„Ultimate Spider-Man” tom 5 - recenzja

Autor: Jakub Syty Redaktor: Motyl

Dodane: 09-03-2020 12:36 ()


Tak jak w czwartym tomie przygód Spider-Mana z uniwersum Ultimate mieliśmy możliwość zetknąć się członkami zespołu X-Men, piąty tom to po części okazja do przyjrzenia się działaniom grupy Ultimates, z którą polski czytelnik mógł mieć styczność przy okazji wydania przez Egmont już w 2004 roku komiksu pisanego przez Marka Millara na temat uwspółcześnionych przygód klasycznej supergrupy Marvela. Wznowienie tego tytułu miało miejsce na łamach Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela.

Połowę objętości niniejszego tomu zajmuje historia zawarta oryginalnie w miniserii „Ultimate Six”. Oś wydarzeń stanowi przetrzymywanie przez organizację S.H.I.E.L.D. kilku złoczyńców, którzy w nielegalny sposób zmienili swoje DNA, udoskonalając swoje ciała. Wszyscy oni mają ze sobą wspólne to, że są przeciwnikami – nie byle jakimi zresztą – sympatycznego pajączka z sąsiedztwa, a zatem wśród osadzonych mamy: Normana Osborna, Otto Octaviusa, Kravena Łowcę, Elektro i Sandmana. Można by rzec, oto znana wszystkim Złowieszcza Szóstka, z czymże złoczyńców jest pięciu... Tego, kto ma zostać szóstym członkiem grupy, zdradzić nie mogę, gdyż tutaj szykuje się spora niespodzianka.

Początkowo historia opiera się o dość ciekawy koncept. Otóż S.H.I.E.L.D. pracuje nad tym, by ustabilizować organizmy bandytów, by mogli oni stanąć przed sądem i odbyć karę za swoje zbrodnie, nie stanowiąc w ten sposób większego zagrożenia. Przy okazji są oni poddawani badaniom, na które naukowcy nie mogliby sobie pozwolić, nie tworząc uprzednio tego typu potworów – anomalii genetycznych. I owszem, pytanie o tworzenie kolejnych superżołnierzy pokroju Kapitana Ameryki, a więc zaawansowanej broni biologicznej, jest dość ciekawym punktem wyjścia. Dość szybko jednak historia przeobraża się w ucieczkę z więzienia i doprowadza do dużego zagrożenia. Sprawa ociera się nawet o Biały Dom – a jakże! Oczywiście Bendis nie schodzi poniżej pewnego poziomu, ale nie wspina się tutaj na wyżyny. Co więcej, w „Ultimate Six” czuć, że nie jest to komiks z serii „Ultimate Spider-Man”, chociażby dlatego, że Człowiek-Pająk nie do końca jest tutaj głównym bohaterem, ale również sposób opowiadania tej historii różni się nieco od tego, do czego można się było przyzwyczaić przez ponad pięćdziesiąt zeszytów pajęczej serii.

Kiedy zaś przechodzimy do rozdziałów z głównej serii, czeka nas nostalgiczna podróż w przeszłość, oto bowiem Spider-Man trafia na plan filmu... „Spider-Man” z Tobeyem Maguirem, który trafił na kinowe ekrany w 2002 roku. Tego typu zagranie smakuje oczywiście jak początek nowego stulecia, uzmysławia jednak, jak wiele czasu minęło od ukazywania się tych zeszytów w Stanach Zjednoczonych. Dzisiaj trzy „Spider-Many” Sama Raimiego zaliczane są do klasyki (no, może raczej te dwa pierwsze), lecz od tamtej pory podjęto się jednego restartu filmowego uniwersum, aż wreszcie Pajączek trafił do MCU, z którego – jak wiemy – nigdzie się nie wybiera.

Z jednej strony można się uśmiechnąć, że Peter jest zmartwiony, że nie zarabia nic na takim hicie, a jego kolega ze szkoły próbuje zdobyć rolę statysty, z drugiej strony mamy do czynienia z dziwnym zderzeniem rzeczywistości komiksowej z rzeczywistością z roku 2004. To zbudzenie czwartej ściany to oczywiście zabawa i wiele mrugnięć okiem ze strony Bendisa. Jedno z nich jest zdecydowanie niezamierzone, bo przecież dziś wiemy, że pojawiający się na planie filmowym Mysterio musiał zaczekać na swój debiut na dużym ekranie aż do filmu „Spider-Man: Daleko od domu” z 2019 roku...

I znów, jak to u Bendisa, z jednej strony Człowiek-Pająk musi ponownie stawić czoła jednemu ze swoich głównych wrogów – oszalałemu ze złości Doktorowi Oktopusowi, który nie może darować byłej żonie, że uczestniczy w produkcji filmu jako konsultantka od jego postaci, z drugiej zaś na polu relacji między głównymi postaciami sytuacja osiąga kolejne apogeum, tym razem w relacji Peter-Gwen. I właśnie tutaj po raz kolejny czuć, że to życie Petera Parkera jest najważniejszym składnikiem układanki. Albowiem do zasadności dość zwariowanej podróży Spider-Mana do Brazylii i z powrotem można się przyczepić.

Nawet jeśli historia „Ultimate Six” oddala nas trochę od głównej linii wydarzeń, skierowując uwagę bardziej na złoczyńców i organizację S.H.I.E.L.D., późniejsze zeszyty pozwalają przypomnieć sobie, co też najważniejszego jest w życiu Petera Parkera. Bez zmian, „Ultimate Spider-Man” to obecnie najlepszy tytuł z Człowiekiem-Pająkiem na naszym rynku. Moim zdaniem, ma się rozumieć.

 

Tytuł: Ultimate Spider-Man tom 5

  • Scenariusz: Brian Michael Bendis
  • Rysunki: Mark Bagley, Trevor Hairsine
  • Przekład: Marek Starosta
  • Wydawca: Egmont
  • Data wydania: 13.11.2019 r.
  • ISBN: 9788328141834
  • Oprawa: twarda
  • Stron: 360
  • Papier: kreda
  • Druk: kolor
  • Format: 170x260
  • Cena: 99,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus