„Era kwantowa” - recenzja

Autor: Tomek Kleszcz Redaktor: Motyl

Dodane: 19-01-2020 12:23 ()


Seria Czarny Młot liczy do tej pory trzy tomy. Przynajmniej tyle się u nas ukazało. Tyleż samo liczą aktualnie albumy poboczne. Doktor Star był tytułem bardzo dobrym. Sherlock Frankenstein raczej nijakim. Co prezentuje Era Kwantowa?

Jesteśmy sto lat w przyszłości. Kwantowa Liga - operująca aktualnie grupa superbohaterów - mierzy się z potężnym zagrożeniem. Stojący na jej czele Archieve - bioniczny czy też cybernetyczny, a może nawet w pełni robotyczny osobnik - podejmuje drastyczną decyzję, w której trakcie śmierć ponosi całe miasto i część ekipy. Dwadzieścia pięć lat później superbohaterów już nie ma. Nowi, jeśli istnieją, to dobrze się ukrywają. Są ścigani przez potężnego prezydenta. Byłego herosa. Na Marsie jednak tamtejsi autochtoni desperacko potrzebują pomocy. Jeden młody przedstawiciel zagrożonej rasy postanawia zmobilizować pozostałych przy życiu członków Ligi do działania.

Hm... Jest takie powiedzenie, które ciśnie mi się pod palce, i cisnęło mi się na myśli w trakcie czytania. Co za dużo, to niezdrowo. Na tak niewielkiej przestrzeni, jaką jest jeden przeciętnej objętości album, Lemire serwuje nam kolejny nowy świat. Kolejną porcję lepszych bądź gorszych postaci, bardziej lub mniej wzorowanych na istniejących tworach popkultury. Kolejną wariację dającą coś nowego z wątłymi korzeniami sięgającymi bazowej serii o Czarnym Młocie, z którego zresztą część postaci występuje fragmentarycznie i tutaj. Jest bardzo dużo akcji. Zarówno otaczający nas świat, jak i nowe twarze są ledwie zarysowane. Obserwując ich przygody trudno cokolwiek czuć. Fakt, scenariusz jest całkiem zmyślny, ale niewiele ponad to. Brak mu dramatyzmu oraz jakiejś odrobiny głębi, do której w większości tytułów Kanadyjczyk jednak nas przyzwyczaił. Nieliczne zwroty fabularne są nieprzekonujące. A może Lemire tak zawyżył poziom, że oczekujemy od niego więcej?

Za ilustracje odpowiada Wilfredo Torres, którego dopiero co mieliśmy okazję oglądać w Orbicie Jowisza. Przyjemna, dość prosta, ale dopracowana linia. Lekkość i swoboda w kadrowaniu. Naprawdę przyjemna rzecz. Zwłaszcza że rysownika wspiera mistrz w swojej dziedzinie, czyli Dave Stewart. Aczkolwiek... tym razem paleta może wydawać się miejscami ciut jaskrawa. Przynajmniej ja odniosłem takie wrażenie. Niemniej album ogląda się z czystą przyjemnością. Chociaż nie ma tego klimatu, co w podstawowej serii.

Erę Kwantową stawiam nieco wyżej niż Sherlocka Frankensteina oraz odrobinę niżej niż Doktora Stara. Przyjemna, lekka przygoda z ładną grafiką. Nie czuć już takiej siły oddziaływania, jaką niosła ze sobą farma i jej mieszkańcy. Jest to dobry tytuł, zwłaszcza dla fanów trykotów zmęczonych przygodami wiecznie tych samych ikon, bezlitośnie eksploatowanych przez rynek.

 

Tytuł: Era Kwantowa

  • Scenariusz: Jeff Lemire
  • Rysunki: Wilfredo Torres
  • Wydawca: Egmont
  • Data publikacji: 04.12.2019 r.
  • Przekład: Tomasz Sidorkiewicz
  • Oprawa: miękka
  • Objętość: 176 stron
  • Format: 170x260
  • Papier: kredaDruk: kolor
  • ISBN: 978-83-281-9785-5
  • Cena: 49,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus