„Dom strachów” - recenzja
Dodane: 19-10-2019 19:05 ()
Okres Halloween to wysyp nie zawsze dobrej jakości horrorów, które mają napędzić trochę młodzieży do kin i zapewnić producentom względnie niezłe wpływy ze sprzedaży biletów. Ilość przemielonych pomysłów jest tak wielka, że zwiastuny filmów grozy na ogół nie pozostawiają złudzeń, że dostaniemy coś nowego. Niekiedy jednak stare, wyświechtane schematy podane pewnym modyfikacjom mogą zapewnić choćby solidną rozrywkę. Jak prezentuje się Dom strachów, który całkowicie przepadł w polskim box office?
Początek nie wskazuje, że będzie to obraz, na który warto poświęcić czas i pieniądze na bilet do kina. Zaczyna się sztampowo i bez polotu. Główna bohaterka – Harper – postanawia zerwać z chłopakiem, damskim bokserem, a jej przyjaciółki zabierają ją na wieczorną imprezę. Wszak jest Halloween, więc trudno siedzieć samemu w domu, miast zbierać cukierki, robić psikusy lub pójść na bibę do klubu bądź knajpy. Zabawa jest przednia, ale to za mało wrażeń jak na tę noc. Jedna z dziewczyn proponuje podnieść nieco adrenalinę, a dokładnie wybrać się do domu strachów, przybytku położonego gdzieś na uboczu, który uczestnikom ścieżki grozy zafunduje moc niezapomnianych wrażeń. Klown na wejściu może wzbudzać pewne obawy, ale grupka przyjaciół niezrażona pierwszym niezbyt miłym akcentem tej eskapady przekracza podwoje tytułowego domu.
Szkielet wyskakujący znienacka, atak pająków czy labirynt przeszkód nie stanowią wyzwania dla żądnym wrażeń i emocji młodziaków. Jednak z czasem klaustrofobiczny nastrój korytarzy, efekt osaczenia, brak perspektyw na ucieczkę i niepewny los jednej z przyjaciółek sprawiają, że groza, którą mieli przeżyć dla zabawy, okazuje się bardziej namacalna, by nie rzec śmiertelna w skutkach.
Za Dom strachów odpowiadają scenarzyści Cichego miejsca – czyli Scott Beck i Bryan Woods – i widać, że mieli pomysł na nakręcenie straszaka innego niż te zalewające na pęczki kina. Pułapki, walka o przetrwanie, kolejne etapy zabawy, w których trzeba wykazać się nie tyle siłą, ile sprytem ogląda się z atencją. Pewnym atutem są również bohaterowie, których szybko da się polubić, a jednocześnie nie przypominają oni typowych postaci z horrorów, czyli mało rozgarniętych idiotów zawsze biegnących wprost pod topór antagonisty. Nie wrzeszczą, nie biegają w kółko, podejmują walkę o swój los.
Głównym atutem tej produkcji jest osobliwy dom strachów z pułapkami, tajnymi przejściami, escape roomem, krętymi i ciasnymi korytarzami, a także morderczą obsługą. Największą grozę tego przybytku wzbudzają jego włodarze, zamaskowani właściciele, którzy od początku sprawiają wrażenie podejrzanych typów, a jednocześnie przywołują na myśl największych siepaczy dużego ekranu. Ich maski nawiązują do kultowych person kina grozy. Nie brakuje oczywiście również odniesień do najważniejszych przedstawicieli gatunku – Piły czy Hostelu. Wśród gonitwy myśli bohaterów i prób wyswobodzenia się z pułapki twórcy zarysowali również obyczajowy wątek dotyczący traumy z przeszłości głównej bohaterki. Przy ilości gore zaserwowanej w drugiej połowie obrazu wydaje się on nieco wrzucony na siłę, ale gdyby został pogłębiony, to udanie podkreśliłby charakter i fobię Harper.
Dom strachów nie jest pozbawiony wad, scenariusz mógłby być dopracowany, ale za niepokojąca i złowieszczą atmosferę miejsca, a także nastrojową charakteryzację i pomysł z oprawcami skrywającymi swoje prawdziwe oblicze warto dać mu szansę. To nieliczny z ostatnich slasherów, który napięcie buduje o realne zagrożenie snujące się korytarzami pułapki bez wyjścia, a nie za pomocą przereklamowanych straszaków, skrzypiących drzwi, podłóg czy zbyt intensywnej muzyki. I co najważniejsze, jest krwisto i brutalnie, toteż miłośnicy gore nie powinni wyjść z kina rozczarowani.
Ocena: 6/10
Tytuł: Dom strachów
Reżyseria: Scott Beck, Bryan Woods
Scenariusz: Scott Beck, Bryan Woods
Obsada:
- Katie Stevens
- Will Brittain
- Lauryn Alisa McClain
- Andrew Caldwell
- Shazi Raja
- Schuyler Helford
- Phillip Johnson Richardson
Muzyka: tomandandy
Zdjęcia: Ryan Samul
Montaż: Terel Gibson
Scenografia: Kay Wolfley
Kostiumy: Nancy Collini
Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.
comments powered by Disqus