„Wojna o prąd” - recenzja
Dodane: 17-10-2019 22:22 ()
Są takie filmy, o których nic się nie wie i trafia się na nie przypadkiem. Nie planujesz wycieczki do kina, nie oglądasz trailerów, nie czekasz na datę premiery, a tak z jakichś powodów lądujesz w kinie. Na przykład na takiej Wojnie o prąd.
Nie byłem nigdy wielkim fanem i znawcą historii, ale nie znaczy to, że nie lubię obejrzeć sobie dobrego filmu periodycznego. Szczególnie o postaciach tak intrygujących jak Thomas Edison czy Nikola Tesla. Konflikt dwóch geniuszy (do którego dołącza George Westinghouse) stanowi właśnie główną oś fabuły. Nie mam ani odrobiny wątpliwości – historia przedstawiona w recenzowanym filmie nie jest rzetelnym odzwierciedleniem faktycznych wydarzeń, ale wiecie co? Mam to gdzieś. Choć jak już wspomniałem, filmy historyczne nawet lubię, to nigdy nie uważałem się za historycznego snoba rozwodzącego się nad wiernością mediów i analizującego film klatka po klatce w poszukiwaniu anachronizmów i błędów rzeczowych. Bardziej cieszy mnie jako widza film interesujący fabularnie i w odbiorze niż pieczołowite odwzorowanie historii i realiów epoki, a do szczęścia wystarczy mi relatywnie wierne przedstawienie postaci i faktów, gdyż filmy fabularne, również te o zacięciu historycznym, traktuję stricte jako rozrywkę. A tej Wojna o prąd dostarcza mi w zadowalającej ilości. Walka trzech tuzów elektryfikacji Stanów Zjednoczonych przedstawiono ze swadą i werwą. Fabułę skupioną na rozmaitych świnkach, które podkładali sobie panowie Edison i Westinghouse, śledzi się z zaangażowaniem, a film może pochwalić się bardzo dobrym tempem narracji, które znajduje idealny balans pomiędzy dramatem bohaterów a intrygą ich działań. Dzięki temu film ani się nie dłuży, ani nie wydaje się pomijać żadnych istotnych wydarzeń, pędząc od jednej sceny do drugiej.
Sporą część przyjemności z seansu Wojny o prąd czerpać można zresztą nie tylko z ciekawego ukazania wydarzeń, ale również z bardzo przyzwoitego aktorstwa. W obsadzie znaleźli się Benedict Cumberbatch, którego przedstawiać chyba nikomu nie muszę, Michael Shannon (Zod - „Man of Steel”, pułkownik Richard Strickland „Kształt Wody”) oraz Nicholas Hoult (Bestia z serii X-Men oraz Nux w „Mad Max: Na drodze gniewu”). Każdy z nich wciela się w postać reprezentującą inne życiowe postawy i priorytety, ale każdy z nich w swojej roli wypada wyjątkowo dobrze. Cumberbatch świetnie wczuwa się w chimerycznego, manipulującego opinią i żerującego na ludziach Edisona, Westinghouse to w interpretacji Shannona prawdziwe wcielenie cnotliwego i etycznego biznesmena, ojca dla swoich pracowników, a Hoult doskonale oddaje dziwactwo, ekstrawagancję i pewną naiwność Tesli. Główni członkowie obsady sprawdzają się świetnie, ale i kreacje drugoplanowe są zadowalające. Dzięki nim świat filmu żyje, a my zanurzamy się w iluzji srebrnego ekranu.
Iluzji budowanej bardzo umiejętnie. Zarówno scenografia, jak i kostiumy oraz rekwizyty świetnie oddają ducha epoki wielkiego elektrycznego postępu. Dominuje stylistyka realistyczna i stonowana, ale dzięki ciekawej pracy kamery i intrygującemu montażowi reżyserowi udaje się z tej technokratycznej opowieści wycisnąć wiele magii. Kolorystyka filmu doskonale współgra z atmosferą, a całość podkreśla przyjemna dla ucha, choć szybko wylatująca z głowy muzyka inspirowana epoką i delikatnie przepleciona pewnym elektronicznym brzmieniem.
Wojna o prąd to takie miłe zaskoczenie. Film, po którym nie oczekuje się niczego wielkiego, ale z którego wychodzi bez poczucia straconego czasu i miłą (choć błędną) świadomością poszerzenia swojej historycznej wiedzy. Jeśli lubicie obrazy historyczne lub jesteście fanami nauk ścisłych, to omawiana produkcja ma szansę was urzec. O ile rzecz jasna pozwolicie, by prawidła sztuki filmowej zatryumfowały nad historycznym realizmem. Wojnę o prąd warto zobaczyć, bo to po prostu fajny film z angażującą fabułą i bardzo dobrym aktorstwem.
Ocena: 6+/10
Tytuł: Wojna o prąd
Reżyseria: Alfonso Gomez-Rejon
Scenariusz: Michael Mitnick
Obsada:
- Tom Holland
- Tuppence Middleton
- Benedict Cumberbatch
- Matthew Macfadyen
- Katherine Waterston
- Nicholas Hoult
- Michael Shannon
- Damien Molony
- Louis Ashbourne Serkis
Muzyka: Volker Bertelmann, Dustin O'Halloran
Zdjęcia: Chung-hoon Chung
Montaż: Justin Krohn, David Trachtenberg
Scenografia: Lucy Eyre
Kostiumy: Michael Wilkinson
Czas trwania: 105 minut
Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.
comments powered by Disqus