Michael Mammay „Planetside” tom 1: „Planeta” - recenzja

Autor: Żaneta Krawczugo Redaktor: Motyl

Dodane: 05-01-2020 13:15 ()


Z zasady wychodzę z założenia, że każda fabuła, którą otuli się wątkami science-fiction, już na wstępie zyskuje „+5 do zaje******ci”. Nie inaczej rzecz ma się z debiutancką powieścią Michaela Mammaya pod tytułem „Planeta” – to rasowy kryminał, którego akcja dzieje się w rzeczywistości, w której ludzie odkryli już sporą część kosmosu i zasiedlili wiele planet, między którymi przemieszczają się w miarę swobodnie. Już samo to sprawia, że fabuła powieści jest bogatsza o kilka smaczków, które, nawet jeśli nie wnoszą zbyt wiele do rozwoju akcji, to urozmaicają czas spędzony z lekturą.

Carl Butler to emerytowany pułkownik, który ostatnie lata spędzał spokojnie, będąc wykładowcą na jednej z zasiedlonych przez ludzi planet. Pewnego dnia dochodzi jednak do zdarzenia, które odmieni monotonne życie bohatera. Butler zostaje bowiem „poproszony” (choć zdaje sobie sprawę z tego, że w wojskowej rzeczywistości „prośba” to po prostu zawoalowany rozkaz) o wszczęcie dochodzenia w sprawie zaginięcia pewnego porucznika, który brał czynny udział w operacjach na nieprzyjaznej planecie Kappa Trzy. Sprawa jest o tyle delikatna, że ów zaginiony należy do pewnej wpływowej rodziny, której zależy na tym, by cała sytuacja pozostała poufna. Butler od samego początku wie, że nie będzie lekko, a całe śledztwo jest w najlepszym razie tzw. kukułczym jajem, ale nie ma zbytnio wyjścia. Wyrusza więc na obcą planetę wyposażony w skrzynię pełną whiskey oraz z grupą przybocznych, wśród których może ukrywać się szpieg, którego celem może być nie tylko donoszenie o postępach śledztwa do wyżej postawionych w wojskowej hierarchii, ale także utrudnianie rozwiązania zagadki… A pierwsze problemy pojawiają się już na początku.

Główny nacisk tej powieści postawiony został na próbę rozwikłania zagadki kryminalnej, dlatego zdecydowanie łatwiej jest zaszufladkować tę książkę jako powieść detektywistyczną, a jako że jej barwnym tłem jest kosmos, obce planety, machinacje polityczne i wojskowe w futurystycznym świecie, tym lepiej dla czytelników uwielbiających fantastykę. Autor doskonale zna temat schematów i funkcjonowania wojska, będąc ekswojskowym, udało mu się swoje doświadczenie przelać na karty tej powieści, dlatego nie sposób przyczepić się do fachowości i rzetelności przedstawionych sytuacji. Za to wątek zaginięcia porucznika jest interesujący, ale nieco niewykorzystany, choć ostatecznie poprowadzony w satysfakcjonujący sposób. Dlatego, jeśli zebrać ze sobą dwa główne wątki, czyli ten kryminalny oraz ten militarno-fantastyczny, można spokojnie uznać, że wszystko się tutaj równoważy, kolejne elementy powieści pasują do siebie, a niedostatki jednej strony są uzupełniane przez naddatki drugiej.

Warto też przyjrzeć się głównemu bohaterowi, czyli pułkownikowi Butlerowi, który łączy w sobie cechy najbardziej lubianych filmowych bohaterów kina akcji przełomu lat 80. i 90. Łatwo zapałać do niego sympatią, przez co obserwowanie jego poczynań i wchodzenia w interakcje z innymi postaciami tej opowieści staje się równie interesujące, jak czytelnicza próba rozwiązania śledztwa, z którym przyszło mu się zmierzyć.

Myślę, że można określić „Planetę” mianem powieści uniwersalnej, która ma wszelkie cechy umożliwiające jej zdobycie uznania wśród wielu grup czytelniczych. To bardzo dobra lektura. Wciągająca i interesująca. Stawiająca ważne pytania o naturę człowieczeństwa oraz granice dobra, zła oraz wolności. Oczywiście, jak to bywa we współczesnej literaturze, „Planeta” to jedynie pierwszy tom cyklu, zatem pozostaje mi czekać na dalsze części tej opowieści – zdecydowanie warto.

 

Tytuł: „Planetside” tom 1: „Planeta”

  • Autor: Michael Mammay
  • Wydawnictwo: Fabryka Słów
  • Tłumaczenie: Piotr Kucharski
  • Miejsce wydania: Lublin
  • Liczba stron: 424
  • Format: 125x195 mm
  • Oprawa: miękka
  • Data wydania: 04.10.2019 r.
  • Wydanie: I
  • ISBN: 978-83-7964-453-7
  • Cena: 39,90 zł

Dziękujemy Wydawnictwu Fabryka Słów za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


comments powered by Disqus