Lech Majewski „Hipnotyzer” - recenzja

Autor: Luiza Dobrzyńska Redaktor: Motyl

Dodane: 30-11-2019 14:42 ()


Rzadko zdarzają się książki, o których nie wiem, co napisać. Dotąd miałam to szczęście, że nie musiałam ich opisywać, tym razem jednak trafił do mnie egzemplarz takiej właśnie, trudnej do jednoznacznej oceny powieści. O czym ona właściwie jest? Jaką prawdę, jaką wizję chciał nam autor przekazać? I do kogo właściwie jest adresowana? „Hipnotyzer” Lecha Majewskiego wprawił mnie w nie lada kłopot. Z jednej strony, jakie mam prawo oceniać negatywnie twórczość artysty o takim dorobku? Z drugiej - moją rolą jest ocenić dzieło, nie oglądając się na twórcę, i to zawsze robię.

W malowniczej Wenecji pojawia się dziwny, blady i tajemniczy mężczyzna, który w niepojęty sposób skłania spokojnych dotąd ludzi to nietypowych zachowań. Sprawę usiłuje zbadać reporter Elliot Ems, który wszakże znika, pozostawiając po sobie jedynie robocze notatki. Za ich pomocą wydawca gazety, dla której pracował, usiłuje zrekonstruować kolejne wydarzenia i tym samym ustalić, co stało się z samym Emsem. Tropy prowadzą do dziwacznego pałacu, w którym grupa - zdawałoby się - przypadkowych ludzi toczy swoistą grę, sterowana przez kogoś, kto ma władzę nad ich umysłami i własny plan do zrealizowania...

„Hipnotyzer” to przykład książki składającej się z obrazów malowanych słowami. Konstrukcja tej opowieści nie jest łatwa dla czytelnika. Autor ukazuje rzeczywistość z różnych punktów widzenia, w dodatku skrzywioną tak, jakby wszystko działa się w narkotycznym śnie. Niektóre fragmenty są wydrukowane na odwrót, pismem lustrzanym, co dodatkowo zaciemnia przekaz. A jaki on jest? Któż to wie. Idealna lektura dla nauczycieli, którzy lubią dręczyć swych studentów. Nawiązania do masońskich rytuałów są w niej aż nadto wyraźne, choć nie do końca wiadomo, po co są potrzebne. Umieszczenie akcji w Wenecji miało chyba służyć podkreśleniu wyobcowania postaci, ich zagubienia w rzeczywistości - w końcu Wenecja kojarzy się z romantyzmem i tajemniczością (chyba że jest się jej mieszkańcem, bo wtedy kojarzy się wyłącznie z wszechobecną wilgocią i smrodem ryb). Tytułowa postać ma w założeniu budzić przerażenie, ale w sumie pozostawia człowieka obojętnym. Robi wrażenie, że owszem, wpływa na ludzi, ale tylko na tych którzy, żeby tak rzec, chcą być pod czyimś wpływem. A chcącemu krzywda się nie dzieje.

Nie mam zamiaru twierdzić, że książka jest źle napisana. Przeciwnie, jej warsztat jest bez zarzutu, choć wstawki w piśmie lustrzanym uważam za udziwnienie obliczone na tani efekt, nikomu do szczęścia niepotrzebny. Rzecz w tym, że mimo wielu wysiłków nie umiałam doszukać się w tej powieści sensu. „Cenię fantazję, ale nawet fantazja musi być sensowna”, jak powiedział Pan Kleks w nieśmiertelnej książce Jana Brzechwy. W przypadku „Hipnotyzera” trudno oprzeć się wrażeniu, że mamy do czynienia ze „sztuką dla sztuki”, ewentualnie z tak zwaną „czystą formą". Jednym słowem, z czymś, co jest zrozumiałe jedynie dla samego autora. Rozumiem, że może to być ciekawy eksperyment, albo forma hołdu dla twórcy. W głowie mi się jednak nie mieści, że można taką powieść wydać „na poważnie”, licząc na sukces czytelniczy.

Mimo wszystko miłej lektury dla tych, co lubią surrealizm i teorie spiskowe.

 

Tytuł: Hipnotyzer

  • Autor: Lech Majewski
  • Gatunek: fantasy
  • Okładka: miękka ze skrzydełkami
  • Ilość stron: 212
  • Rok wydania: 09.2019
  • Wydawnictwo: REBIS
  • ISBN: 978-83-8062-543-3
  • Cena: 35,90 zł

Dziękujemy Wydawnictwu Rebis za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


comments powered by Disqus