„DMZ. Strefa zdemilitaryzowana” tom 1 - recenzja

Autor: Miłosz Koziński Redaktor: Motyl

Dodane: 11-02-2020 23:47 ()


Biorąc pod uwagę, że obleczony mackami rozbuchanego liberalizmu świat pędzi po równi pochyłej ku kulturalnej, społecznej i ekonomicznej implozji wizja, którą zaserwowali nam Brian Wood i Ricardo Burchielli wydaje się całkiem bliska. A cóż to za wizja?

Ameryką szarga wojna domowa. Nietypowy asymetryczny konflikt pomiędzy rządem a ludźmi określającymi się jako „ostatni prawdziwi amerykanie”. Kraj zamienił się w strefę walki bez wyraźnie nakreślonej linii frontu. Jednym z miejsc, w którym dochodzi do najzacieklejszych walk, jest Manhattan w Nowym Jorku. W to nieustępujące Bałkańskim konfliktom piekło na ziemi trafia niejako przez przypadek nieopierzony reporter Matthew Roth, który za cel stawia sobie ukazanie prawdziwego oblicza wojny.

DMZ to niezwykle wciągające opowieść o upadku cywilizacji zachodu oraz walce o jej odbudowanie. Fabuła autorstwa Briana Wooda umiejętnie łączy globalne wątki politycznej konspiracji z niezwykle osobistymi i na wskroś ludzkimi historiami ludzi starającymi się przetrwać w mieście ogarniętym wojenną zawieruchą. Dzięki połączeniu perspektywy globalnej z perspektywą ulicy w albumie znalazło się miejsce zarówno na ukazanie polityczno-militarnych zagrywek, machlojek, jak i problemów jednostek. Dzięki dobrze skonstruowanej narracji umiejętnie splatającej ekspozycję i akcję album utrzymuje bardzo dobre tempo, a czytelnik ma dostęp do tylu informacji, by nie czuć się w opowieści zagubionym, a jednocześnie by pozostawić odbiorcom garść smakowitych i intrygujących zagadek oraz fabularnych zahaczeń. Dramat, akcja i intryga mieszają się w DMZ niczym w tyglu, oferując bardzo dobry balans gwarantujący utrzymanie uwagi czytelnika, który na nudę narzekać zdecydowanie nie może.

Dlaczego? Bo komiksowa wizja Nowego Jorku jest równie barwna i pełna niezwykłości jak jego faktyczny odpowiednik. Wood karty swojego dzieła zapełnił licznymi postaciami, które, choć może do najoryginalniejszych nie należą, to nadrabiają wyrazistością. Matt Roth i powiększające się z rozdziału na rozdział grono jego przyjaciół, wrogów i kontaktów nadaję opowieści smaku i kolorytu dzięki chwytliwym dialogom i temu, że, w zależności od intencji autora, naprawdę troszczymy się o nich lub szczerze ich nienawidzimy.

Całość natomiast ubrano w przyjemną dla oka wizualną oprawę. Przelewając na papier wizję Wooda, rysownik Ricardo Burchielli wyraźnie postawił na styl z ograniczonego realizmu. Choć przez większość czasu artysta trzyma się konwencji stosunkowo realistycznej to niekiedy, by podkreślić dynamikę lub dramatyzm, zdarza mu się naginać zasady perspektywy i ludzkiej fizjonomii. Szczególnie uwidacznia się to na twarzach bohaterów, którzy w chwilach wielkiej ekspresji potrafią przybrać oblicze z pogranicza groteski, co doskonale podkreśla emocjonalny ładunek. Ogólnie mówiąc ciężko określić styl, w jakim wykreowano album inaczej niż „fajny”. W sam raz realistyczny, by podkreślić horror wojny domowej i ludzką rozpacz, a jednocześnie wyraźnie komiksowy i idący na ustępstwa po to, by zapewnić czytelnikowi przyjemny odbiór. Czego by jednak o nim nie mówić, nie można odmówić mu uwagi przywiązanej do szczegółów. Plansze aż roją się od rozmaitych detali i wizualnych smaczków, dzięki czemu wizja świata DMZ jest wyjątkowo żywa i pełna ekspresji.

 

Tytuł: DMZ tom 1

  • Scenariusz: Brian Wood
  • Rysunki: Riccardo Burchielli
  • Przekład: Tomasz Kłoszewski
  • Wydawca: Egmont
  • Data publikacji: 22.01.2020 r. 
  • Oprawa: twarda
  • Papier: kreda
  • Druk: kolor
  • Objętość: 300 stron
  • Format: 170x260
  • ISBN: 978-83-281-9626-1
  • Cena: 89,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus