„Miasto Wyrzutków” tom 1: „Mężczyzna, który gromadził rupiecie” - recenzja
Dodane: 13-02-2020 23:58 ()
Wybór komiksów jest dziś na polskim rynku większy niż kiedykolwiek. Ma to oczywiście dobre i złe strony. Co sprawia, że po niektóre albumy chcemy sięgnąć, a po inne niekoniecznie? Takich kryteriów jest wiele i każdy z czytelników ma pewnie swoje podejście. W przypadku Miasta Wyrzutków z racji tego, że autor nie jest raczej u nas znany, na pewno będzie nim okładka. Mnie zachęciła i postanowiłem sprawdzić, co się za nią kryje.
Po krótkim, jednostronicowym wprowadzeniu przedstawiającym zarys tytułowego Miasta Wyrzutków jesteśmy świadkami porwania. Porwaną jest młoda dziewczyna, ale to w porywaczu tkwi pewna zagadkowość, ponieważ najwyraźniej potrafi on latać...
Szybka zmiana miejsca i tym razem poznajemy główną postać, widoczną zresztą na wspominanej na wstępie okładce. To Jacques Peuplier. Ponury, rosły jegomość. Od wielu innych podobnych mu typów zapełniających niezliczone tomiszcza książek i komiksów odróżnia go nietypowa cecha. Jacques umie rozmawiać z przedmiotami. Dosłownie. Ta umiejętność stawia zarówno głównego bohatera, jak i czytelnika w niecodziennej sytuacji. Z rozmów, do których nikt inny nie ma dostępu, możemy się sporo dowiedzieć i nawiązać bliższą więź z raczej małomównym przy innych okazjach Jacques'em oraz o tajnikach jego pracy, które prowadzą mężczyznę na trop zaginionej dziewczyny.
Oś fabuły skupiająca się wokół śledztwa jest umiejętnie skonstruowana. Wraz z rozwojem akcji scenarzysta wciąga nas w coraz bardziej zawiłą sytuację, w której dialogi z materią nieożywioną to nie jedyny pomysł, który przemawia na korzyść tej historii. Album czyta się przyjemnie do ostatniej strony, która pozostawia czytelnika w niepewności i zdecydowanie zachęca do sięgnięcia po kolejny tom. Nieco na wyrost jest tutaj tytuł, który sugeruje, że Miasto będzie miało nieco więcej „do powiedzenia”. Tymczasem stanowi w zasadzie niewidzialne tło dla wydarzeń. Samych wyrzutków również trudno się doszukać.
Co prawda odbiór szaty graficznej to w sporej mierze kwestia indywidualnego gustu, jednakże na pewno można stwierdzić, że propozycja autora w tej kwestii jest doskonałym uzupełnieniem fabuły. Bogate w szczegóły, quasi realistyczne tła zostały zestawione z uproszczonymi, lekko zdeformowanymi postaciami. Świetnie dobrana warstwa kolorystyczna nadaje właściwy klimat toczącej się akcji. Julian Lambert umie operować obrazkową opowieścią również na tej płaszczyźnie.
Miasto Wyrzutków to całkiem ciekawa, dobrze narysowana opowieść, o raczej lekkim i rozrywkowym - jak na razie - charakterze. Niewykluczone, że w drugim tomie autor porwie się na nieco cięższy klimat, ponieważ są ku temu pewne przesłanki, ale przyszłość pokaże. Jak na razie jest na tyle dobrze, że z chęcią sięgnę po tom drugi. Nienaganne wydanie oraz twarda oprawa stoją na wysokim poziomie. Jedyne, do czego można by mieć zastrzeżenia to dość nijaki font, który został użyty na okładce, ale to drugorzędny szczegół.
Tytuł: „Miasto Wyrzutków” tom 1: „Mężczyzna, który gromadził rupiecie”
- Scenariusz: Julien Lambert
- Rysunki: Julien Lambert
- Tłumaczenie: Jakub Syty
- Wydawca: Non Stop Comics
- Premiera: 15.01.2020 r.
- ISBN: 978-83-66460-42-3
- Oprawa: twarda
- Ilość stron: 96
- Format: 220x290
- Cena: 49,00 zł
Komiks możecie kupić w sklepie wydawnictwa Non Stop Comics.
Galeria
comments powered by Disqus