„Zabawa w pochowanego” - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Raven

Dodane: 11-10-2019 21:03 ()


Z rodziną ponoć najlepiej wychodzi się na zdjęciu, ale przecież nie w każdej familii muszą rozgrywać się dantejskie sceny. Trudno bowiem przewidzieć, co mogą zmajstrować nam teściowie. A już na pewno nie spodziewasz się walki o życie. Grace nie zważa na dziwactwa i zachcianki bogaczy. Kocha Alexa i wie, że wżeni się w majętny ród, ale nie jest to dla niej najważniejsze, nawet jeśli pochodzi z nizin społecznych i do tej pory mogła tylko pomarzyć o wielkiej rezydencji.

W takiej bowiem rozgrywa się akcja Zabawy w pochowanego, a przynajmniej jej większa część. Państwo młodzi przyjeżdżają na ślub, mówią sobie sakramentalne tak, po czym czeka ich niecodzienny rytuał. Noc poślubna nie wygląda w rodzinie Le Domasów jak u większości. Przeszłość i tradycja nakazują wziąć udział w grze będącej częścią dawnego zakładu, który zaciągnął nestor rodu z człowiekiem o diabolicznej proweniencji. Od tej pory każdy nowy członek rodziny musi przejść inicjację. Zagrać w grę, którą wybiera tajemnicza szkatułka. Pół biedy, jeśli jest to Piotruś, Wojna czy szachy. Gorzej natomiast, gdy wylosujesz bardziej morderczą rozgrywkę. A taką właśnie jest gra w chowanego, która przypada Grace na jej pierwszą noc u Le Domasów. Niczego nieświadoma dziewczyna musi się schować, a jej nowa rodzina już ostrzy topory, widły i wyciąga strzelby, aby zapolować na swoją ofiarę, by uchronić familię przed rychłym końcem.

W oryginale film Matta Bettinelli-Olpina i Tylera Gilletta nosi tytuł Ready or Not, gra słów w polskim przekładzie wydaje się więc oddawać sedno zabójczej rozgrywki. Grace nie może przecież tylko uciekać, bo jej oprawcy wcześniej czy później ją dopadną, sama podejmuje nierówną walkę i to z zaskakującym skutkiem. Ma sporo szczęścia, ale też niebywałą wolę przetrwania. Zabawa w pochowanego nie jest jednak kolejnym survival horrorem skleconym na wyciśnięcie paru groszy z portfela widza. Koncept rozgrywki zamiast nocy poślubnej wypada atrakcyjne, jak również cała przyszła rodzinka dziewczyny jest sympatyczna. Grupa różnych indywiduów, która z jednej stronie życzy pannie młodej jak najlepiej, z drugiej bez wahania sięgnie po kusze, łuki i rewolwery, by ukatrupić uciekającą dziewczynę. W sytuacji nie do pozazdroszczenia znajduje się jej mąż, która zna tradycję rodzinną, nie chce brać w niej udziału, ale ma związane ręce i nie może wspomóc swojej lubej.

Polowanie na pannę młodą z początku może wydawać się jednostronnym widowiskiem, ale twórcy umiejętnie urozmaicają krwistą konfrontację. Nie każdy w rodzince dzieli podobne poglądy, są tam czarne owce, a i rozgrywką czasem rządzi przypadek. Grace również nie pozostaje dłużna swoim teściom i nie jest typową ofiarą czekającą na zarżnięcie. Zapewne sytuacja mogłaby wyglądać zgoła inaczej, gdyby nie brawurowa kreacja Samary Weaving (bratanica znanego z Matrixa czy Władcy pierścieni Hugo Weavinga), którą można okrzyknąć nową Sidney Prescott. Zabawa w pochowanego ma więc wyrazistą protagonistkę oraz kilka ciekawych person po drugiej strony barykady. Pierwsze skrzypce grają oczywiście kobiety. Dawno niewidziana na dużym ekranie Andie MacDowell  jako złowieszcza matka, znana z roli Wynnony Earp Melanie Scrofano - czyli rozchwiana emocjonalnie i nieobliczalna Emilie oraz świrnięta i nawiedzona ciotka w interpretacji Nicky Guadagni. To taka rodzina Addamsów na dopingu z morderczymi skłonnościami.

Samara Weaving wprawdzie nie ma bojowych umiejętności Jean-Claude’a Van Damme’a, który w amerykańskim debiucie Johna Woo również musiał uciekać i zapolować na swoich oprawców, niemniej nieustępliwością i zadziornością dorównuje niegdysiejszemu gwiazdorowi kina akcji, a jej rola nie przejdzie bez echa. Zabawa w pochowanego to niezwykle udany miks sarkastycznego humoru, kina grozy oraz groteski. Ta wybuchowa mieszanka sprawdza się głównie dzięki sprawdzonej obsadzie i nieoczekiwanemu zakończeniu. Fani horrorów nie powinni wyjść z seansu zawiedzeni.

Ocena: 7,5/10

Tytuł: Zabawa w pochowanego

Reżyseria: Matt Bettinelli-Olpin, Tyler Gillett

Scenariusz: Guy Busick, Ryan Murphy

Obsada:

  • Samara Weaving
  • Adam Brody
  • Mark O'Brien
  • Henry Czerny
  • Andie MacDowell
  • Melanie Scrofano
  • Kristian Bruun
  • Nicky Guadagni
  • Elyse Levesque

Muzyka: Brian Tyler

Zdjęcia: Brett Jutkiewicz

Montaż: Terel Gibson

Scenografia: Mike Leandro

Kostiumy: Avery Plewes

Czas trwania: 95 minut

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.


comments powered by Disqus