„Thorgal” tom 37: „Pustelnik ze Skellingaru” - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Raven

Dodane: 13-11-2019 19:39 ()


Koniec pewnej ery. Tak można nazwać definitywne (prawie) pożegnanie Grzegorza Rosińskiego ze swoją sztandarową serią. Starzy mistrzowie ustępują miejsca młodszym twórcom, którzy mają chęci i pomysły, aby kontynuować przygody jednej z najbardziej rozpoznawalnych postaci komiksu frankofońskiego. Mowa o Thorgalu, który szczególnie pokaźne grono sympatyków ma również w naszym kraju. Jean Van Hamme już dawno opuścił pokład statku, który nie sunął ku kolejnej pasjonującej przygodzie, a z tomu na tom pogrążał się w coraz większym chaosie. Szczęśliwie, by nie rzec na siłę, udało się doprowadzić opowieść Thorgala i jego rodziny do miejsca, w którym można otworzyć nową kartę w historii gwiezdnego dziecka.

Problemem toczącym zarówno niniejszą odsłoną, jak i cykle poboczne, było zaangażowanie Yanna do roli architekta przyszłości Thorgala. Francuski autor, tworząc fabuły na potrzeby Młodzieńczych lat, pokazał już, że nie dorównuje sprawnością Van Hamme’owi, który w swoim najlepszym okresie dostarczał hit za hitem. Yann niejako nie umie oderwać się od przeszłości, brnie w dawno zapomniane i nieciekawe wątki, odgrzewane kotlety, aby wpasować się w styl serii, zamiast nadać jej oryginalnego sznytu. I tak wracają demony przeszłości w postaci Shaigana Bezlitosnego – alter ego Thorgala, który był postrachem świata wikingów, gdy mąż Aaricii stracił pamięć. Kurczowe trzymanie się starych i wysłużonych wątków to ewidentny brak odwagi rozpoczęcia nowej przygody Thorgala od wysokiego pułapu. Yann działa zachowawczo i asekurancko, na czym traci historia.

Pustelnik ze Skellingaru nie ma zbyt wiele do zaoferowania czytelnikowi doskonale znającemu dotychczasowe przygody Thorgala. Oto w wiosce wikingów pojawiają się pielgrzymi tajemniczej wiary, której znakiem rozpoznawczy jest błękitny albatros. Jedna z wyznawczyń pragnie wziąć pomstę za śmierć swojej rodziny na Shaiganie Bezlitosnym. Wprawdzie nie jest on tym samym człowiekiem co niegdyś, ale złożona obietnica wymaga przelewu krwi. Misja nie kończy się sukcesem, ale kobieta ostatnim tchnieniem wymusza na Thorgalu złożenie przysięgi, która zobliguje go do kolejnej podróży. Tym razem w okolice królestwa Sudreyjaru, gdzie Ivarr Lodowaty prześladuje wyznawców pustelnika ze Skellingaru. Aby dochować obietnicy, Thorgal musi udać się do siedziby tytułowego mędrca i poddać się świętej próbie.

Trzydziesty siódmy tom serii o niezłomnym wikingu można nazwać poprawnym, szkolnym, napisanym bez większego polotu. Yannowi brakuje lekkości w kreowaniu interesujących postaci. Nie lubi ryzykować woli stawiać na łopatologiczne opisy i dialogi. Kadry są przeładowane tekstem, a pierwsza część opowieści to przykład staroświeckiego myślenia, że wszystko można lub należy objaśnić ścianą tekstu. Najważniejszym mankamentem jest brak choćby niewielkiego elementu zaskoczenia. W  Pustelniku ze Skellingaru wszystko jest poprowadzone hermetycznie jakby od linijki. Typowa opowieść o gwiezdnym dziecku, których czytelnicy tej serii widzieli już wiele. Bez zmiany podejścia Yanna, próby odcięcia się od przeszłości i postawienia na nową jakość, przygody Thorgala zmienią się w mało atrakcyjnego tasiemca kompletowanego z przyzwyczajenia i bez większych oczekiwań.

W warstwie ilustracyjnej Pustelniku ze Skellingaru również prezentuje się znacznie poniżej oczekiwań. Nie można odmówić Frédéricowi Vignauxowi biegłości w rozrysowywaniu statków, górskich wspinaczek czy morskich pejzaży. Radzi sobie też niezgorzej z postaciami tej opowieści – szczególnie tymi nowymi. Bo Thorgal i jego rodzina w interpretacji rysownika zatracają swoje charakterystyczne rysy, by nie rzec, że nie do końca przypominają dotychczasowych bohaterów. Zwłaszcza chodzi tu o żeńskie postaci, które – mówiąc wprost – autorowi nie wyszły. Może z czasem Vignaux się wyrobi, ale na razie seria pod kątem ilustracji zaliczyła dostrzegalne tąpnięcie.

Miłośników Thorgala nie trzeba przekonywać do nabycia nowego tomu. Z przyzwyczajenia bądź nostalgii i tak po niego sięgną. Czy zatem Pustelniku ze Skellingaru ma coś do zaoferowania nowemu czytelnikowi lub też odbiorcy, który chciałby po latach wrócić do świata wikingów stworzonego przez Van Hamme’a i Rosińskiego? Milczenie będzie tu aż nazbyt wymowne. Szczęśliwie niniejsza opowieść zamyka się w jednym tomie, więc może on stanowić albo definitywne pożegnanie z gwiezdnym dzieckiem, albo okazać się ostatnią szansą dla wysłużonego cyklu. Niemniej z tej historii wyciśnięto już wszystkie możliwe soki i nie należy spodziewać się przełomu.

 

Tytuł: „Thorgal” tom 37: „Pustelnik ze Skellingaru”

  • Scenariusz: Yann
  • Rysunki: Frédéric Vignaux
  • Tłumaczenie: Wojciech Birek
  • Wydawca: Egmont
  • Data premiery: 13.11.2019 r.
  • Papier: kreda
  • Oprawa: miękka/twarda
  • Format: 210x290 cm
  • Stron: 48
  • Cena: 22,99 zł/29,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.


comments powered by Disqus