by Disqus