„Zabić drozda” - recenzja

Autor: Piotr Dymmel Redaktor: Motyl

Dodane: 15-02-2020 21:10 ()


Nie jestem jakimś szczególnie zagorzałym fanem komiksowych adaptacji literatury, ale pomijając różne względy doraźne, lubię myśleć o nich przede wszystkim jak o inicjatywach będących świadectwem fascynacji materiałem źródłowym. W takim ujęciu nawet im kibicuję.

Strategie artystyczne, którymi posługują się komiksowi adaptatorzy, można podzielić z grubsza na dwa rodzaje. Pierwszy z nich zakłada wierne trzymanie się fabularnych przebiegów oryginału, a wysiłek artystyczny zostaje spożytkowany na próbach przełożenia treści materiału źródłowego na satysfakcjonujący ekwiwalent graficzny. Tego typu komiksowe adaptacje sprawiają wrażenie tworów stojących w cieniu oryginału. Nie znaczy to, że są proste w realizacji. Za udane realizacje można uznać te komiksy, które nie wychodząc zbyt głęboko z owego cienia, w jakimś stopniu są jednak w stanie zdobyć się na ton własny, za który można uznać choćby oryginalną kompozycję kadrów. Dobrym przykładem takiej realizacji jest adaptacja „Dziennika Anne Frank” Ari Folmana. Na przeciwległym biegunie jako przykłady propozycji chybionych, plasują się dwie adaptacje prozy Agathy Christie, z którymi ostatnio miałem do czynienia.

Za drugi rodzaj komiksowych adaptacji można uznać realizację twórców, którzy oryginał literacki traktują jako punkt wyjścia, zaproszenie do swobodnych poszukiwań formalnych i zabaw z wyobraźnią. W tym przypadku adaptator, świadomie czy też nie, spycha w cień dzieło interpretowane, prezentując na jego bazie oryginalną wizję własną. Nie sięgając daleko, za wzorcowe przykłady takich realizacji można wskazać kongenialne „Mity Cthulhu” Alberta Brecci czy szalenie odważne „Salambo” Philippe'a Druillete'a.

Jak w powyżej nakreślonych kontekstach sytuuje się graficzna adaptacja powieści Harper Lee „Zabić drozda"? Odpowiadający za tę inicjatywę Fred Fordham w słowie odautorskim jasno deklaruje, że jego ambicją była jak najwierniejsza próba oddania charakteru książki, a prace konsultował ze spadkobiercami spuścizny Harper Lee. Można więc bez większego ryzyka założyć, że jego wersja „Zabić drozda” jest adaptacją pierwszego rodzaju, co skutkuje szeregiem formalnych rozwiązań, na które zdecydował się autor.

Fred Fordham prace nad komiksową adaptacją „Zabić drozda” oparł na realistycznym, dość szczegółowym rysunku. Główną rzeczą, która zwraca uwagę podczas pierwszego kontaktu z komiksem, są przyjemne, pastelowe kolory, zwyczajowo stosowane w ilustracji dziecięcej. Ma to o tyle sens, że narratorem powieści jest Smyk, czyli Jean Louise Finch, córka prawnika Atticusa Fincha, siostra kilka lat od niej starszego brata, Jeremiego. Akcja powieści rozgrywa się w latach trzydziestych XX wieku w Alabamie, a jej rytm wyznaczają następujące po sobie cykle letnich wakacji. Żeby jeszcze bardziej podkreślić dominującą w powieści porę roku, Fordham śmiało kładzie na rysunkach głębokie plastyczne cienie.

Nie chcąc zakłócać uwagi czytelnika, który przede wszystkim powinien skupić się na treściach podawanych tekstem, twórca adaptacji „Zabić drozda” nie eksperymentuje przesadnie z graficznym układem komiksowych kadrów. Najczęściej plansze dzieli na dziewięć klasycznych klatek; gdy trzeba w sposób szczególny podkreślić emocje bohaterów - stosuje zbliżenia w momentach, w których narracja dziewczynki nabiera wyjątkowo refleksyjnych tonów, ucieka się do ilustrowania ich pejzażem okolicy, a fragmenty dynamiczne poprzedzają spokojne, jednostajne partie komiksu, które tym bardziej wzmacniają wymowę tych pierwszych.

Za szczególne osiągnięcie formalne uważam umiejętność uchwycenia przez Fordhama sennej, rozpalonej słońcem atmosfery Południa Stanów Zjednoczonych. W towarzystwie sielskiego krajobrazu miasteczka Maycomb śledzimy przygody rodzeństwa Finch, a powieść początkowo karmiąca się opisami zrodzonych w dziecięcych głowach fantazji strona po stronie zamienia się w gorzką diagnozę umysłowości i stosunków społecznych panujących w mieście. Mapa hańby zapełnia się powoli, niejako mimochodem - jej topografia rodzi się w dziecięcych dialogach, opowieściach, rozmowach z dorosłymi. Okazuje się, że ktoś w Maycomb żyje na skraju nędzy, ktoś jest analfabetą, jakaś rodzina chyli się ku upadkowi dręczona alkoholizmem ojca, czarnoskórzy mieszkańcy Maycomb żyją w oddzielnych strefach miasta, a większość dobrych, poczciwych obywateli to zdeklarowani rasiści.

Najbardziej uderzające w powieści Harper Lee, a w krok za nią w adaptacji Freda Fordhama jest to, że autorka „Zabić drozda” nikogo nie stygmatyzuje, czyniąc z prawnika Atticusa Fincha osobę ważącą sprzeczne racje i neutralizującą wzburzone nastroje. Jednak to nie on jest w tej powieści sędzią, ta powieść bowiem oskarża szeptem, głosem dziecka, co czyni ją dziełem o przepotężnej sile wyrazu. „Zabić drozda” burzy moralny constans serią trudnych pytań o istotę sprawiedliwości społecznej, wzbudzając niepokój. Czy stawianie na literę prawa jest zawsze zasadne, nawet wtedy, gdy w konsekwencji jego stosowania karę musi ponieść osoba z natury altruistyczna (Dziki Radley)? Czym jest prawo, skoro jego rzekomą bezstronność gwarantuje stronnicza ława przysięgłych skazująca na śmierć jednostkę, której jedynym przewinieniem jest to, że ma odmienny kolor skóry? I, koniec końców, pytanie najważniejsze: jaki kształt świata formuje społeczeństwo godzące się na zabijanie niewinności, symbolizowanej przez tytułowego drozda - w domyśle - Afroamerykanina Toma Robinsona, niesłusznie oskarżonego o gwałt na białej dziewczynie?

Niepokojące, ale i jakoś tam zrozumiałe są doniesienia, że w kilku południowych stanach Ameryki „Zabić drozda” wycofano z listy lektur szkolnych. Rzekomym argumentem przemawiającym za tą decyzją jest język powieści wierny słownictwu swoich czasów, obraźliwy i stygmatyzujący czarną społeczność Ameryki. Coś mi jednak mówi, że jest to argumentacja zastępcza, bo faktycznym powodem wycofania „Zabić drozda” z listy lektur szkolnych była raczej walka o zachowanie dobrego samopoczucia osób stojących za tą decyzją, które powieść Harper Lee nadal skutecznie narusza.

Komiksowa adaptacja „Zabić drozda” to ważna publikacja, bo w udany sposób przybliża entuzjastom opowieści obrazkowych literacki pierwowzór. Z drugiej strony, dzieło Freda Fordhama trudno byłoby nazwać komiksem wybitnym, choć warto docenić rzemieślniczą solidność autora. Komiksowa adaptacja dzieła Harper Lee stoi skromnie w cieniu słynnego oryginału i nieśmiało się poleca. Tyle wystarczy.

 

Tytuł: Zabić drozda

  • Scenarzysta: Fred Fordham, Harper Lee
  • Ilustrator: Fred Fordham
  • Tłumacz: Stanisław Kroszczyński
  • Wydawnictwo: Jaguar
  • Format: 160x230 mm
  • Liczba stron: 288
  • Oprawa: miękka
  • ISBN-13: 9788376868615
  • Data wydania: 29 styczeń 2020 r.
  • Cena: 49,90 zł

Dziękujemy Wydawnictwu Jaguar za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus