„Staruszek Logan” tom 4: „Ostatni ronin” - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Raven

Dodane: 23-11-2019 19:25 ()


Jeff Lemire nie daje odpocząć Staruszkowi Loganowi. Po wydarzeniach z poprzedniego tomu Wolverine rusza na poszukiwanie Lady Deathstrike. Pojawienie się w Tokio pod dawnym pseudonimem - jako Patch - nie okazuje się fortunnym posunięciem. Jednak obdarzony adamantowym szkieletem mutant nie przejmuje się przeważającymi siłami przeciwnika czy kolejnymi zastawianymi na niego pułapkami. Brnie do przodku niczym czołg, nie zważając, że jego moc gojenia nie pracuje już na pełnych obrotach. Najważniejsza jest odnalezienie Yuriko.

Prawdopodobnie, gdybyśmy otrzymali młodszego Wolverine’a, byłby on zaślepiony zemstą, dziki, niepowstrzymany, zabijający wszystkich na lewo i prawo. Jednak Rosomak z alternatywnej wersji przyszłości różni się od swojego odpowiednika. Bagaż doświadczeń oraz dojmujące uczucia, których doświadczył, odcisnęły na nim piętno. Wprawdzie w jego poczynaniach trudno doszukać się nieprzemyślanych i nierozważnych posunięć to na pewno Lemire nadał tej postaci większej empatii i refleksyjności. Widać to dokładnie w wizjach z przyszłości, które niczym swoiste retrospekcje przecinają obecną przygodę, by pokazać nie tylko zależność między rozgrywającymi się wydarzeniami a wspomnieniami, ale też podkreślić zmieniający się charakter postaci.

Rachunki do wyrównania doprowadzają Logana do Milczącego Zakonu, niegodziwca imieniem Sohei i jego mistrza, młodego mutanta, którego droga w alternatywnej przyszłości również przetnie się z Wolverine’em. Znamienne jest, że wówczas nazwie on go potworem, człowiekiem, który zapracował na to przezwisko swoją reputacją. Maszyną do zabijania, która nie odstawiała szponów nawet na moment. Dopiero kobieta, którą pokochał i z którą chciał spędzić resztę życia w niegościnnym świecie wyjętym z postapokaliptycznego koszmaru, stała się impulsem do złagodnienia dotychczasowych nawyków Logana. Wizje z Ziem Jałowych Lemire wykorzystuje nie tylko do podkreślenia dysonansu charakterów tej postaci, ale też pokazania, jak głęboka zaszła w nim zmiana. Logan nie tyle szuka zemsty, ile sprawiedliwości i ma w sobie na tyle empatii, by dać komuś drugą szansę. Jego japońska przygoda ma wymiar filozoficzny, któremu towarzyszy nieodłączne pytanie, jaka przyszłość czeka Staruszka Logana? Czy popełni te same błędy, czy wyciągnie z nich lekcję, która być może w końcu sprawi, że ziści się jego największe marzenie? Spokojna starość Logana brzmi jak mrzonka, ale to właśnie do niej dąży bohater. Najlepiej u boku ukochanej kobiety.

W Ostatnim roninie najmocniejszą stroną opowieści są surrealistyczne ilustracje Andrei Sorrentino. Włoski rysownik sprawdza się tu szczególnie w sekwencjach konfrontacyjnych, które nie dość, że są dynamicznie, to dodatkowo mają spory potencjał animacyjny. Charakterystyczny styl Sorrentino, który nie szczędzi czerwonych teł i ekspresyjnych rysunków z pewnością udanie sprawdziłby się  w pełnometrażowej animacji.

Lemire doświadcza Staruszka Logana, przypomina listę jego przewin i błędów, by pokazać, czy stał się innym człowiekiem, który zasługuje na lepszą przyszłość. Na razie brak jest ku temu podstaw, ale wydaje się, że Wolverine nie zmierzył się jeszcze ze wszystkimi swoimi demonami, a kolejne zaważą nad jego losem.

 

Tytuł: Staruszek Logan tom 4: Ostatni ronin

  • Scenariusz: Jeff Lemire
  • Rysunki: Andrea Sorrentino 
  • Kolor: Marcelo Maiolo
  • Tłumaczenie: Bartosz Czartoryski
  • Wydawnictwo: Egmont
  • Data wydania: 23.10.2019 r.
  • Druk: kolor
  • Oprawa: miękka ze skrzydełkami 
  • Format: 170x260 mm
  • Stron: 108
  • Cena: 39,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus