„Piękna ciemność” - recenzja

Autor: Piotr Dymmel Redaktor: Motyl

Dodane: 28-11-2019 13:13 ()


Kamera zanurza się w trawie, ujawniając coraz bardziej niepokojące obrazy skrywane pod idealnie wypielęgnowaną powierzchnią trawnika. Każdy, kto oglądał „Blue Velvet” Davida Lyncha, doskonale pamięta sekwencję otwierającą film, bo jej sugestywność zbudowana na kontraście sielskości i grozy jest tak wielka, że pozostaje w pamięci na długo.

Nie inaczej jest w przypadku pierwszego kontaktu z komiksem „Piękna ciemność”, a szczególnie z prologiem wprowadzającym do tej opowieści. Z oczywistych względów, by nie psuć efektu, nie mogę zdradzić, czego prolog dotyczy, ale gwarantuję, że jest to doznanie równie mocne, jak to, które wywołuje początek filmu „Blue Velvet”.

Porównanie dzieła duetu artystów ukrywających się pod pseudonimem Kerascoët (małżonkowie Marie Pommepuy i Sébastien Cosset) do filmu Lyncha nie jest przypadkowe. W jednym z wywiadów Marie Pommepuy, główna pomysłodawczyni „Pięknej ciemności”, zwierzyła się, że jest wielką fanką twórczości Amerykanina - zwłaszcza tego, w jaki sposób Lynch osacza widza, gubi go w domysłach, miesza zło i grozę z dobrem najczęściej wyrażającym się poprzez niewinność i naiwny ogląd świata jednego z bohaterów lub bohaterek.

Na podobnej zasadzie i z podobnych elementów zbudowany jest album „Piękna ciemność”, który powstał we współpracy Kerascoët z Fabienem Vehlmannem, scenarzystą znanym polskiemu czytelnikowi z serii „IAN”. Jak wspomina Marie Pommepuy, miała na początku pracy jedynie wstępnym zarys prologu opowieści. Jej wyobraźnia krążyła wokół takich tematów, jak śmierć, dzieciństwo, niewinność, depresja. Pomoc ze strony Fabiena Vehlmanna pozwoliła opowieści nadać większego zróżnicowania, wpuścić do mrocznej wizji Pommepuy tony lżejsze, czyniąc z „Pięknej ciemności” komiks wymykający się jednoznacznym definicjom. A o nich nie jest łatwo mówić, czego dowodem są próby uchwycenia przez krytykę fenomenu „Pięknej ciemności”. Bo czy komiks autorstwa Kerascoët i Fabiena Vehlmanna jest antybaśnią, którą część krytyki próbuje go nazywać?

Według mnie, zgadzając się na takie gatunkowe przyporządkowanie, mijamy się z prawdą, ponieważ komiks korzysta z baśniowego schematu, tylko jeśli chodzi o sztafaż, tj. dobór postaci, które są bohaterami opowieści. Mamy więc archetypiczną księżniczkę, przygłupiego rycerza, dworskiego trefnisia, bezbronną sierotę i naiwną postać dziewczęcą, kogoś na wzór Calineczki czy Kopciuszka patrzącą na świat przez różowe okulary. Zresztą, w komiksie ta postać jest kluczowa, wiążę wszystkie wątki i domyka opowieść. Jej charakter, sposób działania, cechuje się wspomnianą naiwnością i dobrodusznością. Jeszcze bardziej uwypukla to znaczące imię Aurora, które osobom je noszącym przypisuje wspomniane wyżej cechy charakteru.

„Piękna ciemność” nie opiera się natomiast na baśni, jeśli chodzi o przebieg fabuły będącej ciągiem luźno klejonych ze sobą scenek, zgłębiających różne schematy ludzkich zachowań – zaznaczmy, że w przeważającej większości zachowań podłych, przykrych i okrutnych. Jako że bohaterami są umowne postaci dziecięce, kolejnym, często powracającym porównaniem przewijającym się w kontekście tego albumu, jest przykładanie do „Pięknej ciemności” słynnej powieści Williama Goldinga „Władca much”. Ale to też trop chybiony, bo sceny oparte na interakcjach między ludzkimi i zwierzęcymi bohaterami (ci to dopiero poddawani są w komiksie trudnej próbie) nie prowadzą do pogłębionych analiz społecznych, które stanowiły o sile powieści Goldinga. Co więc pozostaje?

Pozostaje to, o czym pisałem powyżej, czyli budowanie niesamowitego, tajemniczego klimatu opowieści. Rzecz dzieje się w lesie, autorzy pokazują upływ pór roku pomiędzy bohaterami, dzieją się rzeczy straszne, zabawne, poważne, błahe lub zupełnie absurdalne. Opowieść płynie do przodu, ale nie wybrzmiewa żadną puentą. „Piękna ciemność” zaczyna się enigmatycznie i tak samo enigmatycznie się kończy, pozostawiają czytelnikowi masą pytań i emocji do przepracowania. Tak, jak filmy Davida Lyncha.

Raz jeszcze uciekając się do wyjaśnień Marie Pommepuy, komiks autorstwa Kerascoët i Fabiena Vehlmanna może być traktowany jako doświadczenie artystyczne, które miało również za zadanie oswajać dziecięce traumy i lęki autorki. Umiejscowienie akcji w lesie ma potężny, symboliczny wymiar, dobrze opisany przez literaturę. Jednak, jak cały komiks, także ten element „Pięknej ciemności” zasadza się na dualizmie pomiędzy tym, co mroczne, podświadome, skryte (las), a tym, jak bardzo zbawienny potrafi być kontakt z naturą. Prace nad komiksem przebiegały w dobrej atmosferze, między innymi dlatego, że artyści ruszyli w plener. Stąd w komiksie dominują żywe, nasycone barwy oraz humor, który będąc często humorem czarnym, w sposób zasadniczy balansuje skrajnie mroczny ton opowieści. Dzięki temu „Piękna ciemność” to rzecz wyjątkowa, niebanalna i na wskroś autorska.

Trudno entuzjastycznie rekomendować „Piękną ciemność”, bo to trochę tak, jakby przekonywać kogoś, by świadomie zapadł na poważną chorobę z powikłaniami. Z drugiej strony, jest to doświadczenie, które w życiu dotyka prawie wszystkich i jest wielce prawdopodobne. A jak mówi przysłowie – co nas nie zabije, to nas wzmocni. Tak jak ten komiks.

 

Tytuł: Piękna ciemność

  • Scenariusz: Fabien Vehlmann, Marie Pommepuy
  • Rysunki: Kerascoet
  • Wydawnictwo: Kultura Gniewu
  • Data publikacji: 06.2018 r.
  • Tłumaczenie: Małgorzata Janczak
  • Druk: kolor
  • Oprawa: twarda
  • Format: 190 × 264 mm
  • Stron: 96
  • ISBN: 978-83-64858-68-0
  • Cena: 59,90 zł

Galeria


comments powered by Disqus