„Astonishing X-Men” tom 3 - recenzja

Autor: Tomek Kleszcz Redaktor: Motyl

Dodane: 13-10-2019 22:34 ()


Astonishing X-Men Whedona i Cassadaya było tytułem wybitnym i jednym z najważniejszych w dziejach mutantów. Kontynuacja tak dobrych serii pod auspicjami innych autorów zawsze niesie ryzyko. Ellis to znany i utalentowany scenarzysta, ale czy jest w stanie udźwignąć to, czego dokonał Whedon?

W składzie drużyny zaszły drobne zmiany, co nie dziwi. Miejsce Colossusa i Kitty Pride zajęła Hisako Ichiki. Bardzo młodziutka mutantka, której zdolnością jest wytwarzanie nieprzebijalnego (no prawie) pancerza. Poza tym tradycyjnie Cyclopse, Beast, Wolverine oraz White Queen. Gościnnie do grupy dołączyła także Storm. Album podzielono na dwie dłuższe historie i kilka krótkich, będących pewną zabawą w alternatywne światy.

Wydarzenia w albumie odbywają się już po „Dniu M", w którym to w wyniku działań Wandy Maximoff na świecie pozostały niecałe dwie setki mutantów. Jakże więc wielkie zdziwienie padnie na oblicza naszych herosów, kiedy niespodziewanie natrafią na nowy, nieznany do tej pory rodzaj mutanta... W zeszytach #25 do #30 poznamy wielki, ukryty przed oczami świata spisek, w którym palce macza zaskakująca postać. Zeszyty 31-35 zmuszą drużynę do zmierzenia się z nowym wielkim zagrożeniem.

Kiedy po pierwszych dwudziestu stronach okazało się, że najbardziej emocjonującą i dynamiczną akcją, którą przygotował Ellis, jest wylot X-Men z bazy, wiedziałem, że nie będzie dobrze. Autor, który stworzył świetną serię Authority, stworzył również zupełnie nijakiego Bonda, którego mamy okazję w Polsce przeczytać. I niestety, Astonishing X-Men nie wyszli mu szczególnie lepiej. Cierpkie dialogi prowadzone przez ekipę Summersa są pozbawione jakiejkolwiek iskry i nie ratują ich nawet próby przemycenia wulgaryzmów. Nowa członkini jest postacią płaską, chociaż na jej konstruowanie w albumie jest całe mnóstwo miejsca. Jej kiepski żart piwny to chyba wszystko, co scenarzysta potrafił w nią tchnąć. To nawet byłoby spokojnie do przeżycia, nie pierwszy i nie ostatni raz nowi bohaterowie są tylko dodatkiem pod publiczkę lub tłem dla historii. Gorzej, że główne historie również pozostawiają wiele do życzenia. Ellis próbuje zbudować jakąś aurę tajemniczości, a wprowadzając nowe rodzaje mutantów, zbliża się konceptualnie do całkiem niezłej (w trzech pierwszych odsłonach) wampirzej serii Underworld. Jednakże pseudonaukowy bełkot mający uzasadnić istnienie nowych gatunków oraz rozczarowujące zakończenie nie przynoszą satysfakcji. Lepiej jest w drugiej części, ale i tam kuleją dialogi oraz brak umiejętnego zbudowania napięcia.

Jak to często z amerykańskimi komiksami bywa, sprawę po części ratują rysownicy. Tutaj mamy dwóch architektów oprawy, czyli Bianchiego oraz Jimeneza. Włoch ma niewątpliwie oryginalny styl, a plansze, które przygotował, robią wrażenie swoim rozmachem oraz kunsztownym projektowaniem. Nie wszystkim może przypaść do gustu maniera bardzo intensywnego cieniowania, która sprawia, że twarze czasem wyglądają na brudne i ciemne, ale to może kwestia indywidualnego podejścia. Weterana Jimeneza miło zobaczyć w akcji, zwłaszcza że artysta naprawdę daje radę.

Dwa pierwsze tomy serii Astonishing X-Men ustawiły poprzeczkę bardzo wysoko i można było się spodziewać tego, że kontynuatorzy mogą nie pobić wyniku. Trzeci tom jest komiksem technicznie dobrym, ale to już nie to.

 

Tytuł: Astonishing X-Men tom 3

  • Scenariusz: Warren Ellis
  • Rysunki:  Simone Bianchi, Alan Davis  Adi Granov, Clayton Crain, Kaare Andrews, Phil Jimenez 
  • Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
  • Wydawnictwo: Mucha Comics 
  • Premiera: 13 września 2019 r.
  • Liczba stron: 312
  • Oprawa: twarda
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolor
  • ISBN 978-83-65938-59-6
  • Wydanie pierwsze
  • Cena okładkowa: 110 zł

  Dziękujemy wydawnictwu Mucha Comics za udostępnienie egzemplarza do recenzji. 

Galeria


comments powered by Disqus