„Hellboy w piekle” - recenzja

Autor: Paweł Iwanowicz Redaktor: Motyl

Dodane: 22-11-2019 22:19 ()


Po wydarzeniach z ostatniego tomu (nie będę zdradzał zakończenia, ponieważ może ktoś jeszcze nie miał okazji przeczytać), Hellboy trafia do piekła, które jak się okazuje, nie jest takie, jak być powinno. Armie piekielne zostały rozproszone, książęta zginęli, a wszędzie dookoła zapanował chaos.

I tu tak naprawdę wychodzi według mnie największy minus tego tomu - jest to zdecydowanie jeden z najsłabszych fabularnie albumów, jakie ukazały się do tej pory. Chociaż Mike Mignola uchyla nam rąbka tajemnicy z życia piekielnego chłopca, wyjaśniając po części niektóre wątki zawarte w poprzedniej serii, to widać, że zabrakło tutaj konkretnego celu, do którego główny bohater miałby dążyć, a który w jakiś sposób zwieńczyłby zakończenie tego zeszytu. Poprzednio mieliśmy do czynienia albo z pojedynczymi przygodami, albo z wielką historią, dążącą do konkretnego końca. W Zstąpieniu natomiast mamy Hellboya błąkającego się bez ładu i składu, niewyrażającego nawet najmniejszej chęci podjęcia próby wydostania się z piekła - tak jakby jemu i autorowi było wszystko jedno.

Nie wiem także, w jakim stopniu jest to kwestia tłumaczenia (niestety nie miałem okazji obcować z wersją oryginalną), jednakże pewne wątpliwości wzbudziły we mnie kwestie wypowiadane przez postaci zamieszkujące piekło. Brzmiały one zbyt... „ziomalsko” w stosunku do tego, czego bym się spodziewał, co w pewnym stopniu psuło mi klimat. Warto zaznaczyć, że jest to pierwszy od dawna tom, w którym za rysunki odpowiada Mike Mignola, co zresztą widać na pierwszy rzut oka. Charakteryzują się one pewną umownością i małą liczbą szczegółów w porównaniu do prac Duncana Fegredo, który ilustrował część poprzednich zeszytów przygód Hellboya.

Wszelkie opowieści o Piekielnym Chłopcu zawsze były miejscem, gdzie przy jednym stoliku siadały science fiction z fantasy oraz okultyzmem. W jakiś wiadomy tylko sobie sposób Mike Mignola zawsze był w stanie spiąć to razem, prezentując sensowną, wciągającą całość. Niestety już w końcówce oryginalnej serii, gdy Hellboy przygotowywał się do ostatecznej batalii, coś zaczęło mi zgrzytać. Wtedy jeszcze nie byłem w stanie stwierdzić, co to takiego, jednakże po przeczytaniu Hellboya w piekle wreszcie do mnie dotarło – wraz ze zbliżaniem się zakończenia całej historii, a także po jego przedłużeniu w kolejnej serii, zapanował w opowieści chaos. Nagle okazało się, że jest jeszcze dużo wątków, ale jakby za mało czasu na ich opowiedzenie lub też dopowiedzenie. Stąd też, wgłębiając się w najnowszą część, miałem wrażenie, że całość nie trzyma się kupy. Poszczególne rozdziały wydawały się od siebie strasznie niezależne („zaraz, przecież przed chwilą był tam, skąd się znalazł tu?”), natomiast wydarzenia wewnątrz ich zmieniały się tak, jakby nad komiksem pracował nieudolny student kinematografii, który postanowił zabawić się z taśmą filmową za pomocą nożyczek i kleju, mając zasłonięte oczy.

Może poprzedni akapit brzmi nieco wulgarnie, ale w pełni oddaje moje odczucia. Rozumiem zabiegi autora, który na jednej planszy przedstawia rozmówców Hellboya jako postaci z krwi i kości tylko po to, aby za chwilę sportretować ich jako nieboszczyków. Ma to sens, w końcu jesteśmy w piekle, w dodatku buduje całkiem niezłą atmosferę. Jednak co chwilę wtrącanie jakichś wydarzeń z przeszłości albo postaci, których jedynym zadaniem jest wypowiedzenie słów cytowanych przez kogoś innego (tak wiem, brzmi dziwnie, ale tak to wygląda) wprowadza po prostu niepotrzebny zamęt. Tęsknię za starymi albumami, gdzie agenci B.B.P.O. walczyli z nazistowską machiną okultystyczną lub rozwiązywali inne paranormalne sprawy.

Zakończenie Hellboya w piekle jest… problematyczne. Trudno mi powiedzieć, czy przypadło mi do gustu, czy też dobiło ostatni gwóźdź do trumny zawodu i goryczy. Wszystko chyba zależy od tego, jak kto zechce je zinterpretować. Mimo wszystko ostatnia plansza daje jakąś nadzieję na to, że Hellboy może jednak powróci – ale w jaki sposób, tego możemy się jedynie domyślać. W nowym wydaniu oprócz wprowadzenia otrzymaliśmy liczne dodatki w tym szkice zawarte na aż siedemdziesięciu stronach, a także krótką opowieść Mag i wąż, za którą odpowiada córka autora, Katie Mignola. Ta krótka nowelka nie znalazła się w końcówce poprzedniego wydania Karty śmierci. Standardowo album wieńczy galeria okładek alternatywnych oraz zapowiedź kolejnego tomu – Hellboy: Opowieści, który ukaże się już w lutym.

 

Tytuł:„Hellboy w piekle”

  • Scenariusz: Mike Mignola
  • Rysunek: Mike Mignola
  • Kolor: Dave Stewart
  • Okładka: Mike Mignola
  • Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
  • Wydawnictwo: Egmont
  • Data publikacji: 13.11.2019 r.
  • Stron: 360
  • Format: 170x260 mm
  • Oprawa: miękka
  • Druk: kolor
  • Wydanie: I
  • Cena: 99,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus