„Angola Janga” - recenzja
Dodane: 03-11-2019 20:42 ()
Na przełomie XVI i XVII wieku okupowana przez Portugalczyków Brazylia staje się poważnym dostawcą drewna i trzciny cukrowej. Prosperity powstających jak grzyby po deszczu plantacji kolonizatorzy oparli na bezwzględnym wyzysku darmowej siły roboczej, niewolnikach sprowadzanych do Brazylii głównie z Angoli i Kongo. Z początkiem XVII wieku populację liczącej niespełna 800 000 mieszkańców Brazylii w jednej czwartej stanowili niewolnicy. Nieludzkie traktowanie, dysproporcje „kadry” zarządców względem „zarządzanych” wcześniej czy później musiały zaowocować buntem i próbami ruchów wyzwoleńczych czarnej ludności.
I faktycznie już pod koniec XVI wieku pojawiły się pierwsze wzmianki o niewolnikach uciekających w górzyste, północne regiony Brazylii (Pernambuco). Palmaristas, czyli „zbiegli czarni”, zaczęli tworzyć osady, które z biegiem czasu połączyła sieć współzależności na tyle stabilna, że można było nadać temu tworowi wspólną nazwę, czyli „Angola Janga". Wyzwoleńcy zajmowali się uprawą kukurydzy, manioku, fasoli i trzciny cukrowej. Hodowali ptactwo i trzodę chlewną, czyli byli zasadniczo samowystarczalni. Nie mogło się to podobać władzom kolonialnym, więc karne ekspedycje były tylko kwestią czasu i policzenia sił.
„Angola Janga” - komiks autorstwa Marcelo D'Salete powstawał 11 lat, ale tak naprawdę rodził się o wiele dłużej. Jak pisze D'Salete w „Ścieżkach i snach”, posłowiu do swojego dzieła, historię buntu brazylijskich niewolników z XVII wieku poznał już w latach szkolnych, ale jedynie jako garść suchych faktów historycznych. Do żywej prawdy D'Salete miał dotrzeć lata później poprzez zaangażowane teksty utworów hip-hopowych, literaturę i filmy. Natomiast studia uniwersyteckie utwierdziły przyszłego twórcę „Angoli Jangi” w przekonaniu, jak ważnym epizodem w dziejach Brazylii, a nawet świata były wydarzenia z XVII w. Wedle słów D'Salete'a historia wyzwoleńców z gór Pernambuco jest, prawdopodobnie, największym zrywem wyzwoleńczym czarnych niewolników w historii obu Ameryk.
Przystępując do wstępnych szkiców przyszłego scenariusza komiksu, D'Salete stworzył dokumentację fotograficzną terenów wokół istniejącej kiedyś osady Alagoas i odwiedził Memoriał Palmares, instytucję ufundowaną w miejscu dawnej stolicy buntowników, Macaco. Poza wizjami lokalnymi artysta oddał się długotrwałym studiom nad tekstami źródłowymi oraz ikonografią okresu. Bezpośrednie prace nad „Angolą Jangą” poprzedził komiks, w którym D'Salete po raz pierwszy zmierzył się z tematem, czyli „Cumbe".
Mnożę te wstępne uwagi nie bez powodu. Jestem bowiem przekonany, że w przypadku „Angoli Jangi” mamy do czynienia z dziełem formacyjnym.
Marcelo D'Salete, przystępując do pracy nad komiksem, budował również własną tożsamość, której jednym z głównych filarów stanowi świadomość i wiedza o wydarzeniach z XVII wieku. W tym sensie „Angola Janga” jest dziełem podobnym do słynnego „Mausa” Arta Spiegelmana - porównania do tej klasycznej pozycji pojawiły się w kontekście opowieści D'Salete'a w sposób zupełnie naturalny. Obaj twórcy, oddając głos stronie konfliktu, która tego głosu była pozbawiona, zyskali głos własny. W posłowiu Marcelo D'Salete podkreśla, że jego komiks nie jest „historią Palmares”, a jedynie „opowieścią z Palmares”, ponieważ źródła pisane dokumentujące ten historyczny moment zostały utrwalone rękami oprawców, a nie ofiar. Chcąc opowiedzieć historię z perspektywy tych drugich, artysta siłą wyobraźni, talentu i warsztatu musiał niejako stać się członkiem ciemiężonej wspólnoty.
Komiks podzielony jest na jedenaście rozdziałów. Każdy z nich poprzedzają wypisy z tekstów źródłowych dających pojęcie o tym, jak była postrzegana czarna mniejszość (a raczej większość) oczami kolonizatorów. D'Salete ułożył rozdziały i cytaty wedle historycznego klucza wydarzeń: od uwag przedstawicieli władz kolonialnych, zaniepokojonych masowym napływem niewolników z Afryki, poprzez relacje z ekspedycji karnych, prób układania się z przywódcami buntu aż do opisów egzekucji. W warstwie fabularnej mamy do czynienia z opowieścią, w której splatają się losy kilku pierwszoplanowych bohaterów będących przedstawicielami obu stron konfliktu. Dzięki tej podwójnej perspektywie widzimy, jak funkcjonowały plantacje trzciny cukrowej, osady zbuntowanych, poznajemy strukturę społecznych zależności i stosunków panujących między reprezentantami białej władzy a niewolnikami.
„Angola Janga” to trudna lektura. Czarno-białe strony komiksu wypełniają surowe, pozbawione subtelności detalu grafiki Marcelo D'Salete'a, z których bije autentyczny gniew i wściekłość. W komiksie nie ma prawie w ogóle planów ogólnych, a mnogość wąskich, małych kadrów potęguje odczucie uwięzienia. Jest to bardzo niekomfortowe doświadczenie, ale cenne i logiczne, bo jak mielibyśmy się czuć inaczej? Nawet natura nie jest wybawieniem: agresywne operowanie przez D'Salete'a czernią przytłacza. Niebo w dzień często ma kolor czarny, tak samo, jak wody rzek czy konary drzew. Żadnej nadziei.
„Angola Janga” wpisuje się w nurt dzieł, których twórcy penetrują różne wymiary przemocy i gwałtu, tj. Frank Miller czy twórca „Akiry” Katsuhiro Ōtomo. Jeśli zaś chodzi o konteksty i inspiracje pozakomiksowe, opowieść D'Salete'a czerpie garściami z bogactwa sztuki naiwnej czy zaangażowanego street artu.
Charakterystycznym i kluczowym w odbiorze „Angoli Jangi” zabiegiem formalnym często stosowanym przez D'Salete'a jest portretowanie lekko karykaturalnie rysowanych bohaterów opowieści z wyszczerzonymi, zaciśniętymi zębami. Swoją wściekłość okazują w albumie wszyscy: przedstawiciele władzy świeckiej, duchowej, tropiciele niewolników, niewolnicy, wyzwoleńcy - w końcu - wspomniana natura, bo świat komiksu to rzeczywistość wroga, przepełniona przemocą i gwałtem. W jednej z pierwszych scen dwóch uciekinierów tropionych jest przez łowcę niewolników, którego wspomaga - a jakże - wściekle szczerzący kły pies. W momencie, gdy wydaje się, że gubią pościg, atak przychodzi ze strony natury - jednego z bohaterów kąsa wąż. Nikt i nic w świecie „Angoli Jangi” nie może liczyć na litość.
Komiks Marcelo D'Salete'a to studium zakaźnej choroby, którą jest systemowa przemoc. Historia z XVII wieku pokazuje, jak łatwo zarazić przemocą każdego bez względu na pochodzenie, status społeczny czy wiek. Obcowanie z tym komiksem jest przygnębiającym doświadczeniem, ale niepozbawionym trudnej nadziei, która pojawia się w zakończeniu. Nadzieję niesie ze sobą wiedza, którą posiedliśmy wraz z lekturą, a aspekt edukacyjny komiksu wydaje się kluczowy. Historia ruchu wyzwolenia czarnych niewolników serią symbolicznych kadrów końcowych zostaje przez Marcelo D'Salete'a wpisana w szerszy kontekst. Perspektywa czytelnika przechodzi od perspektywy lokalnego dramatu w perspektywę planetarną, kosmiczną, bo „Angola Janga” jest przecież doświadczeniem uniwersalnym ludzkości.
Swoistą „kropką nad i” jest uwieczniony przez artystę na ostatniej stronie komiksu graficzny symbol Ananse Ntontan (pajęcza sieć) oznaczający mądrość przekazywaną z pokolenia na pokolenie. Pajęczą siecią D'Salete'a dla wszystkich, którzy zechcą ten znak odczytać, jest właśnie „Angola Janga”.
Tytuł: Angola Janga
- Scenariusz i rysunki: Marcelo D'Salete
- Tłumaczenie: Jakub Jankowski
- Wydawca: Timof i cisi wspólnicy
- Format: 160X230
- Oprawa: twarda
- Liczba stron: 432
- Druk/barwność: czarno-biały
- Zalecane dla odbiorcy: Młodzież i dorośli
- Komiks nr 289
- Wydanie: I
- Data wydania: 23 września 2019 r.
- ISBN: 978-83-66347-05-2
- Cena: 69 zł
Dziękujemy wydawnictwu Timof i cisi wspólnicy za udostępnienie komiksu do recenzji.
Galeria
comments powered by Disqus