Robert A. Heinlein „Drzwi do lata” - recenzja
Dodane: 01-03-2020 22:48 ()
Na pewno niejeden z nas chciałby móc skorzystać z czegoś w rodzaju maszyny czasu. Rozpatrując tę sprawę z logicznego punktu widzenia, bardziej prawdopodobna jest hibernacja i - co za tym idzie - podróż w przyszłość niż cofnięcie się do przeszłości ze wszystkimi tego implikacjami. Ludzie głodni wiedzy, wielbiciele postępu i nowoczesności i tak zresztą wybraliby opcję pierwszą. Co jednak, jeśli po wylądowaniu w „nowym wspaniałym świecie”, nawet gdy finansowo udaje się jakoś wyjść na prostą, od razu zaczynasz szukać możliwości powrotu do „swoich czasów”, bo zostawiłeś tam coś niewymownie ważnego? Los bywa przewrotny i zwykle rujnuje to, co człowiek sobie zaplanuje. Oto oś powieści Roberta A. Heinleina „Drzwi do lata".
Utalentowany wynalazca i przedsiębiorca, Daniel Boone Davis, odkrywa, że jego ukochana Belle nie zasługuje na choćby minimalne zaufanie. Spiskując z najbliższym współpracownikiem Davisa, zamierza przejąć jego firmę i patenty, a przez planowane małżeństwo również prywatny majątek. Zraniony i upokorzony mężczyzna obmyśla zemstę. Ma zamiar skorzystać z usług firmy, oferującej kilkudziesięcioletnią hibernację, by w przyszłości jako wciąż młody człowiek odebrać z banku pomnożone pieniądze i wziąć odwet na wrogach. W Zimny Sen ma zamiar wziąć ze sobą swego ukochanego kota Pete'a, obiekt nienawiści Belle, która widzi w zwierzaku swego konkurenta. Niestety wskutek własnej nieostrożności tuż przed hibernacją wpada w szpony bezwzględnej kobiety, która ma własne plany i sprawy komplikują się w zupełnie nieprzewidziany sposób....
„Drzwi do lata” to powieść zupełnie niezwykła. Taka, którą mógł stworzyć jedynie prawdziwy wielbiciel kotów, a Heinlein takim był. Mówi o tym wprowadzenie, które w krótkim zarysie ukazuje nam pisarza jako człowieka. Również sposób, w jaki rysuje w powieści postać Pete'a dobitnie o tym świadczy. Tym łatwiej czytelnikom przychodzi znienawidzić Belle - nawet nie za jej pazerność i wyrachowanie, a właśnie za stosunek do bogu ducha winnego zwierzęcia. Mniej niechęci budzi Miles, którego stać choćby na jakieś pozytywne uczucia względem małej Ricky, zresztą wyraźnie jest on narzędziem w ręku złej kobiety. Nasuwa się pytanie, czy w życiu pisarza przed jego żoną Ginny nie było czasem jakiejś Belli, bo oddał tę postać wyjątkowo plastycznie.
Trzeba przyznać, że pisarz bardzo ciekawie oddał rzeczywistość roku 2000 z punktu widzenia lat 70. - warto dodać, że po raz pierwszy książka została wydana w roku 1957, kiedy nawet rok 1970 był dość jeszcze odległą przyszłością. Może nie wszystko dokładnie przewidział, na pewno też przesadził z optymizmem co do postępu, ale i tak powieść zaskakuje przenikliwością. Z tym że wszystkie futuryzmy stanowią jedynie tło dla jednej postaci - wojowniczego pieszczocha głównego bohatera. To jemu kibicujemy, śledząc przygody D.B. Davisa, więc ludzie, którzy nie lubią kotów, nie mają po co zabierać się za tę książkę. I sporo tracą.
Powieść została wydana w serii „Wehikuł czasu” i ma podobną oprawę, co inne książki tego cyklu - twardą, nieszablonową, o stonowanych barwach. Cała kolekcja będzie się pięknie prezentować na półce każdego bibliofila.
Tytuł: Drzwi do lata
- Autor: Robert A. Heinlein
- Gatunek: SF
- Język oryginału: angielski
- Przekład: Zbigniew A. Królicki
- Seria wydawnicza: "Wehikuł czasu"
- Data publikacji: 11.02.2020 r.
- Okładka: twarda
- Ilość stron: 264
- Wydawnictwo: REBIS
- ISBN: 978-83-8388-025-3
- Cena: 39.90 zł
Dziękujemy Wydawnictwu Rebis za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
comments powered by Disqus